AS Roma zanotowała kolejne potknięcie. Tym razem podopieczni Jose Mourinho zremisowali 2:2 z Sassuolo.
Jose Mourinho miał odmienić AS Romę. No właśnie – miał. Jak dotąd portugalskiemu trenerowi nie udało się bowiem zmienić oblicza „Giallorossich” na lepsze. Miała być walka o najwyższe cele, w tym przede wszystkim scudetto, a jest tylko rywalizacja o dostęp do czołówki klubów Serie A.
Trzeci mecz z rzędu bez zwycięstwo właśnie stał się faktem. O ile porażkę z Interem, pretendentem do mistrzowskiego tytułu, można wytłumaczyć w racjonalnych kategoriach, o tyle remisy z przeciętną Genoą i Sassuolo już nie.
Oba wspomnianego spotkania są kwintesencją ostatniej prezencji Romy pod wodzą Mourinho. Przebieg boiskowych wydarzeń, poza nielicznymi fragmentami, pozostawia sporo do życzenia, a punktowanie odbywa się raczej drogą szczęścia aniżeli piłkarskich argumentów.
Tammy Abraham dał rzymianom prowadzenie po strzale z rzutu karnego, lecz po przerwie Chris Smalling wbił sobie samobója, kolejne trafienie dołożył Hamed Traore, i tylko bramka w doliczonym czasie gry autorstwa Bryana Cristante uratowała przed kompromitacją z kończącym mecz z dziesiątkę Sassuolo.
– The Special One, to nie tak miało wyglądać! – zdają się myśleć w Rzymie.
jbro, PilkaNozna.pl