Przejdź do treści
Piękno tkwi w różnorodności

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Piękno tkwi w różnorodności

Państwo już wiecie, kto w niedzielny wieczór błyszczał w finale Ligi Mistrzów, a ja jeszcze, pisząc te słowa, nie. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza poświęcić tu kilka ciepłych zdań Neymarowi. Wszystko jedno czy został bohaterem meczu z Bayernem czy też zbłaźnił się do kwadratu, nie ma to żadnego znaczenia.



Lewandowski to biblijna Marta, robiąca wszystko, by zakrzątnąć się wokół otrzymanego od Boga, natury, losu, wszystko jedno kogo, daru, talentu – pisze Leszek Orłowski. (fot. Reuters)


LESZEK ORŁOWSKI

Tak, zaprawdę, duch tchnie kędy chce. Gdyby kierował się tym, jak kto zasłużył na jego wsparcie, to cały strumień tegoż skierowałby na pomagającego jak się da mocom z zaświatów, świadomego swych celów, atutów i ograniczeń, będącego niezwykle inteligentnym człowiekiem Roberta Lewandowskiego. Nie marnowałby potencjału na takiego gagatka jak Neymar. Ale jednak robi to, uśmiecha się także do niego. Jakiś zamysł, jakaś idea musi za tym stać.

I stoi. Weźmy choćby znaną wszystkim opowieść Św. Łukasza o wizycie Chrystusa w domu dwóch sióstr, Marty i Marii z Betanii (oraz ich brata Łazarza). Pierwsza krzątała się chcąc mu jak najlepiej posłużyć, a druga siedziała u jego stóp i słuchała, co mówi. Gdy Marta poprosiła Jezusa, by nakazał Marii jej pomóc, ten odparł: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.


Już wszystko jest jasne, prawda? Lewandowski to biblijna Marta, robiąca wszystko, by zakrzątnąć się wokół otrzymanego od Boga, natury, losu, wszystko jedno kogo, daru, talentu. Przykłada się do treningów, dba o zdrowie, dietę. Neymar zaś tylko siedzi i wsłuchuje się w to, co podpowiada mu jego geniusz. Wychodzi na boisko nie po to, by realizować zadania taktyczne, grać w myśl jakiejś przyjętej wcześniej koncepcji, lecz by kierować się instynktem, improwizować, od razu wcielać w życie każdy najśmielszy nawet pomysł, który przyjdzie mu do głowy. Lewy to refleksja i wyrachowanie, Neymar – spontaniczność. Można zresztą, mówiąc o Brazylijczyku, iść dalej w skojarzeniach. Czyż nie należy mu wśród świętych (czyli asów) współczesnego futbolu przyznać takiego miejsca, jakie wśród świętych chrześcijańskich ma Franciszek, ów prostaczyna boży, gotowy zachwycić się każdym kwiatkiem? Oczywiście, gdy wykroczymy poza boisko okaże się, że Święty Franciszek współczesnego futbolu jest pazerny na pieniądze jak mało kto, inaczej niż oryginał, ale dopóki pozostajemy na zielonej murawie, to chyba wolno snuć takie analogie. Neymar zachwyca się podczas gry możliwościami, jakie stwarza mu własna technika, ale także ruchy partnerów, ustawienie rywali i ten zachwyt nad pięknem futbolu, nam wszystkim przecież także nieobcy, po prosu widać w jego grze. To, że, przynajmniej do finału, był koszmarnie nieskuteczny nie jest najistotniejsze: co u każdego innego futbolisty by denerwowało, jemu dodawało tylko uroku. Tak to już bowiem jest, że perwersyjną sympatią zawsze darzymy tych bohaterów filmowych i literackich, którzy żyją w myśl zasady „łatwo przyszło, łatwo poszło”. Zwłaszcza jeśli koledzy są bardziej skrzętni i uda im się co jakiś czas zapakować do sieci kilka ryb złowionych przez artystę.

Przez lata świat żył rywalizacją Cristiano Ronaldo z Leo Messim. W tym przypadku opisana powyżej różnica między gwiazdami też występowała, ale nie była tak oczywista jak między Lewandowskim a Neymarem. Oni wyznają bowiem dwie całkiem różne wizje futbolu. Lewandowski mógłby podpisać się pod zdaniem pewnego pisarza, że natchnienie miewa przeważnie w godzinach pracy. Neymar słysząc je nie zrozumiałby, o co chodzi, trzeba by mu trzy razy powtórzyć i wyjaśnić clou. On bowiem innego stanu niż natchnienie nie zna. Dobrze, że są obaj, piękno świata polega na różnorodności.

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (34/2020)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 44/2024

Nr 44/2024