Jamal i inni, czyli co skrywa Bayern?
Bayern Monachium to kolos. Monstrum nie na glinianych, lecz granitowych nogach. Najbardziej utytułowany klub ubiegłego roku do swojej pozycji szedł równolegle różnymi dróżkami. Odważne i długo wyczekiwane inwestycje w gwiazdy, precyzyjnie nastawione radary na młodych-zdolnych z całego świata, w końcu też bystre światło na oczko w głowie: własną akademię.
Jamal Musiala to wyjątkowo gorące nazwisko. Już głośne, choć mowa cały czas o chłopcu z rocznika 2003, który ma jednak na koncie kilkanaście ligowych gier, w tym trzy bramki, i sporo trofeów – od triumfu w Bundeslidze po klubowe mistrzostwo świata.
Ząbki – Monachium
Jego postępy nie mogły pozostać niezauważone. I nie zostały. Do gry wkroczyły zatem federacje – angielska i niemiecka, a każda z nadzieją, że nie jest spóźniona. Walka o młody talent posługujący się dwoma paszportami wciąż trwa. Niemcy nie pasują, ale na uprzywilejowanej pozycji wydają się być Anglicy – to oni dali chłopakowi szansę występów w reprezentacji Trzech Lwów w kategoriach młodzieżowych: od U-15 do U-21, z maleńką przerwą na U-16, kiedy Jamal akurat ubierał… niemiecką koszulkę. We wrześniu 2019 roku, jako angielski kadrowicz do lat 17, wziął udział w turnieju o Puchar Syrenki. W Ząbkach młodzi Anglicy okazali się lepsi od Polaków w składzie z Mosórem, Kozłowskim i Buksą.
– Rywal miał mocną ekipę. Harvey Elliott był już po debiucie w Premier League, Jude Bellingham dziś ogrywany jest w Borussii Dortmund, a Musiala w Bayernie. Utkwił mi w pamięci nie tylko dlatego, że zdobył bramkę. Widać było u niego niesamowitą łatwość gry jeden na jednego. Co jednak wcale nie znaczy, że Kacper Kozłowski wypadł wówczas gorzej od niego – uważa Marcin Dorna, opiekun naszej drużyny.
Niemcy muszą zagrać va banque – powołać Musialę do dorosłej kadry i dać mu zadebiutować w meczu o punkty. Ponoć Joachim Loew jest skłonny to uczynić już w wiosennej turze eliminacji MŚ. Natomiast szef kadry Albionu, Gareth Southgate, nie zamierza – przynajmniej według „The Times” – robić wyjątków nawet dla takiego zdolniachy jak skrzydłowy/ofensywny pomocnik/napastnik Bayernu. Wychodzi chyba z założenia, że podobny wyścig jest niemoralny; jeśli Jamal przyjmie propozycję Niemców, Anglia poradzi sobie i bez niego. Inna rzecz, że Southgate jest albo nie do końca przekonany do Musiali, albo niekonsekwentny. Kiedy ważyły się losy Tammy’ego Abrahama, napastnika o nigeryjskich korzeniach, pozwolił mu już w 2017 roku zagrać towarzysko z Niemcami i Brazylią, a dwa lata później przypieczętował jego los dwukrotnie desygnując do gry w eliminacjach ME. To nie wszystko. Wyceniany obecnie na 55 milionów euro pomocnik West Hamu Declan Rice miał za sobą sporo meczów w drużynach młodzieżowych Irlandii i nawet trzy towarzyskie w dorosłej reprezentacji Eire (po 90 minut z Francją, Turcją i USA), ale o punkty eliminacji Euro i Ligi Narodów zagrał dopiero u Southgate’a.
Lampard nie zdążył
Musiala lepiej mówi po angielsku niż niemiecku, ale to nie jest kryterium, którym ktokolwiek będzie kierował się w kontekście umocowania go w drużynie narodowej. Dyrektor sportowy DFB, Olivier Bierhoff, nie czekał na decyzję Southgate’a ani nie miał jego skrupułów i już rozmawiał z zawodnikiem o jego przyszłości. Bo ta, w przeciwieństwie do przeszłości, wciąż jest nieznana.
Przypomnijmy w skrócie. Urodził się w Stuttgarcie. Ojciec Nigeryjczyk, matka Niemka, która jako zdolna studentka otrzymała stypendium naukowe na uniwersytecie w Southampton. Rodzina zatem opuściła oponiarskie zagłębie w Szwabii (Fulda) i ruszyła osiedlić się, w zamyśle na pół roku, z czego zrobiły się jednak lata całe, na południu Wysp. Obóz piłkarski dla dzieci zaowocował propozycją kontynuowania kariery malca w szkółce Świętych, a za chwilę koniecznością wyboru – Chelsea czy Arsenal? Jamal popłakał się z emocji i w wieku 8 lat wybrał koszulkę The Blues, a rodzina przeniosła się do Londynu. Był na tyle dobry, że kierowano go do starszych kategorii wiekowych. Nawet w reprezentacji Anglii U-15 zadebiutował jako trzynastolatek, w zespole osiemnastolatków CFC – mając 15 lat.
Trudno było go nie dostrzec, a już na pewno nie mogli przeoczyć mający na oku wszystkich najzdolniejszych europejskich juniorów operatorzy radarów wycelowanych na świat z Monachium. Dopięli swego, mimo że Jamal czuł, że jego czas na Stamford Bridge wkrótce może nadejść. Frank Lampard stawiał na młodzież – dał szansę Abrahamowi, Mountowi, dałby pewnie Musiali, tyle że nie zdążył. Magia Bayernu zawładnęła wyobraźnią nastolatka. W lipcu 2019 roku znów więc przeprowadził się do Niemiec, tym razem do Bawarii, a wraz z nim jego rówieśnik Bright Arrey-Mbi. Musiala miał szczęście – dostał się do grupy Miro Klose. Pod okiem zdobywcy 71 bramek dla reprezentacji RFN szlifował umiejętności już w akademii FCB. Rozwijał się ekspresowo. Trafił najpierw do U-17, kilka miesięcy później już był w U-19, a po niecałym roku od debiutu w nowym klubie stał się piłkarzem rezerw i przy okazji drugim najmłodszym strzelcem gola w historii Regionalligi. – Ten chłopak jest lodowato zimny, przed meczem sfocusowany wyłącznie na jednym celu – opowiadał Stefan Hoeness, syn Uliego, wówczas trener rezerw. Kolejnym, naturalnym krokiem, był awans do kadry I zespołu. Debiut w Bundeslidze w wieku 17 lat i 115 dni oznaczał najlepszy wynik w historii Bayernu. 90 dni później Musiala trafił do siatki ustanawiając kolejny wewnętrzny rekord Bawarczyków, z tabeli wyników wygumkowując wyczyn Roque Santa Cruza.
Akademię swą widzę ogromną
Poszło więc szybko. W dorosłym futbolu, choć jeszcze nieokrzesany i wątły fizycznie, także wyróżnia się dynamiką, techniką, umiejętnościami dryblingu. Eksperci wskazują podobieństwa z Dele Alli, gwiazdą Spurs. W każdym razie notuje liczby i rośnie. Dosłownie i w przenośni. A choć stanowi wysoki, to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, którą Bawarczycy sobie nagromadzili i czekają aż z jej pomocą zaczną miażdżyć konkurencję. W pewnym momencie bowiem, jeden z najbogatszych, a przy okazji najrozsądniej zarządzanych klubów na świecie zorientował się, że za chwilę obudzi się z ręką w nocniku. Walka o talenty jest kosztowna. Czasem uda się przelicytować konkurentów, czasem nie. Zawsze jednak związane jest to z dużymi wydatkami. Lepiej wykopać i oszlifować własne diamenty.
A tylko pozornie zastępy wychowanków FCB robią piorunujące wrażenie. Nie ma przecież klubu na świecie który nie zestawiłby imponującej jedenastki złożonej z wychowanków, zwłaszcza gdy klub ów ma skończone 100 lat. Zatem w szeregi Bawarczyków w wieku kilku, najwyżej kilkunastu lat trafiali Schwarzenbeck, Maier, Beckenbauer, Babbel, Lahm, Hummels, Alaba, Hamann, Kroos, Thomas Mueller, Schweinsteiger i wielu innych. Wyliczanka brzmi nieźle, dopóki nie zajrzy się za szafę.
Kilka miesięcy temu na portalu goal.com pojawiło się pytanie „Dlaczego Bayern nie produkuje więcej supergwiazd?”. 10 lat temu w Monachium zadebiutował David Alaba, a od czasu premiery Austriaka jeszcze kilku innych absolwentów klubowej akademii zdołało dostać się do I drużyny. Przy wejściu na witrynę Bayern Youth Academy pojawiło się w związku z tym – podaje autor tekstu – intro: „Co mają wspólnego David Alaba, Holger Badstuber, Bastian Schweinsteiger, Owen Hargreaves i Sammy Kuffour?”. Otóż cała piątka faktycznie przeszła przez system szkolenia młodzieży niemieckiego rekordmeistera, sęk jednak w tym, że Alaby zaraz w klubie nie będzie, trzech z wymienionej piątki jest już na emeryturze, a Badstuber „urzęduje” w rezerwach Stuttgartu, w Regionallidze.
No więc jak to jest z tym słynnym systemem szkolenia i dopływem świeżej krwi? Faktycznie tak źle? Niekoniecznie. Niespełna rok temu transfermarkt.de podał jedenastkę zawodników, którzy wywodzą się z akademii Bayernu i wciąż grają w piłkę, wraz z ich ówczesnymi wycenami oraz klubową przynależnością. A zatem: Leopold Zingerle (Paderborn, 1,2 mln euro) – Badstuber (Stuttgart, 1,2), Mats Hummels (BVB, 24), Alaba (Bayern, 52) – Kroos (Real, 48), Emre Can (BVB, 24), Marco Richter (Augsburg, 8), Philipp Max (Augsburg, 13,5), Mueller (Bayern, 25,5) – Karim Adeyemi (Salzburg, 6,7), Joshua Zirkzee (Bayern, 6,3).
Cofnijmy się jeszcze trochę. Rok 2017 był dla Bayernu istotny – wówczas kosztem 70 mln euro otworzono nowoczesną akademię: FC Bayern Campus. To miał być przełom. W Monachium widzieli bowiem wyraźnie, że dopływ świeżej krwi akademickiej do zawodowego zespołu jest marny. Uli Hoeness, cytowany przez goal.com twierdził bez ogródek, że właśnie od czasu Alaby żaden piłkarz nie zbliżył się do niego poziomem, nie potrafił wywalczyć takiej pozycji w I drużynie. A przecież nawet Austriak nie jest klasycznym wychowankiem, bo jako 16-latek pokonał 400 kilometrów dzielących Wiedeń od Monachium, fioletową koszulkę Austrii zamieniając na czerwień młodzików Bayernu.
– Akademia była naszym marzeniem od wielu lat. Nasi pracownicy mają infrastrukturę lepszą niż jakakolwiek inna – zapewniał Hoeness, wskazując, że właśnie nowa inwestycja jest najwłaściwszą odpowiedzią na szaleństwo piłkarskich transferów i zarobków. Campus zajmuje 30 ha, posiada stadion na 2,5 tys. miejsc, 7 boisk treningowych, halę, internat i wszystko co jest wymagane, a nawet więcej, w podobnych ośrodkach. Plan założony na początku był prosty – dojść do modelu, gdy co roku przynajmniej jeden absolwent akademii zasili kadrę I zespołu. Docelowo zaś – być pod względem „produkcji” lepszym od Dortmundu, Hoffenheim czy Lipska.
No więc produkcja wciąż trwa. Pamiętać jednak warto, że wielu młodych zawodników utożsamianych powszechnie z Bayernem, tak naprawdę nie jest produktem made in Munich. Zirkzee (obecnie wypożyczony jest do Parmy) przeniósł się do akademii w 2017 roku z Feyenoordu za drobne, Fiete Arp za 3 mln został pozyskany z HSV, Tanguy Kouassi w lipcu ubiegłego roku przybył z PSG. Nic nie kosztował, dziś wyceniany jest na ponad 10 mln. Kingsley Coman trafił do klubu jako 19-latek za dość poważne pieniądze. Alphonso Davies został kupiony za około 10 mln z Vancouver Whitecaps. Wszyscy dobrze wpisują się w model jaki Bawarczycy stosują od lat. Płacą za młodych piłkarzy, nie wychowują ich od maleńkości, ale też nie czekają aż trzeba będzie zapłacić 50-70 mln. Wolą dać mniej za nastolatka, nawet z ryzykiem, że może coś pójść nie tak, jak zdarzyło się to z Renato Sanchesem, którego transfer pochłonął 35 mln euro.
Klub niewątpliwie stawia na kreatywność, fantazję. Transfery Serge’a Gnabry’ego czy Leroya Sane nie są przypadkowe. To wszystko zawodnicy potrafiący grać indywidualnie, cieszyć grą, robić użytek z własnej techniki. Podobnie ma być z produktami bawarskiej akademii. Nie zaniedbując podstaw, uwalniać kreatywność. Bo w pewnym momencie niemiecki futbol gdzieś ją zatracił. Kilka lat temu, były znakomity ofensywny pomocnik Bayernu, a potem trener grup młodzieżowych i rezerw, Mehmet Scholl ogłosił na łamach „Der Spiegel”: – Tracimy bazę, piłkarskie podstawy. Dzieci powinny się bawić futbolem, nie wolno im tego zabraniać i zakazywać dryblingu. Zamiast tego potrafią dziś biegać do tyłu w osiemnastu wariantach taktycznych i ustawieniach, puszczając jednocześnie bąki.
Bayern chętnie więc skupuje talenty, ale musi też uważać. Kwasi Okyere Wriedt, król strzelców III ligi niemieckiej, po zakończeniu sezonu przeniósł się do Willem II i w Eredivisie zdobył już 5 bramek. Udało się za to zatrzymać Torbena Rheina. Nastolatek, wydarty swego czasu Hercie miał oferty z Barcelony i Arsenalu. To jednak debiut w Bayernie jest jego marzeniem, podobnie jak większości młodych chłopaków w Niemczech. Dlatego o przyszłość FCB nie ma potrzeby się martwić.
ZBIGNIEW MUCHA
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (8/2021)