Przed półfinałami Ligi Mistrzów. Trzy wesela i autobus
Fakt, że w półfinale Ligi Mistrzów dojdzie do wojny niemiecko-francuskiej dowodzi, iż najważniejszy był długi wypoczynek przed turniejem w Lizbonie. Atletico, Barcelona i Manchester City przypominały samochody z zatartym silnikiem, a i Atalanta nie była sobą. Co nie umniejsza klasy i chwały zwycięzców.
LESZEK ORŁOWSKI
W tym sezonie zrezygnowaliśmy z naszego dorocznego cyklu „Jak grają ćwierćfinaliści Ligi Mistrzów”; nie miał on zbyt wielkiego sensu z uwagi na rozbicie rewanżów 1/8 finału na odległe od siebie terminy, szybkie przejście do ćwierćfinałów, kilkutygodniowe przerwy niektórych zespołów. Za to teraz proponujemy uważniejsze przyjrzenie się kwartetowi, który dotarł do półfinałów. Trzy z tych drużyn stawiają zdecydowanie na atak, jedna woli się bronić.
Paris SG, czyli głód Neymara
Mecz ćwierćfinałowy. PSG było od początku drużyną, która stwarzała więcej sytuacji strzeleckich. Jednak nie potrafiła ich wykorzystywać, w czym celował znakomity w innych aspektach gry Neymar. Atalanta nie zamierzała się bronić, zgodnie z zapowiedzią trenera Gasperiniego, że spróbuje zepchnąć rywala do defensywy, walczyła o przejęcie inicjatywy i momentami istotnie ją miała. Jednak z biegiem czasu coraz mocniej koncentrowała się na obronie prowadzenia wywalczonego w wyniku pięknego strzału po przypadkowej akcji. Bohaterem stolicy Francji został zawodnik od kilku lat wyśmiewany w całej Europie, pomawiany o to, że jego największym atutem jest znakomity agent, umiejący umieścić go w klubach, na które nie zasługuje. Tym razem Eric-Maxim Choupo Moting dał znakomitą zmianę, przyczynił się do strzelenia pierwszego gola po stałym fragmencie i sam uzyskał drugiego.
– Kiedy wchodziłem w 79 minucie na boisko, powiedziałem sam do siebie: nie możemy przegrać, tak po prostu jechać do domu po takim meczu, muszę coś zrobić – opowiadał po spotkaniu urodzony w Niemczech Kameruńczyk, który po wygaśnięciu kontraktu z PSG sam nalegał na podpisanie dwumiesięcznego aneksu, wierząc, że pomoże drużynie w decydującej fazie Champions League. Dzięki niemu PSG zagra w półfinale tej imprezy po raz pierwszy od 1995 roku.
Atalanta zasługuje na pochwały za mecz z PSG, tym większe, że z powodu depresji i kłopotów rodzinnych poza kadrą znalazł się lider zespołu, Josip Ilicić.
Jak grają. Thomas Tuchel w meczu z Atalantą nie mógł skorzystać z odsuniętego za kartki Angela di Marii oraz kontuzjowanego Marco Verrattiego, zaś Kylian Mbappe, który trzy tygodnie temu doznał urazu w finale Pucharu Francji, zasiadł tylko na ławce rezerwowych. Ostatecznie ustawił zespół w schemacie 1-4-3-3.
Cała gra kręciła się wokół Neymara, który często cofał się w głąb pola, by stamtąd zaczynać akcje. Wtedy zespół grał w 1-4-4-2 z rombem w środku. Z kolei w fazie obrony pozycyjnej przyjmował schemat 1-4-4-2 z kwartetem (od prawej): Herrera, Marquinhos, Gueye, Sarabia w drugiej linii oraz Neymarem i Icardim w ataku.
Zmiany nie wniosły nowinek taktycznych. Zawodnik wchodzący zajmował pozycję tego, którego zmieniał. Co ciekawe, Mbappe po pojawieniu się na placu gry w 60 minucie za Pablo Sarabię też po prostu wszedł w jego rolę. Oczywiście jednak często uciekał na swoje ulubione prawe skrzydło.
Próby pressingu nie były zbyt skuteczne, gdyż zespół Atalanty znakomicie wykorzystuje całą szerokość boiska, by spod niego uciec. Z kolei paryżanie mieli czasami kłopoty z przedostaniem się na połowę rywala; cóż, w pomocy brakuje gwiazd i mistrzów techniki. Prawdziwa gra zaczynała się, gdy piłka dotarła do Neymara.
Forma zawodników. Neymar przed meczem głosił, że jest absolutnie zdrowy i zmotywowany, głodny gry. W pełni to potwierdził. Jego akcje indywidualne wprawiały rywali w stan hibernacji. Bardzo dobry mecz rozegrał także Thiago Silva, który liderował linii obrony. Thilo Kehrer oraz Juan Bernat, skazani często na samodzielne atakowanie po flankach, rzadko stwarzali zagrożenie. Są w dyspozycji co najwyżej poprawnej. Marquinhos już chyba zadomowił się na pozycji piwota. Gra spokojnie, bezbłędnie. Z dwójki playmakerów o wiele lepiej prezentował się Idrissa Gueye. Pablo Sarabia był całkowicie bezbarwny. O Mauro Icardim też nie da się nic dobrego powiedzieć. Pozycja napastnika czasami środkowego, ale na każde życzenie Neymara zbiegającego na prawe skrzydło wyraźnie go irytowała. Mbappe wniósł do zespołu dużo energii, nie widać było po nim śladu kontuzji. Asystował przy golu na 2:1.
Prognoza na półfinał. Thomas Tuchel, poruszający się o kulach z powodu złamanego palca, na pewno dokona zmian w składzie, zwłaszcza w przedniej formacji. Oto prawdopodobne zestawienie: Sergio Rico – Kehrer, Th. Silva, Kimpembe, Bernat – Draxler, Marquinhos, Gueye – Mpabbe, Neymar, Di Maria. Natomiast chyba nie będzie majstrował przy taktyce. W schemacie z meczu z Atalantą zespół czuje się komfortowo, jest kompaktowy, formacje i poszczególni piłkarze grają blisko siebie, nie zawodzi asekuracja. Jeśli Mbappe oraz Di Maria zbliżą się do poziomu Neymara, obrona Lipska będzie miała poważne kłopoty. Mecz Niemców z Atletico pokazał, że ekipę Juliana Nagelsmanna należy zdominować, przycisnąć, nie wolno oddać jej inicjatywy. Z tego powodu można spodziewać się w wyjściowej jedenastce także Juliana Draxlera. Ponieważ Keylor Navas opuścił boisko z kontuzją mięśniową, w bramce zapewne zagra Sergio Rico.
RB Lipsk, czyli przechytrzyć mistrza
Mecz ćwierćfinałowy. Taktyka przestraszonego zająca obrana nie wiedzieć czemu przez Cholo Simeone to była woda na młyn ekipy z Niemiec. Atletico grało futbol zardzewiały, muzealny, podania nie służyły rozwijaniu akcji, były jałowe. Wszyscy zawodnicy mieli mnóstwo zadań defensywnych i po prostu dusili się pod ich brzemieniem. Colchoneros sprawiali wrażenie od początku myślących o karnych. Aż dziw, że tak długo nie dostali gola, lecz w końcu po ładnym rozegraniu piłki i centrze Marcela Sabitzera trafił głową Dani Olmo. Wtedy nagle ekipa z Madrytu się obudziła, wszedł na boisko Joao Felix i od razu zrobiło się ciekawiej. Po faulu na nim Lukasa Klostermanna Atletico dostało rzut karny. Po jego wykorzystaniu znów postanowiło się zamknąć w bunkrze, w dodatku nieszczelnym. Tym razem Byki swobodnie rozgrywały piłkę nawet w okolicach wrażej szesnastki i w końcu po zagraniu Angelino strzelił Tyler Adams, piłka odbiła się od Stefana Savicia i wpadła do siatki. Założony w 2009 roku klub potrzebował więc jedenastu lat, by znaleźć się w półfinale Ligi Mistrzów, co osiągnął w pierwszym podejściu do fazy pucharowej tych zmagań. – Obie akcje bramkowe były przez nas ćwiczone. Ale drugiego gola nie spodziewałem się, obmyślałem strategię na dogrywkę – powiedział po meczu trener zwycięzców.
Jak grają. – Zostaliśmy świetnie przygotowani do meczu przez trenera, każdy z nas doskonale wiedział, co ma w danej sytuacji robić – powiedział Christian Poulsen. Tak to właśnie wyglądało. Lipsk działał jak starannie zaprogramowana maszyna, co było o tyle łatwe, że Atletico niespecjalnie chciało i umiało w tym przeszkodzić. Futbol RB opiera się na wymianie dużej liczby podań, poczynając od bramkarza (Peter Gulacsi miewa nawet 70 nożnych kontaktów z piłką w meczu) aż po pole karne rywala. Bazowym ustawieniem było 1-4-1-4-1.
Po stracie piłki drużyna przechodziła jednak z automatu na 1-4-2-3-1: Konrad Laimer schodził do środka i grał jako drugi piwot, a Sabitzer obsadzał prawe skrzydło. Najważniejszą postacią ataku pozycyjnego pozostawał Kevin Kampl, znakomicie kierujący ruchem na własnej połowie. Wyżej nie ma już wyraźnego lidera, każdy z czterech zawodników ustawionych za plecami napastnika ma takie same uprawnienia, wszyscy zmieniają się pozycjami, na przemian atakują pole karne. W ofensywie wyraźny jest przechył na lewą stronę, gdyż na niej gra niezwykle dynamiczny i odważny Angelino. Gdy Lipsk zakłada pressing, jest to działanie znakomicie skoordynowane. W obronie pozycyjnej wszyscy przesuwają się, jakby byli powiązani sznurkami.
Nagelsmann dysponuje także schematem 1-5-3-2, zastosowanym w końcówce meczu z Atletico. Kto wie, czy nie przyda się i przeciwko PSG?
Forma zawodników. W wielkiej formie jest lider linii obrony Dayot Upamecano. To w tej chwili jeden z najlepszych stoperów świata, perfekcyjny w odbiorze i wyprowadzeniu piłki. Wygląda, jakby jego ruchami sterował komputer. Marcel Halsteberg dobrze odnajduje się na środku obrony. Aneglino to zawodnik o niespotykanej żywotności. Średnio za to gra Lukas Klostermann Niezwykle energetyczni są Marcel Sabitzer i Christopher Nkunku, którzy w każdym podaniu piłki starają się posunąć akcję do przodu, obaj cały czas pozostają gotowi do dryblingu, strzału, klepki. Dani Olmo wciąż szuka dla siebie miejsca w schemacie, czeka na swój wielki mecz. Największym problemem jest obsada pozycji środkowego napastnika. Po odejściu Timo Wernera brakuje godnego kandydata, Christian Poulsen zagrał przeciętnie. W sumie Lipsk jest drużyną, której klasa zespołowa przewyższa sumę umiejętności zawodników.
Prognoza na półfinał. Thomas Tuchel to mentor i odkrywca talentu Juliana Nagelsmanna. Dwanaście lat temu zatrudnił go jako skauta w prowadzonym przez siebie Augsburgu. – Wiele razy mierzyłem się z Tuchelem jako trener, ale rzadko udawało mi się zwyciężyć – mówił trener ekipy z Saksonii. Jego RB zawsze gra swoje, idzie do przodu, chce mieć piłkę i inicjatywę. Uparcie próbuje danych zagrań, akcji, aż w końcu za którymś razem się uda. Na pewno w obliczu starcia z gigantem nie zamknie się przed własnym polem karnym. Jednak w meczu z PSG potrzeba będzie także improwizacji. Upamecano, Nkunku, Angelino i Olmo muszą wznieść się na wyżyny, bo tylko oni dorównują skalą talentu graczom PSG. Jedyna zmiana w składzie, jakiej można się spodziewać, to wystawienie na środku ataku Patricka Schicka.
Bayern, czyli czysta siła
Mecz ćwierćfinałowy. Bayern od pierwszej minuty rzucił się do gardła Barcelonie. Pressing był tak intensywny i dobrze wymierzony, że zawodnicy z Katalonii gubili się już przy swoim drugim albo trzecim podaniu. A po przejęciu piłki następowało kilka – ale nie za dużo, tylko dokładnie tyle ile trzeba – szybkich podań, które rozmontowywały całkowicie obronę rywala. Trzeba jednak pamiętać, że między minutą 4 (gol Thomasa Muellera na 1:0 po znakomitej asyście Roberta Lewandowskiego) a 22 (gol Ivana Perisicia na 2:1) lekką przewagę miała Barca, która po zdobyciu bramki wyrównującej stworzyła jeszcze kilka sytuacji, a jedną z nich był strzał Leo Messiego w słupek. Jednak od 22 minut zaczęła się rzeź. Gol Luisa Suareza na 2:4 można porównać tylko z pociągnięciem za ogon sytego już tygrysa, którego to na powrót rozwścieczyło.
Jak grają. Warto podać tu listę asystentów przy ośmiu golach, ekipy z Bawarii (strzelanych przez sześciu graczy). Kolejno byli to: Lewandowski, Gnabry, Goretzka, Kimmich, Davies, Coutinho, Mueller i Lucas Hernandez. A więc za każdym razem kto inny otwierał koledze drogę do bramki. To pokazuje, że Bayern jest zespołem totalnym, w którym wszyscy atakują, każdy ma prawo zaszaleć z przodu (lecz oczywiście wtedy koledzy pilnują tyłów). Bayern najkrótszą drogą zmierza ku bramce rywali, nie trwoni na boisku czasu, nie pieści się z rywalem. Absolutnie się go też nie boi, nie jest mu nawet potrzebny defensywny pomocnik. Każdy z zawodników wielkie umiejętności wprzęga w maszynę, pracuje na chwałę kolektywu. Grę w obronie cechuje twardość i szybkie odzyskiwanie piłki, w kilka sekund po jej stracie, ofensywną zaś szybkość, wymienność pozycji, gra bez przyjęcia, pomysłowość, inspiracja, pełne zaangażowanie mentalne każdego futbolisty.
Wyjściowe ustawienie Bayernu, prozaiczne
1-4-2-3-1 (zmiany nie powodowały przemeblowania, jedynie Coman i Coutinho zamienili się skrzydłami po wejściu na boisko Brazylijczyka w 75 minucie), jest jednak optymalne, leży na muskularnym ciele jak garnitur od najlepszego krawca. Hansi Flick słusznie doszedł do wniosku, że żadne taktyczne wydziwianie nie jest jego ekipie potrzebne. Niech zajmują się nimi rywale. W meczu z Barceloną schemat gry wyglądał tak: obaj boczni obrońcy atakowali z równym zacięciem. W środku pola Thiago grał bardziej statycznie, pozycyjnie, zaś Goretzka w swoim stylu ciągle ruszał do przodu, z zaskoczenia atakując pole karne rywali.
Forma piłkarzy. Robert Lewandowski był w meczu z Barceloną aktorem niby drugoplanowym, ale jednak ważnym, bo gracze rywali poświęcali mu dużo uwagi, a on gdzieś do boku odprowadzał ich z rejonu boiska, którym szedł atak. Znów genialny jest Thomas Mueller (Barcelonie w 5 meczach strzelił 6 goli, w piątek zagrał po raz 113 w Champions League, bijąc rekord Niemiec należący do Philippa Lahma), Joshua Kimmich wrócił na prawą obronę jak do domu, a Alphonso Davies to wielkie odkrycie tego sezonu w Europie, w tej chwili najlepszy lewy obrońca świata. Thiago jeszcze w Bayernie nie grał tak pewnie jak teraz, Leon Goretzka z taką fantazją, Serge Gnabry tak przebojowo, a Ivan Perisić tak wyrachowanie. Najsłabiej prezentował się środek obrony.
Prognoza na półfinał. Flick wie o tym, że David Alaba i Jerome Boateng odstają formą od kolegów i wie, że Rudi Garcia też to wie. Za Boatenga raczej zagra więc przeciwko Lyonowi ozdrowiały już Suele, kto wie, czy Lucas Hernandez nie zastąpi Alaby. Gdyby pewniejszy, jako rezerwowy prawy obrońca, był Alvaro Odriozola, być może Kimmich wróciłby do drugiej linii, co i tak zresztą jest niewykluczone. Jednak Flick układając skład i taktykę, raczej nie będzie zbyt intensywnie myślał o rywalu i o tym, jak go zatrzymać, lecz obierze strategię blitzkriegu.
OL, czyli pojętny uczeń
Mecz ćwierćfinałowy. Pep Guardiola ustawiając zespół w systemie 1-3-5-2, z dwoma tylko napastnikami, strzelił sobie w stopę. Piłkarzom City podczas rozgrywania ataku pozycyjnego, na który byli skazani przez prawie cały mecz, brakowało opcji podania do przodu, bo na wahadłach grali obrońcy (Kyle Walker i Joao Cancelo), a nie skrzydłowi. W dodatku obrona podchodziła pod linię środkową i była tego dnia wyjątkowo gapowata, co gracze z Lyonu wykorzystali przy golach na 1:0 i 3:1, zagrywając piłki na wolne pole i nie paląc akcji. Przy wyniku 2:1, po kolejnej akcji najlepszego na placu Kevina De Bruyne’a, do pustej bramki nie trafił Raheem Sterling, a chwilę później padł ostatni gol dla OL.
Jak grają. Lyon też zaprezentował ustawienie 1-3-5-2 (zmiany personalne nie naruszały schematu), które było jednak nieco asymetryczne.
Owym zawodnikiem grającym inaczej niż reszta był absolutny lider zespołu, Houssem Aouar. Raz był pomocnikiem cofającym się bardzo głęboko, pod linię obrony, za chwilę zamieniał się w trzeciego napastnika. Imponował inteligencją taktyczną. Zatykał rywalowi kanały komunikacyjne. To kluczowy zawodnik w schemacie Garcii. Pozostałych jego ludzi można określić mianem robotów. Każdy odpowiada za swoją działkę i skrupulatnie wykonuje zadania. Trochę gorzej jest z asekurowaniem kolegów, ale na ospałe City wystarczyło i to. Gra obronna to średni pressing, stojący na swoich posterunkach, czasami zbyt sztywno, obrońcy, przesuwający się formacją pomocnicy i nękający rywali od tyłu napastnicy. Pomysłem na atak jest szukanie wolnych przestrzeni za plecami obrońców rywali dla szybkich i zdecydowanych napastników.
Forma zawodników. Garcia pokazał czterech atakujących, a najsłabiej zaprezentował się w teorii najlepszy z nich, Memphis Depay. Toko Ekambi wypracował pierwszego gola, Moussa Dembele wszedłszy w 75 minucie za Depaya strzelił dwa kolejne, a Jeff Reine-Adelaide miał udział przy tym ostatnim. Wielki mecz rozegrał w bramce Anthony Lopes. W obronie Marcal był znakomity, Jason Denayer niezły, a Marcelo słaby. Z duetu wahadłowych o wiele więcej chęci do ataku pokazał Maxwell Cornet. Aouar zaliczył dwie asysty, pozostali pomocnicy, także rezerwowi, Thiago Mendes i Kenny Tete, niczym się nie wyróżnili.
Prognoza na półfinał. Lyon postara się jeszcze bardziej ścieśnić szeregi. Może zaatakuje na początku, by zaskoczyć rywala, ale potem na pewno Bayern będzie musiał oblegać zamek. Skład raczej wyjdzie taki sam, z jakąś zmianą ewentualnie w linii napadu.
TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 33/2020)