Orłowski z Madrytu: Stolica ocalała
Raz już, w 1959 roku, Madryt miał dwóch reprezentantów w półfinale najważniejszych europejskich rozgrywek. To jednak stare dzieje. Odkąd istnieje Liga Mistrzów, zaszczyt ten spotkał tylko Mediolan, Londyn i teraz stolicę Hiszpanii. Jak dwa szalone dni z Champions League wyglądały w ubiegłym tygodniu?
Z MADRYTU LESZEK ORŁOWSKI
Nawet sam główny macher UEFA Gianni Infantino nie był w trakcie losowania półfinałów pewien, czy przepisy dopuszczają dwa mecze na tym szczeblu rozgrywek dzień po dniu w jednym mieście. W końcu okazało się jednak, że można. A dlaczego pierwszy, wtorkowy, odbył się na Vicente Calderon, a drugi, środowy, na Santiago Bernabeu, choć z przebiegu losowania wynikało, że kolejność powinna być odwrotna?
Vicente Calderon jak Pałac Kultury
Otóż wynikło to z różnicy między oboma obiektami, dotyczącej pojemności medialnej. Mecze wtorkowe, jak kibice doskonale wiedzą, pokazywane są tylko w stacjach kodowanych, zaś środowe także w otwartych. Tak więc na środę trzeba przygotować znacznie więcej stanowisk komentatorskich. A na Vicente Calderon odpowiedniej przestrzeni po prostu brakuje. Swoich sprawozdawców przysłały na obiekt Atletico wszystkie 43 stacje kodowane z Europy i świata pokazujące Champions League. Padł także rekord jeśli chodzi o liczbę akredytowanych dziennikarzy radiowych i piszących. Trzeba było przenosić krzesła, dostawiać pulpity. Gdyby jeszcze doszli komentatorzy i reporterzy… środowi, nastąpiłby jakiś kataklizm.
Atletico niebawem, najdalej za dwa lata, opuści swój, najdziwniejszy stadion świata, imienia Vicente Calderona, i przeniesie się na przebudowywany stadion olimpijski La Peineta. Dlaczego najdziwniejszy? Po pierwsze z powodu trybuny wiszącej nad autostradą i rzeką Manzanares. Gdyby ktoś się uparł, to mógłby wstać ze swojego miejsca, zrobić trzy kroki do tyłu i skoczyć na główkę w otmęty. Po drugie ma niepowtarzalną architekturę wnętrz. Są one utrzymane w stylu socrealistyczno-habsburskim. Bywalec warszawskiego Pałacu Kultury czułby się w środku Vicente Calderon jak w domu. Te wysokie sufity, ten kolor, ten zapach… Po trzecie są to dwa stadiony w jednym. Na pierwszych piętrach, tam gdzie poruszają się VIP-y, wszystko wygląda bardzo schludnie. Ale im wyżej, tym gorzej. Pod dachem napotykamy już klimaty z ulicy Brzeskiej w Warszawie: liszaje, poodbijane schody, śmieci.
Miałem okazję zajrzeć też do loży prezydenckiej. Lotnicze, miękkie fotele, kafelki, wysprzątane. Prezydent Enrique Cerezo bez obaw mógł przyjąć Księcia Asturii, czyli następcę tronu, Don Felipe wraz małżonką Letyzią: oboje są zagorzałymi kibicami Atletico. Natomiast Jego Wysokość Juan Carlos popiera Real i on z kolei był w środę gościem Florentino Pereza na meczu Realu z Bayernem.
(…)
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!