Szalony mecz w Rzymie. Lazio zremisowało 4:4 z Udinese po spotkaniu przepełnionym golami, emocjami i zwrotami akcji.
Pozornie wydawać by się mogło, że rywalizacja Lazio z Udinese nie może być ciekawa. Tak pomyśleli kibice, których na mogącym pomieścić 70 tys. osób Stadio Olimpico, zjawiło się tylko niecałe 7 tys. Jednak ci, którzy byli obecni na trybunach, z pewnością nie mogli żałować wybranej formy spędzenia czwartkowego wieczoru.
Dlaczego? Ano dlatego, że ów mecz miał wszystko, czego potrzebuje widowisko. Pozory tym razem okazały się nie mieć wiele wspólnego z rzeczywistością. Piękne i liczne gole. Czerwone kartki. Interwencje VAR-u. Emocje. Zwroty akcji.
W pierwszej połowie Udinese oddało trzy celne strzały i jednocześnie zanotowało trzy gole. Stuprocentowa skuteczność dała wysokie prowadzenie, ponieważ „Biancocelesti” zdołali odpowiedzieć tylko trafieniem autorstwa Ciro Immobile.
Druga połowa to jednak zupełnie inna historia. W przerwie najwyraźniej musiało paść co najmniej kilka męskich słów ze strony Mauricio Sarriego, bowiem po zmianie stron jego podopieczni z nawiązką odrobili bramkowe straty: trafiali kolejno Pedro, Sergej Milinković-Savić i Francesco Acerbi.
Lazio w 79. minucie wyszło na upragnione prowadzenie w stosunku 4:3 i wydawało się, że już go nie wypuści do ostatniego gwizdka sędziego. A jednak właśnie tak się stało. Udinese doprowadziło do wyrównania w siódmej minucie doliczonego czasu gry za sprawą pięknego uderzenia z dystansu Tolgaya Arslana.
4:4. Meczyho. Dalszy komentarz zbędny.
jbro, PilkaNozna.pl