Przed restartem niższych lig
Najpierw Puchar Polski, później Ekstraklasa i wreszcie niższe ligi szczebla centralnego. Jeżeli wszystko będzie przebiegało zgodnie z planem, w czerwcu i lipcu rozgrywki I i II ligi zostaną dokończone.
Wracają zmagania w niższych ligach (fot. Przemysław Karolczuk / 400mm.pl)
KAMIL SULEJ
Wiosną przed wybuchem pandemii I- i II-ligowcy rozegrali zaledwie dwie z zaplanowanych czternastu kolejek. Do dogrania pozostało więcej niż 1/3 sezonu, więc w tabelach może dojść do poważnych przetasowań. Do tego mają zostać rozegrane play-offy o awans pomiędzy drużynami z miejsc 3-6, które będą nowością.
Zmiany, zmiany…
Ostatnim klubem w I lidze, który zmienił trenera przed niezaplanowaną przerwą był GKS Tychy. Ryszarda Tarasiewicza zastąpił Ryszard Komornicki, dotychczasowy dyrektor sportowy. Nowy szkoleniowiec zadebiutował w meczu pucharowym z Cracovią, ale na poprowadzenie drużyny w lidze musiał poczekać prawie trzy miesiące.
W trakcie pandemii doszło do dwóch kolejnych roszad. Krzysztof Dębek zastąpił Dariusza Dudka w Zagłębiu Sosnowiec. Po rozstaniu doszło do słownych przepychanek w mediach. Prezes Marcin Jaroszewski wyjawił, że pomimo trudnej sytuacji panującej w kraju i klubie, trener Dudek oczekiwał podwyżki. Najbardziej zainteresowany twierdził, że nie poszło o pieniądze, lecz o odmienną wizję prowadzenia zespołu.
Do równie niespodziewanej zmiany doszło w Bełchatowie. Po dwóch latach z GKS odszedł Artur Derbin, który mimo trudności finansowych zbudował ciekawą drużynę i wprowadził ją do I ligi. Jego obowiązki przejęli asystenci Kacper Jędrychowski, Sebastian Łukiewicz oraz Patryk Rachwał. Jeżeli plotki się potwierdzą, Derbin znajdzie zatrudnienie w GKS Tychy. Pytanie tylko czy w tym sezonie, czy dopiero w następnym.
W II lidze doszło do zmian w sztabie trenerskim Stali Rzeszów. Janusza Niedźwiedzia zastąpił Marcin Wołowiec, który nie posiada uprawnień pozwalających na samodzielną pracę na szczeblu centralnym. Przed restartem ligi otrzymał wsparcie od bardziej doświadczonego Krzysztofa Łętochy. – Obaj w przeszłości pracowali w Stali. Liczymy na to, że ich współpraca okaże się owocna – powiedział Michał Wlaźlik, dyrektor sportowy Stali.
Tour de Pologne
Dwanaście kolejek rozłożono na nieco ponad 50 dni. Bez większych zdolności matematycznych można określić, że gra po restarcie będzie toczyła się w trybie środa-sobota-środa. To będzie nowość dla ligowców, ale lepsze to niż brak gry. Trzeba jednak pamiętać, że ekspresowe dogrywanie sezonu może doprowadzić do większej liczby kontuzji. Piętno na organizmach piłkarzy mogą także odcisnąć częstsze wyjazdy niż zazwyczaj. Chojniczankę, zespół zajmujący ostatnie miejsce w tabeli, czeka ekstremalny miesiąc – od 2 czerwca do 1 lipca zaliczy siedem dalekich wyjazdów. – Zimą mieliśmy świadomość, że o utrzymanie w lidze będzie trudno, teraz wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało – przyznaje wiceprezes klubu z Grodu Tura, Jarosław Klauzo. – Wyjazdy, które nas czekają, utrudniają życie. Pojawił się też jednak pozytyw. Mieliśmy spotkanie z burmistrzem, na 99 procent cztery domowe mecze w końcówce sezonu zagramy w Chojnicach. Jeszcze dwa miesiące temu realną opcją była gra w Bytowie. Gdyby nie przerwa w rozgrywkach, właśnie kończylibyśmy ligę, a w tej chwili na stadionie w Chojnicach są kamienie, ponieważ nakładana jest ostatnia warstwa ziemi przed położeniem murawy. Dzięki temu nieplanowanemu przesunięciu zyskaliśmy czas na dokończenie prac.
Pozytywne informacje w Chojniczance mieszały się z negatywnymi. Trener Zbigniew Smółka przedłużył kontrakt, ale trzeba było pogodzić się z odejściem prezesa Macieja Polasika, który objął stanowisko dyrektora szpitala w Chojnicach. – To sytuacja dziwna, wręcz historyczna, że trener jest w klubie tak wiele miesięcy, a prowadził drużynę w tak małej liczbie meczów. Na dodatek w naszym przypadku większość z nich było przegranych. Wiemy w jakich okolicznościach trener Smółka przejmował drużynę. Cztery ostatnie mecze na jesieni przegraliśmy, ale nie można go za to winić. W następnych miesiącach zobaczyliśmy jego pracę, ale też fizyczne progresy zawodników. Widzieliśmy też postawę drużyny w sparingach i pierwszych wiosennych meczach. Musimy myśleć o przyszłości, o planach A i B. Trener wpisuje się w oba, więc doszliśmy do porozumienia i będziemy dalej współpracować. Mamy nadzieję, że w I lidze – powiedział Klauzo.
Polasik był prezesem przez 13 lat. To kawał historii, warto przypomnieć, że zaczynał pracę w IV-ligowcu… – Nie będzie prezesem, będzie za to nas wspierał. Złożył deklarację, że cały czas zamierza uczestniczyć w życiu klubu. 10 czerwca powinno odbyć się walne zgromadzenie, wtedy okaże się, kto będzie nowym prezesem. Na pewno będzie to jedna z osób z zarządu – podsumował wiceprezes Chojniczanki.
Nowe rozdanie czy zgrane karty
Przedstawiciele klubów z czołówki twierdzą, że po restarcie ligi nadal karty będą rozdawać najmocniejsi. Z kolei ci walczący o byt przekonują, że po tak długiej przerwie i dodatkowym, choć niezapowiedzianym, okresie przygotowawczym, liga może stanąć na głowie. Tym bardziej że mecze będą rozgrywane praktycznie co trzy dni. To nowość dla wielu trenerów, ale nie wszystkich. – Mam doświadczenie w graniu co trzy dni, w Chojniczance rozegraliśmy siedem meczów w takim rytmie – mówi Krzysztof Brede, opiekun Podbeskidzia. – Wiem jak zarządzać drużyną.
Górale to jeden z zespołów, który przez chwilę mógł poczuć się już ekstraklasowiczem. Gdyby rozgrywki zakończono przed czasem, Podbeskidzie awansowałoby do najwyższej klasy rozgrywkowej. Przez moment taki scenariusz wydawał się realny, jednak pod Klimczokiem nikt nie brał go na poważnie. – Nigdy nie padło z naszych ust żadne słowo, że już czujemy się klubem z Ekstraklasy. Czekaliśmy na powrót do gry, nasze myśli zmierzały w tym kierunku. Trenowaliśmy indywidualnie, powrót do wspólnych zajęć również został przyjęty z radością. Zrobiliśmy szereg badań i zabraliśmy się do pracy. Nikt w klubie nie myślał, że już jest koniec. Zresztą awans bez możliwości dogrania sezonu byłby dla nas pyrrusowym zwycięstwem. Jako zawodnik i trener uczestniczyłem w awansach, więc wiem jaka to radość. Jesteśmy na dobrym miejscu, mamy dobrą pozycję wyjściową i tyle.
Liga czerwca i liga lipca
Tematem do dyskusji są kontrakty wygasające z końcem czerwca. PZPN nie przygotował systemowego rozwiązania na tę okoliczność, bo nie miał takiego prawa. Związek nie może ingerować w kontrakty niezależnych spółek czy stowarzyszeń. Kluby muszą więc radzić sobie same. – Może do tego dojść, że kadry w czerwcu będą różniły się od tych w lipcu. To może wpłynąć na rozstrzygnięcia w rozgrywkach, nawet bardziej niż trudny terminarz lub kontuzje, które pojawią się po drodze. W Stali nie mamy jednak takiego problemu. Zaledwie czterem piłkarzom wygasają kontrakty 30 czerwca – mówi Wlaźlik.
W Podbeskidziu mają jeszcze większy komfort. Jedynym piłkarzem, przy którym można postawić znak zapytania jest Tomasz Nowak. Doświadczony środkowy pomocnik przez kilka miesięcy zmagał się ze skutkami poważnej kontuzji. Przerwa pomogła mu w spokojnym powrocie do sprawności. W Chojniczance jest ośmiu zawodników, których umowy wygasną wraz z końcem czerwca. Wiceprezes Klauzo twierdzi jednak, że najpoważniejsze zmiany w kadrze zostały dokonane zimą, więc latem będzie ich mniej.
Czy wszędzie jest tak różowo? Pogoń Siedlce – po powrocie zawieszonych piłkarzy do obiegu (to też wygrani przerwy) – ma w kadrze 30 nazwisk. Ale aż 19 zawodnikom wygasną kontrakty już za około miesiąc. Ktoś może powiedzieć, że zostanie 11, a tylu wystarczy do gry, to jednak nie jest temat do żartów, bo kluby mogą mieć problem. Z jednej strony wolni piłkarze po 1 lipca nie będą mogli zasilić innej drużyny, jednak nikt im nie zabroni rozpoczęcia treningów z III-ligowcami lub beniaminkami II ligi, których już znamy i jest ich aż pięciu. Z drugiej strony kluby mogą zostawić piłkarza na lodzie. Jeżeli do 30 czerwca uda się nazbierać odpowiednio dużo punktów, po co przepłacać w lipcu? Sytuacja nie jest zerojedynkowa i wymaga ludzkiego podejścia obu stron.
Najpierw tv, potem kibice
W ostatnich sezonach zdarzało się, że pojawiały się narzekania kibiców, że mecze niektórych klubów były przez telewizję pokazywane sporadycznie, a innych aż do znudzenia. Ich wybór także otwierał pole do dyskusji. W dobie pandemii powinno ulec to zmianie. Aż sześć meczów z zaplecza ekstraklasy będzie pokazywanych przez Polsat Sport. Nie wszystkie z komentarzem, ale to powinno być do przełknięcia dla fanów złaknionych futbolu. Pozostałe spotkania będą dostępne w serwisie Ipla.
II liga zaczęła sezon z ambitnym projektem transmitowania wszystkich spotkań w systemie pay-per-view, jednak nie przetrwał on przerwy w rozgrywkach. Wiosną kluby same musiały zadbać o emisję i większość z nich poradziła sobie z tym zadaniem. To rozwiązania na miarę obecnych czasów. Gra bez kibiców nie potrwa długo, bo jeszcze w czerwcu wrócą na obiekty. W kwietniu nikt o takim rozwiązaniu nawet nie marzył.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 22/2020)