Przejdź do treści
TOP 10: Najwięksi wygrani i przegrani LM i LE

Ligi w Europie Liga Mistrzów

TOP 10: Najwięksi wygrani i przegrani LM i LE

Po rozstrzygnięciu rywalizacji w Lidze Europy nadszedł czas pierwszych podsumowań w europejskich pucharach. Wielki finał w Lizbonie może co prawda jeszcze wywrócić top, ale tylko patrząc z perspektywy kibiców Realu Madryt. Bo Atletico Madryt w Champions League i tak już jest wielkim wygranym.

NA PLUS

1. Cristiano Ronaldo
Ma wszystko, aby zostać uznanym za najlepszego piłkarza swoich czasów, ale trafił na epokę Leo Messiego. Portugalczyk jest pod każdym względem porównywany do gwiazdora Barcelony i szanse na to, że wreszcie będzie mógł go zrzucić ze swoich pleców, są małe. Jednak w sezonie 2013-14 jest górą i udowadnia, że wybór Złotej Piłki 2013 był mniej kontrowersyjny, niż wydawało się tuż po werdykcie.

16 bramek w 10 meczach, szansa na poprawienie wyniku w najważniejszym spotkaniu sezonu, wielkim finale na Estadio da Luz w Lizbonie – CR7 pobił o dwa trafienia rekord Messiego i Jose Altafiniego w liczbie strzelonych goli w jednej edycji walki o Puchar Mistrzów. W tym sezonie goni i wyprzedza konkurencję w kolejnych rekordach: na rozkładzie oprócz Argentyńczyka ma także Eusebio i Alfredo Di Stefano. Dla Królewskich strzelił w Champions League 51 goli w 50 meczach.

Jeśli doprowadzi Real Madryt do historycznej – dziesiątej – La Decimy, wypełni zadanie, dla którego został kupiony w 2009 roku z Manchesteru United za 93,2 miliona euro. Przy tym scenariuszu niemożliwy do realizacji wydaje się też powracający ostatnio w mediach temat odejścia Ronaldo i powrotu do Premier League.

2. Diego Simeone
Możliwe, że zrobił dla piłkarskich kibiców w ostatnim sezonie więcej niż jakikolwiek inny trener. Dla wszystkich zmęczonych i zmaltretowanych tiki-taką, czyli niekończącym się klepaniem piłki, odkurzył futbol w stylu, jaki sam prezentował w najlepszych latach kariery piłkarskiej – agresywny, skuteczny, przez cały mecz na pełnych obrotach. Atletico to prawdziwy rottweiler, a Simeone trafia do serc fanów tekstami w stylu tego wypowiedzianego po zwycięskim półfinale z Chelsea Londyn: – Dziękuję matkom moich piłkarzy za to, że dały im takie jaja.

W cieniu walki Realu z Barceloną, na której skupia się cały świat, stworzył zespół potrafiący przełamać hiszpański duopol. Media podkreślają, że budżet na pensje jest u Los Colchoneros czterokrotnie niższy i w zespole nie ma gwiazd kupowanych za kilkadziesiąt milionów euro. Drużyna była bardzo długo niedoceniana i jeszcze zimą zapowiadano, że zbyt krótka ławka czy brak doświadczenia uniemożliwią zdobycie Simeone jakiegokolwiek trofeum. Tymczasem pozostaje w walce, i to o dwa najważniejsze. Pytanie: co czeka zespół w przyszłym sezonie? Uda się utrzymać szalony gang w całości czy najważniejsze ogniwa, jak Diego Costa, który przyznał, że może latem przenieść się do Chelsea Londyn, będą chciały odejść za wszelką cenę?

Simeone ma szansę zostać pierwszym od 1965 roku szkoleniowcem z Ameryki Południowej, który sięgnie po Puchar Mistrzów.

3. Sevilla FC
Symbol hiszpańskiej dominacji w tym sezonie. Drugi półfinał z Valencią był wspaniałym widowiskiem, a bramka na 1:3 z 94 minuty autorstwa Stephane’a Mbii, dająca awans do finału, zostanie zapamiętana na lata.

– Przejście przez coś takiego jest wyjątkowe. Udało nam się to dzięki temu, że wierzyliśmy w sukces z całego serca. Cieszymy się, bo to był piękny mecz. Nie mogę wejść w skórę piłkarzy Valencii. Wytłumaczenie tego, co się stało, jest bardzo, bardzo trudne – mówił po spotkaniu trener Unai Emery.
Dla drużyny to trzeci finał europejskiego pucharu w ostatnich dziewięciu latach. Poprzednie dwa – w sezonach 2005-06 i 2006-07 – w Pucharze UEFA wygrała. Trzeci, mimo że to rywal dyktował warunki przez większą część meczu i dogrywki – również!

4. Marco Reus
Gdyby na serio brać oczekiwania, jakie stawiano przed Borussią Dortmund na ten sezon po serii kontuzji najważniejszych zawodników, znalezienie pozytywu w zespole ubiegłorocznego finalisty z Londynu byłoby niemożliwe. Ale to sezon drużyn z charakterem. Ćwierćfinał LM i pasjonujący dwumecz z Realem Madryt pozostawiły po BVB bardzo dobre wrażenie połączone z poczuciem krzywdy doznanej od sędziego za rewanż z Królewskimi.

Reus w tym sezonie eksplodował. Jest pierwszoplanową postacią BVB, świetnie, co udowadniają statystyki, współpracuje z Robertem Lewandowskim i został oceniony jako transferowa wtopa Bayernu Monachium, gdzie przed sezonem trafił Mario Goetze, który radzi sobie w Bawarii zdecydowanie gorzej. 25-latek dzięki świetnemu sezonowi mógł zapracować na transfer życia. Skrzydłowego chcą FC Barcelona, Real Madryt i Manchester United, co może być najwyższą transakcją nadchodzącego letniego okienka transferowego. Reus to też pewniak w składzie selekcjonera reprezentacji Niemców Joachima Loewa.

5. Jorge Jesus
Rok temu znalazłby się na liście przegranych. Porażki w finale Pucharu Portugalii, na finiszu ligi i w Lidze Europy miały skutkować dymisją i nowym rozdaniem w Benfice, ale wiele spraw zostało po staremu. Jesus stał się trenerskim idolem w ojczyźnie i do historii przeszedł akcją ratowania kibica z rąk policjantów – w sposobie bycia i temperamencie można odnaleźć kilka podobieństw do Simeone.

W piątym sezonie w drużynie Orłów zdobył drugie mistrzostwo Portugalii, co patrząc na dominację sportową i finansową FC Porto w ostatniej dekadzie, jest wynikiem bardzo dobrym. W drugim z rzędu finale Ligi Europy kibice Benfiki widzą drogę, jaką na europejski szczyt wjeżdżało Atletico, i zapowiadają początek jednego z lepszych okresów w historii klubu. W dwóch meczach półfinałowych z Juventusem Turyn podopieczni Jesusa pokazali, że nie odpuszczają i w pełni zasłużyli na finał. W decydującym starciu w LE Benfica była w powszechnym odczuciu lepsza od Sevilli, ale zadziałała klątwa Beli Guttmanna…
Jesus w przypadku wtopy reprezentacji Portugalii na mistrzostwach świata w Brazylii ma być pierwszym kandydatem do zastąpienia Paulo Bento na stanowisku selekcjonera.

ZOBACZ, KTO SPISAŁ SIĘ PONIŻEJ OCZEKIWAŃ – KLIKNIJ!


NA MINUS

1. Jose Mourinho
Czwarty przegrany z rzędu półfinał Ligi Mistrzów byłby dla prawie wszystkich trenerów piłkarskich na świecie szczytem marzeń, ale Jose – nawet jeśli się go nie lubi – jest wyjątkowy i należy do tej jednej dziesiątej czy nawet setnej w tym wypadku przegranych jednostek.

Tegoroczny finał, chociaż derby Madrytu przejdą do historii, jeśli chodzi o przeciwnika Realu, też mógł mieć wyjątkowy smaczek. Bez Pucharu Mistrzów The Special One odszedł z Królewskich na tarczy i Portugalczyka nie usprawiedliwiają nawet konflikty w szatni, gdyż po prostu zawiódł jego pomysł na zbudowanie drużyny. W pierwszej kadencji w Chelsea nie dotarł tak daleko i nie spełnił marzenia Romana Abramowicza, co udało się w 2012 roku Roberto Di Matteo. Może pod tamten zwycięski zespół fundament zbudował Jose, ale to tylko zgadywanki – aby udowodnić słowo: Special w swoim pseudonimie, winny był powtórzenia sukcesu z The Blues. I tylko w ten sposób mógł walczyć z symbolem swojej porażki – słynnym autobusem w polu karnym, który w internecie zaczął żyć swoim własnym życiem.

2. Szachtar Donieck
Europejska klapa. Nie wiadomo, ile w tym winy sytuacji politycznej na Ukrainie, jednak sezon 2013-14 był zapowiadany przez oligarchę Rinata Achmetowa jako ten, w którym Szachtar na dobre wejdzie do europejskiej ekstraklasy klubów i wykręci lepszy wynik od rosyjskiej konkurencji. Tymczasem zespół poległ na obu europejskich frontach.

Porażkę w dwumeczu z Viktorią Pilzno nazwano kompromitacją. Trudno inaczej określić wyeliminowanie przez czeskiego kopciuszka z budżetem w wysokości kilku milionów euro rocznie, czyli na tym samym poziomie co brazylijskich gwiazd Szachtara Luiza Adriano lub Bernarda. Zespół zalicza najgorszy sezon od lat. Jest liderem w ukraińskiej ekstraklasie, ale tylko z trzypunktową przewagą nad Dnipro Dniepropietrowsk, a w poprzednich latach wygrywał rozgrywki o kilka długości.

Może być to też koniec dziesięcioletniej kadencji trenera Mircei Lucescu. Rumun jest łączony z klubami z francuskiej ekstraklasy.

3. Juventus Turyn
Po aferze calciopoli Starej Damie udał się tylko powrót do Serie A. Wyniki w Lidze Mistrzów świadczą, że turyńczycy dalej w Europie jadą na zaciągniętym hamulcu. Trener Antonio Conte nie ma łatwego zadania – włoskie kluby zaciskają pasa, z ligi wyjechały największe gwiazdy i mimo finansowych możliwości władze Juve nie mogą sięgnąć po wszystkich zawodników, na których im zależy. Symbolem porażki stał się Carlos Tevez. Conte wyciągnął go z peryferii futbolu, gdzie Argentyńczyk sam się wypchnął, strojąc gwiazdorskie fochy w Manchesterze City. W pucharach się nie sprawdził, zdobywając w całej edycji tylko jedną bramkę, w pierwszym półfinałowym meczu z Benficą.

– Oceniając przebieg obu spotkań, jest dla mnie oczywiste, że Benfica nie zasłużyła na awans. To wstyd, że oddając tylko dwa celne strzały na bramkę, przeszła dalej. Juventus zrobił wszystko, by zwyciężyć. Jesteśmy rozżaleni, zwłaszcza że w pierwszym i drugim meczu sędziowie nie podyktowali dla nas ewidentnych rzutów karnych – powiedział szkoleniowiec po czwartkowej porażce, ale prawda leży pośrodku.

Dodatkowo Conte nie osiągnął finału LE, który odbędzie się w Turynie. To ogromna rysa na wizerunku klubu.

4. FC Porto
Twarzą tegorocznych słabych wyników jest trener Paulo Fonseca. Zespół Smoków objął przed sezonem w wieku 41 lat i nie mógł uciec od porównań do Jose Mourinho oraz Andre Villasa-Boasa, którzy po pracy w FCP trafili na trenerskie ławki do najsilniejszych europejskich lig. Szybko okazało się, że Fonseca nie idzie w kierunku znanych poprzedników, zaliczając najgorszy sezon w LM w ostatnim dziesięcioleciu. Zrezygnował na początku marca po wywalczonym dzięki większej liczbie bramek zdobytych na wyjeździe awansie z Eintrachtem Frankfurt. Następcą został Luis Castro.

Smoki mają w tym sezonie też swój plus: powrót do piłkarskiego świata żywych Ricardo Quaresmy. 31-latek, przez lata zapowiadany jako wielki talent, po opuszczeniu Porto systematycznie leciał w dół. Do podpisania kontraktu na początku stycznia przez ponad pół roku nie grał w piłkę.

5. David Moyes
Za wskazanie Szkota jako następcy publicznie przeprosił sir Alex Ferguson i trudno o bardziej wymowną oraz surową ocenę pracy menedżera na Old Trafford. Manchester United szybko skomplikował sobie stratą punktów sytuację w Premier League na tyle, że Liga Mistrzów stała się jedyną deską ratunku tego sezonu i dla klubu, i dla Moyesa. Już ćwierćfinał z Bayernem Monachium, gdy stało się jasne, że Czerwone Diabły nie zakończą rozgrywek na czwartym miejscu gwarantującym występ w eliminacjach Champions League, wskazywano jako jedyną szansę na udział w przyszłorocznej edycji. Zespołu zabraknie w walce o Puchar Mistrzów po raz pierwszy od 1995 roku.

Moyes debiutował w rozgrywkach i nie brakowało opinii, że gdyby nie dobry wynik w fazie grupowej (14 punktów bez porażki z Bayerem Leverkusen, Szachtarem Donieck i Realem Sociedad San Sebastian), do zmiany na ławce MU mogło dojść już zimą. Mimo wyrównanej walki z Bayernem angielski zespół nie pozostawił tak dobrego wrażenia jak Borussia.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 44/2024

Nr 44/2024