Przejdź do treści
Lubański dla PN.pl: Nie czuję się emerytem

Polska Reprezentacja Polski

Lubański dla PN.pl: Nie czuję się emerytem

65 lat temu, 28 lutego 1947 roku urodził się w Gliwicach Włodzimierz Lubański, znakomity napastnik reprezentacji Polski. – Nie mogę narzekać na moją karierę piłkarską – mówi nam w dniu urodzin solenizant.

Lubański grając swego czasu z orzełkiem na piersi strzelił 50 goli, co zweryfikowano potem do liczby 48. Mimo to Lubański pozostaje rekordzistą w liczbie bramek zdobytych dla biało-czerwonych.

– Jak czuje się jubilat przekraczający magiczną liczbę 65, oznaczającą wiek emerytalny?
– No, na pewno nie czuję się emerytem, tyle że metryki nie da się oszukać.

– Co uważa pan za swój największy sukces sportowy?
– Trudno mówić o jednym sukcesie, bo medali i tytułów trochę zdobyłem. Na pewno ważne było złoto olimpijskie wywalczone w 1972 roku w Monachium oraz osiągnięcie finału Pucharu Zdobywców Pucharów dwa lata wcześniej z Górnikiem Zabrze. Nie mogę narzekać na karierę piłkarską, którą zacząłem w wieku szesnastu lat.

– Mimo kontuzji, której doznał pan w meczu z Anglią w 1973 roku.
– Kontuzje się zdarzają, ale mi przede wszystkim szkoda jest tych kilkunastu miesięcy, gdy się leczyłem, a w tym czasie reprezentacja Polski, której wcześniej byłem kapitanem, została beze mnie trzecia na świecie.

– A może największym sukcesem było to, że w ogóle wrócił pan na boisko po tak ciężkiej kontuzji? Później przez wiele sezonów z powodzeniem radził pan sobie w belgijskiej ekstraklasie, która w latach 70. i 80. XX wieku uznawana była za jedną z silniejszych lig w Europie?
– Nie chciałbym demonizować swojego powrotu na boisko, ale na pewno kosztowało mnie to wiele wysiłku i wyrzeczeń. Ale było warto, bo wróciłem także do drużyny narodowej, której pomogłem awansować na mundial w Argentynie. A mając 36 lat jako zawodnik Valenciennes potrafiłem jeszcze zostać królem strzelców francuskiej drugiej ligi.

– Z kim najlepiej lubił pan grać?
– W Górniku Zabrze z Zygfrydem Szołtysikiem, w reprezentacji z Kaziem Deyną, w Lokeren z Duńczykiem Prebenem Elkjaerem Larsenem i Belgiem Rene Verheyenem.

– Którzy trenerzy mieli największy wpływ na pańską karierę piłkarską?
– Na pewno ten pierwszy, czyli profesor Jerzy Cich, a potem Michał Matyas, Antoni Brzeżańczyk, Węgier Geza Kaloscay i już w Lokeren Czech Ladislav Novak.

– Odnoszę wrażenie, że jest pan zbyt mało wykorzystywany przy organizacji finałów Euro 2012…
– Tak bym tego nie nazwał, bo jestem przecież przyjacielem Euro 2012, być może będę komentował mecze tego turnieju w telewizji, jestem także ambasadorem centrum pobytowego w Gniewinie, w którym podczas mistrzostw Europy zamieszkają Hiszpanie – mistrzowie świata i Europy.

– A będzie pan obecny na otwarciu Stadionu Narodowego w Warszawie.
– Miałem zaproszenie, ale niestety, obowiązki zatrzymały mnie w Belgii.

Rozmawiał Zbigniew Mroziński
„Piłka Nożna”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 44/2024

Nr 44/2024