Ten, który pokonał Roberta Lewandowskiego
Głupio tak wejść w nowy rok, jeśli w starym ciągle nie oddało się Cezarowi tego, co cezarskie. A że przenosimy się do Rzymu, więc nadrabiamy zaległości i bijemy pokłony przed jedynym napastnikiem, który okazał się lepszy od boskiego RL9.
TOMASZ LIPIŃSKI
Nie był to równy wyścig. Polak zakończył bieg w Bundeslidze 27 czerwca i na liczniku wyświetliły mu się 34 gole. Ciro Immobile miał do mety jeszcze dziesięć przystanków, na których mógł zbierać punkty. I oczywiście zbierał.
Surowy
Do zrównania się z Polakiem brakowało mu 6 bramek. Ruszył do odrabiania strat ociężale, ale przyspieszył na ostatniej prostej. W pięciu meczach poprawił się o 5 trafień. W przedostatniej kolejce pokonał bramkarza Brescii i już wygrywał z Lewym 35 do 34. Dla fasonu jeszcze raz trafił na pożegnanie z sezonem i mógł przymierzać Złotego Buta. To jedyna z indywidualnych nagród, która w 2020 roku przeszła napastnikowi Bayernu koło nosa. A Immobile został jej trzecim po Francesco Tottim i Luce Tonim włoskim posiadaczem.
Dużo ich dzieli, to oczywiste i widoczne na pierwszy rzut oka. Jak dużo przekonali się przede wszystkim w Dortmundzie, gdzie Włoch miał osuszyć łzy po odejściu Lewego, a zamiast tego wywołał większy płacz. Skupmy się jednak na podobieństwach. W grudniowym programie „Cafe Futbol” Michał Libich, koordynator do spraw szkolenia i młodzieży w PZPN, odkrył przed wszystkimi prawdę, że Lewandowski jako junior nie wyróżniał się specjalnie na tle rówieśników. Na kadrę Mazowsza był za krótki, o reprezentacji Polski nie wspominając. Inni, wielu innych talent miało większy. On sam w Polonii Warszawa bardziej cenił Daniela Gołębiewskiego i Charlesa Nwaogu. Tylko ciężką i systematyczną pracą poszedł tak ostro w górę.
Młodziutkiego Immobile dobrze zapamiętał Alessandro del Piero i swoim pierwszym wrażeniem na jego temat podzielił się niedawno z telewizją Sky Italia: – On był bardzo surowy. Trudności sprawiało mu przyjęcie piłki. Miał jednak wielką pasję. Na boisku nie zatrzymywał się. Na treningach stale chciał więcej. Dzięki uporowi i chęci do pracy większej niż innych zrobił niewiarygodny postęp i stał świetnym napastnikiem – wspominał Alex, którego w swoim debiucie w Juventusie zmieniał Immobile.
Obaj też nigdy nie przywiązywali dużej wagi do estetyki i maestrii. Lewandowski szczere mówił, że nie jest typem, który weźmie piłkę, okiwa trzech obrońców i strzeli (akurat gol z meczu ze Słowenią temu zaprzeczył). Interesowała ich skuteczność, koncentrowali się na szukaniu najkrótszej drogi prowadzącej do bramki. Oczywiście z czasem nasz as stał się bardziej wyrafinowanym napastnikiem, który zdobywa się na niesamowite numery. Jednak pod publiczkę grać nie lubi, nie umie i nie będzie. Sztuki dla sztuki uprawiać nie potrzebuje. To samo Immobile. Przysadzisty, niezgrabny, kanciasty, bez lekkości, ale za to z jaką smykałką do goli. Masz go w składzie zaczynasz mecz od 1:0. I nie są to gole byle jakie, o których czasami mówi się brudne, że gdzieś wsadził nogę lub głowę między bramkarza a obrońcę i wepchnął kulę do siatki. Opanował najlepiej z wszystkich w lidze włoskiej umiejętność strzelania pięknych goli.
Kto nie wierzy, niech zobaczy fantastycznego woleja z listopadowego meczu z Benevento lub główkę po wyskoku w stylu Cristiano Ronaldo w grudniowym spotkaniu z Napoli. A to tylko dwa stosunkowo świeże przykłady. Technika strzału, każdą częścią ciała służącą do tego piłkarzowi, na najwyższym poziomie. Taki Luis Alberto, król asyst w Lazio, czy któryś ze skrzydłowych specjalnie nie muszą martwić się, jak podać mu piłkę: wysoko, nisko, na głowę, lewą czy prawą nogę. Z każdą sobie poradzi. Każdą jest w stanie zamienić w złoto.
15 razy 11
O rzutach karnych obaj mogliby napisać po książce lub zostać współautorami jednej. Stanowią niemały procent ich dorobków. Są jednymi z najlepszych ekspertów w tym temacie. W całej karierze Lewandowski z jedenastu metrów posłał piłkę do bramki 56 razy na 61 szans. Immobile jest niewiele gorszy: 55 wykorzystanych prób z wszystkich 65. Patrząc tylko na ligowe podwórka, ich liczby są jeszcze bardziej na styku. W Serie A Włoch zaliczył 36 rzutów karnych, Polak w Bundeslidze – 30. Pomylili się odpowiednio 5 i 3 razy. Dysproporcje pojawiły się w poprzednim sezonie i polegały na liczbie otrzymanych szans. 15 do 5 na korzyść napastnika Lazio i to oczywiście wpłynęło na układ klasyfikacji Złotego Buta. Nigdy w historii Serie A nie zdarzyło się, żeby podczas tych samych rozgrywek jeden piłkarz zdobył 14 bramek z rzutów karnych, jak Immobile. Powstrzymał go tylko Wojciech Szczęsny 7 grudnia 2019 roku. W grudniu, ale poprzedniego roku wyczyn bramkarza Juventusu powtórzył Gianluigi Donnarumma z Milanu. Niewykorzystana jedenastka przez Immobile to zawsze wydarzenie kolejki, bo zdarza mu się to raz na rok albo dwa. Z 40 golami z jedenastek już pobił o dwa klubowy rekord należący do Giuseppe Signoriego. Kolejny cel, jednak na dużo dalszym horyzoncie, to Totti, który 71 golami z rzutów karnych przewodzi klasyfikacji wszech czasów.
Snajper z Lazio goni także Silvio Piolę. To dla calcio tylko nieznacznie mniejsza figura niż Gerd Mueller w Niemczech, z którego legendą mierzy się RL9. Dla rzymskich Orłów grał od 1934 roku do 1943, w tym czasie dwa razy został królem strzelców. Postawił sobie pomnik 159 bramkami, z tego 143 w lidze włoskiej. Ciro ma te liczby już w zasięgu wzroku. Wielce prawdopodobne, że jeszcze w tym sezonie po 78 latach zmieni lidera. Żeby tak się stało, musi trafić co najmniej 19 razy. Lewandowskiemu do poprawienia osiągnięć Muellera tego sezonu nie wystarczy, ale w dalszej perspektywie znajduje się na dobrej drodze. Bo kto, jeśli nie on?
Do mierzenia się z legendami potrzebna jest regularność. W tym są wzorami do naśladowania. W absolutny kosmos wystrzelił Lewy, który w czterech sezonach z rzędu strzelał ponad 40 goli, a w poprzednim 50 plus. Na tym tle u Immobile jest co najwyżej przyzwoicie, ale już na krajowym podwórku mieści się w Top 2. Pięć ostatnich sezonów zsumowało się w liczbę 125 bramek. W tym czasie skuteczniejszych od niego, patrząc na pięć najsilniejszych lig europejskich, było tylko trzech piłkarzy. Oprócz Lewego, Leo Messi i Cristiano Ronaldo, czyli najpoważniejszy przeciwnik w walce o koronę króla strzelców ligi włoskiej. Immobile zakładał ją już trzy razy.
Na sucho
W temacie reprezentacji ich drogi rozjeżdżają się najbardziej. Bo jak porównać. 10 goli z 63? Jednak na poziomie niedosytu, płynącego głównie z własnych oczekiwań wobec występów na innym polu i w innym towarzystwie, znów gdzieś się spotykają. Lewandowskiemu marzy się zdecydowanie większa rola niż przewodnika w eliminacjach do kolejnych mistrzostw świata czy Europy, przez które bez pudła przeprowadza biało-czerwonych. Gubi ścieżki na wielkich turniejach, skąd przywiózł tylko 2 gole.
Immobile otrzymuje powołania od 2014 roku, zaliczył już czterech selekcjonerów. Pierwszy z nich Cesare Prandelli zabrał go na mistrzostwa świata do Brazylii. Niczego tam nie wskórał, podobnie jak cała drużyna. Na Euro 2016 pozostawił również lekko widoczny ślad, bo stanowił rezerwę dla Edera i Graziano Pelle. U Gian Piero Ventury poczuł się pewniej, ale wspominając kompromitację w barażach ze Szwecją, nie było się czym chwalić. Teraz Roberto Mancini lekko faworyzuje Andreę Belottiego z Torino, ale wynik tej rywalizacji nie jest przesądzony. Pod jednym warunkiem: że Immobile się odblokuje.
W całym 2020 roku niczym konkretnym nie wsparł reprezentacji. Kompletne zero napastnika, który w tamtym roku na poziomie klubowym strzelił 34 gole (Lewandowski 40) musi budzić zdziwienie. Od biedy na plus można mu było zaliczyć asystę przy bramce Nicolo Barelli z Holandią w Amsterdamie. I tyle. Na sucho gra od 18 listopada 2019 roku. Poza tym klasa rywali, na których uzbierał swój skromny łup, nie rzuca na kolana: Armenia, Finlandia, Izrael, Albania, Liechtenstein, Macedonia i Holandia w towarzyskim meczu sprzed ponad 6 lat. To tak jakby kasiarz Kwinto z „Vabanku” szczycił się tym, że złamał szyfr w skarbonce przyszywanej córki. Wstyd.
Żadnego wstydu obu snajperom nie przynoszą żony. O działalności Anny Lewandowskiej nie ma co się rozpisywać, energii do działania na różnych polach jej nie brakuje. Bardzo aktywna w mediach społecznościowych i dlatego bardzo rozpoznawalna we Włoszech jest Jessica Melena. Ciro doczekał się z nią trojga dzieci, najpierw urodziły się dziewczynki i w trzeciej kolejności przyszedł na świat chłopiec. Być może także Lewandowscy za trzecim razem doczekają się męskiego potomka.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 2/2021)