Z czysto sportowego punktu widzenia, decyzja klubów Premier League o uhonorowaniu śmierci królowej Elżbiety II poprzez odwołanie meczów, które zaplanowano na najbliższy weekend, wielu drużynom jest bardzo na rękę. Pozwoli bowiem złapać oddech w bardzo intensywnym okresie. Odpocząć i popracować.
W trakcie piątkowego spotkania zorganizowanego w samo południe czasu polskiego członkowie angielskiej ekstraklasy postanowili, iż w sobotę, niedzielę i poniedziałek nie będą grali w piłkę. Krajowe władze nie narzuciły im postawienia takiego kroku, ale po konsultacji zgodnie uznano, iż to najlepsze możliwe rozwiązanie w tym trudnym i wyjątkowym czasie dla całej Wielkiej Brytanii. Trwa żałoba po odejściu uwielbianej monarchini. Wszystko inne zeszło na dalszy plan. Futbol też.
Na razie nie wiadomo, kiedy Anglicy wznowią zmagania ligowe. Być może za tydzień, a być może dopiero po przerwie reprezentacyjnej. Niezależnie jednak od długości jego trwania, urlop od rywalizacji na niwie Premier League przyda się każdemu, kto bierze w niej udział.
Każdy jest bowiem świeżo po zakończeniu kompletowania kadry, z której będzie korzystał w najbliższych miesiącach. Większość klubów do ostatnich godzin, a nawet minut letniego okna transferowego starała się wzmocnić drużynę. Teraz trenerzy zyskali dodatkowy, niespodziewany i niezwykle cenny czas na wkomponowanie do zespołów nowych piłkarzy. Przekazanie im swoich pomysłów na grę oraz dokładne wytłumaczenie ról, jakie mają w niej pełnić przybyli przed chwilą zawodnicy. Ci otrzymali natomiast szansę na lepsze i szybsze odnalezienie się w nowym miejscu pracy. Poznanie szkoleniowców, kolegów, zasad panujących zarówno na murawie, jak i w szatni. O wszystko to łatwiej, gdy nie trzeba przygotowywać się do meczu, rozgrywać go, a następnie się po nim regenerować. Gdy można spędzić więcej czasu w ośrodku treningowym.
Nie wszyscy będą go mieli tyle samo. W miniony wtorek, środę i czwartek wystartowały europejskie puchary. Ci, którzy reprezentują w nich Anglię – a więc Manchester City, Liverpool, Chelsea, Tottenham, Arsenal, Manchester United i West Ham – nie czekali na rozegranie spotkania od poprzedniego weekendu, a na rozegranie jeszcze następnego nie poczekają do momentu powrotu zmagań ligowych, ponieważ już w środku kolejnego tygodnia znów wystąpią na arenie międzynarodowej. Oni skupią się przede wszystkim na odpoczynku, choć pracować też oczywiście będą. Ulga jest jednak zapewne spora. Wymazanie jednego lub dwóch meczów z wrześniowego terminarza oznacza, iż zamiast sześciu czy siedmiu starć na przestrzeni około trzech tygodni, odbędą cztery czy pięć. To istotna różnica.
Kto na odwołaniu kolejki może zyskać najwięcej?
Brighton, bo szuka następcy Grahama Pottera i wie, że nie musi się zanadto spieszyć z wyborem, ponieważ nowy opiekun drużyny nie zadebiutuje w nowej roli do października. Niezależnie bowiem od tego, czy w kolejny weekend Premier League wróci do gry czy nie, do potyczki Mew z Crystal Palace nie dojdzie. Została ona przełożona z uwagi na zapowiadany strajk kolejarzy.
Chelsea, bo zwolniła Thomasa Tuchela i zatrudniła Grahama Pottera, który potrzebuje czasu na poznanie nowych podopiecznych i poukładanie wszystkich futbolowych klocków po swojemu. To, co udało się zaoszczędzić na braku konieczności rozgrywania meczu z Fulham, rzecz jasna Anglika nie zbawi, ale na pewno pomoże.
Liverpool, bo rozpoczął sezon ligowy najgorzej za kadencji Juergena Kloppa, w Europie dostał największe lanie od 1966 roku (!) i generalnie prezentuje się bardzo kiepsko. Zupełnie niepodobnie do siebie. Niemiecki szkoleniowiec mówił o trudności, jaka wiąże się z odbudowaniem formy przy jednoczesnym rozgrywaniu spotkań co dosłownie kilkadziesiąt godzin, a teraz los podał mu pomocną dłoń. Identycznie, jak w przypadku Pottera – nie zbawienną (już we wtorek The Reds zmierzą się z Ajaksem), ale pomocną.
Bournemouth, bo po rozstaniu ze Scottem Parkerem wciąż szuka nowego trenera. Ma większy komfort, by znaleźć odpowiadającego mu kandydata, choć nie można napisać, by Gary O’Neil, tymczasowy opiekun zespołu, go Wisienkom nie dawał. W dwóch występach pod jego wodzą beniaminek zdobył przecież cztery punkty.
Nottingham Forest, bo latem przeprowadziło rewolucję kadrową na skalę 22 (!) nowych piłkarzy. Steve Cooper zdecydowanie ma komu tłumaczyć, o co chodzi w jego taktyce. Właśnie zyskał ku temu kilka dodatkowych sesji treningowych.
Leicester City, bo zaczęło sezon najgorzej w całej lidze i musi pozbierać się po trudnym, nieudanym oknie transferowym. Być może z pomocą chwili przerwy od grania o punkty zdoła to zrobić, by następnie odbić się od dna tabeli.
Na odwołaniu weekendowej kolejki sportowo zyskać mogą jednak wszystkie kluby Premier League. Wszystkie mają szansę złapać oddech, odciąć się od transferowania i grania. Odpocząć i popracować. Rachunek za taką opcję zostanie wystawiony w dalszej części sezonu, wszak kiedyś trzeba będzie te zaległe spotkania rozegrać, a co za tym idzie – zrzec się możliwości złapania oddechu. W tym momencie nie ma jednak sensu się tym martwić.
Maciej Sarosiek