Na zamknięcie dwudziestej piątej kolejki Serie A Fiorentina wygrała ze Spezią. Na listę strzelców wpisał się Krzysztof Piątek.
Piątek zmarnował jedenastkę, ale bramkę zdobył.
Reprezentant Polski trafił w barwach Violi po raz czwarty. Wcześniej robił to jedynie w Pucharze Włoch, dziś przełamał się w lidze. Było to przełamanie przez duże p, wszak „Pjona” czekał na gola we włoskiej ekstraklasie od 799 dni. Od grudnia 2019 roku, kiedy zdobył bramkę dla Milanu mierzącego się z Bologną.
W pewnym sensie Piątek zaserwował powtórkę z rozrywki w postaci starcia z Atalantą Bergamo. 26-latek skompletował w nim dublet, choć nie wykorzystał rzutu karnego. Dziś podwójnej zdobyczy nie było, ale przestrzelona jedenastka – owszem.
W 16. minucie napastnik Fiorentiny ustawił piłkę na wapnie, lecz uderzył w słupek. Kamień z serca spadł Arkadiuszowi Recy, który owy rzut karny sprokurował.
W 42. minucie role się odwróciły. Piątek, który nie załamał się pomyłką ze stojącej piłki i był bardzo aktywny w szesnastce rywala, dopadł do dośrodkowania i wpakował futbolówkę do siatki. Z kryciem nie zdążył Reca.
Polak nie zapewnił jednak Violi trzech punktów. W 74. minucie koszmarny błąd popełnił Sofyan Amrabat, który dał sobie odebrać piłkę Kevinowi Agudelo. Kolumbijczyk popędził przed siebie i wyrównał.
Ostatnie słowo należało jednak do Amrabata. W 89. minucie Marokańczyk uderzył zza pola karnego i zaklepał zwycięstwo dla Fiorentiny.
Krzysztof Piątek i Bartłomiej Drągowski (cały mecz na ławce rezerwowych) mają dziś powody do radości, czego nie można napisać o Arkadiuszu Recy i Jakubie Kiwiorze.
sar, PiłkaNożna.pl