Klątwa Camp Nou wciąż obowiązuje
Getafe jeszcze nigdy w historii nie wygrało z Barceloną na Camp Nou. Nie inaczej było tym razem. Podopieczni Ronalda Koemana odnieśli zwycięstwo w stosunku 2:1.
Depay wyrasta na najważniejszego piłkarza Barcelony w ofensywie. (fot. Reuters)
Mecz od początku nie układał się po myśli Getafe. Już w drugiej minucie stracili gola. Wszystko za sprawą Jordiego Alby i Sergi Roberto. Ten pierwszy dośrodkował, a ten drugi strzelił nie do obrony dla bramkarza.
Michel i spółka bynajmniej nie zamierzali składać broni, czego dali namacalny dowód w minucie numer „dziewiętnaście”, kiedy to zespołową akcję ofensywną skutecznie sfinalizował Sandro Ramirez.
Ostatnie słowo należało jednak do „FCB”. Zostało wypowiedziane w trzydziestej minucie. Wówczas na listę strzelców wpisał się niezawodny Memphis Depay. Jak się później okazało, Holender ustalił końcowy rezultat meczu.
Meczu, który dla Getafe był 19 w historii rozegranym na Camp Nou przeciwko Barcelonie. I co? I nic. Czarna klątwa trwa nadal. Na premierowe zwycięstwo „Los Azulones” czekają już ponad półtorej dekady.
Zupełnie inne humory panują w zespole pod wodzą Koemana. „Blaugrana” awansowała bowiem na czwarte miejsce w tabeli La Liga. Pod względem liczby zdobytych punktów, a ma ich na koncie siedem, jest liderem ex aequo z Realem, Seviilą i Valencią.
jbro, PilkaNozna.pl