Przejdź do treści
Startuje Liga Europy. Zagrają kluby z 25 krajów, kto faworytem?

Ligi w Europie Liga Europy

Startuje Liga Europy. Zagrają kluby z 25 krajów, kto faworytem?

Pierwszą kolejkę Ligi Mistrzów mamy już za sobą. W czwartek zainaugurowane zostaną rozgrywki Ligi Europy. Chociaż nie wywołują one aż tak wielkich emocji, jak prestiżowa Champions League, to i tam są wielkie kluby, emocjonujące spotkania oraz atrakcyjne pieniądze do zarobienia.

Brak polskich klubów

Szkoda tylko, że europejska czołówka w tym sezonie pozbawiona będzie przedstawiciela z Polski. Brak naszych klubów w Lidze Mistrzów jest już codziennością, ale na awans chociażby jednego przedstawiciela do Ligi Europy chyba wszyscy kibice w kraju nad Wisłą liczyli. I się przeliczyli.

Rund eliminacyjnych nie przebrnęli piłkarze Lecha Poznań, Ruchu Chorzów, Legii Warszawa oraz Śląska Wrocław. Najbliżej awansu do fazy grupowej był stołeczny zespół, który okazał się minimalnie słabszy od norweskiego Rosenborga.

Kraje, które mają przedstawicieli w fazie grupowej Ligi Europejskiej (w nawiasie liczba zespołów na tym etapie rozgrywek): Niemcy (4), Włochy (4), Anglia (3), Francja (3), Hiszpania (3), Portugalia (3), Belgia (2), Czechy (2), Holandia (2), Izrael (2), Norwegia (2), Rosja (2), Szwajcaria (2), Szwecja (2), Ukraina (2), Austria (1), Azerbejdżan (1), Cypr (1), Dania (1), Grecja (1), Rumunia (1), Serbia (1), Słowenia (1), Turcja (1), Węgry (1).

Kilku Polaków powalczy o ostateczny triumf

Polski futbol upadł naprawdę nisko. Swoich przedstawicieli mają takie kraje, jak między innymi Azerbejdżan, Węgry, czy Izrael. Nam pozostaje emocjonować się występami pojedynczych polskich zawodników, którzy grają w zespołach zagranicznych.

Ważne role w swoich klubach powinni odgrywać tacy piłkarze, jak Artur Sobiech (Hannover 96), Ludovic Obraniak (Bordeaux) oraz Przemysław Tytoń (PSV Eindhoven). Poza tym w szerokich kadrach drużyn znajdujących się w fazie grupowej Ligi Europy mamy: Wojciecha Pawłowskiego i Piotra Zielińskiego (Udinese Calcio), Dariusza Dudkę (Levante) oraz Łukasza Szukałę (Steaua Bukareszt).

Siedmiu Polaków w klubach występujących w Lidze Europy to doprawdy mizerny wynik. Tym bardziej, że część z nich spotkania swoich drużyn będzie oglądać w najlepszym wypadku z wysokości ławki rezerwowych.

Faworyci do ostatecznego triumfu

W ostatnim dniu sierpnia w Monako odbyło się losowanie grup. Szczególnie ciekawie zapowiada się rywalizacja w grupie A, gdzie trafiły takie kluby, jak Liverpool FC, Udinese Calcio, Young Boys Berno oraz Anży Machaczkała. W innych grupach również nie powinno zabraknąć emocji.

Kto jest faworytem do ostatecznego triumfu? Na razie mimo wszystko jest za wcześnie na wskazywanie konkretnych zespołów. Tym bardziej, że Liga Europy rządzi się swoimi prawami i często w tych rozgrywkach jesteśmy świadkami sporych niespodzianek.

Jeżeli mielibyśmy się kierować tradycjami poszczególnych klubów oraz ich rozpoznawalnością w Europie, to na pewno do grona ścisłych faworytów należałoby zaliczyć Inter Mediolan, Liverpool FC, Tottenham Hotspur czy Atletico Madryt. Nie wolno jednak skreślać teoretycznie słabszych drużyn, szczególnie ze Wschodu. Finansowy potentat, czyli Anży Machaczkała, może wywalczyć bardzo wiele. Jest jeszcze drugi klub z Rosji – Rubin Kazań. Swojej szansy poszukają na pewno również Ukraińcy, czyli Metalist Charków oraz Dnipro Dniepropietrowsk. Pamiętajmy, że dla klubów ze wschodniej Europy gra w tych rozgrywkach jest bardzo ważna. Z kolei piłkarze Interu, czy Liverpoolu mogą mieć kłopoty z mobilizacją. W końcu oni są przyzwyczajeni do rywalizacji w prestiżowej Lidze Mistrzów.

Kasa większa niż zwykle

W Lidze Europy również można nieźle zarobić, chociaż kwoty do zebrania z murawy są znacznie mniejsze od tych, na które mogą liczyć kluby rywalizujące w Lidze Mistrzów. Za awans do fazy grupowej każdy zespół otrzymał po 1,3 mln euro. Dla porównania w Champions League ta kwota wynosi aż 8,6 mln euro!

Zakładając, że dany zespół wygra wszystkie mecze w fazie grupowej i awansuje do ścisłego finału, w którym wygra, to zainkasuje łącznie 9,9 mln euro. Do tego dochodzą jeszcze inne wpływy, jak chociażby pieniądze ze sprzedanych biletów.

Chociaż w porównaniu do pieniędzy zarabianych w Lidze Mistrzów kwoty te nie robią wielkiego wrażenia, to dla polskich klubów byłby i tak zbawienne. Brak tych wpływów oznacza pustki w kasie na znaczące transfery. W ten sposób poziom całej ligi spada i koło się zamyka. Dopóki nasze zespoły nie będą regularnie bić się na europejskich boiskach, to poziom Ekstraklasy nie wzrośnie. Nie zmienią tego nawet piękne stadiony, które teraz swoją drogą na ligowych starciach świecą pustkami.

Grzegorz Marciniak,
PilkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024