I liga: Koszmarny debiut trenera
GKS Bełchatów wyraźnie przegrał z Sandecją Nowy Sącz. Brunatni wyrastają na poważnego kandydata do spadku.
Maciej Małkowski zdobył jedną z bramek dla Sandecji.
Na ławce Brunatnych w roli trenera zasiadł
Marcin Węglewski. To ważne zastrzeżenie, ponieważ wcześniej pełnił funkcję dyrektora sportowego GKS Bełchatów. Węglewski zastąpił
Artura Derbina, z którym niedługo przed wznowieniem rozgrywek rozwiązano kontrakt.
Sandecja robiła swoje, nie bacząc na problemy rywali. W 17 minucie Mateusz Klichowicz zagrał piętą na wolną pole po dalekim zagraniu, zaskoczony Michał Kołodziejski dotknął piłki ręką, lecz jej nie zatrzymał. Ofensor Sączersów pewnym strzałem pokonał Pawła Lenarcika. Kilka chwil później Michal Piter-Bucko znalazł się na skrzydle, dograł do doświadczonego Damiana Chmiela, który nawinął Adriana Małachowskiego i oddał mocne i celne uderzenie. GKS Bełchatów po niespełna 30 minutach był na łopatkach.
Brunatni mogli zdobyć gola kontaktowego, ale Przemysław Zdybowicz fatalnie przestrzelił po oskrzydlającej akcji Krzysztofa Wołkowicza, a strzał Bartosza Biela zastopował Daniel Bielica. W 43 minucie po zagraniu Klichowicza piłka trafiła w nienaturalnie ułożoną rękę Mikołaja Grzelaka. A że sytuacja działa się w polu karnym gospodarzy to sędzia musiał wskazać na wapno. Do piłki podszedł Maciej Małkowski i pewnym strzałem pokonał Lenarcika. Do przerwy było 3:0 dla Sandecji.
W drugiej połowie nie było już tak ciekawie. Sandecja miała wynik, więc oszczędzała siły przed maratonem kolejnych gier. GKS Bełchatów robił co mógł, żeby zdobyć choćby gola honorowego, jednak czegoś brakowało. Brunatni zaczęli koronawiosnę od porażki 0:3 z Sandecją.
W meczu Stomilu Olsztyn z Chrobrym Głogów obyło się bez bramek. W końcówce spotkania Adrian Benedyczak powinien zapewnić trzy punkty swojej drużynie, lecz zamiast do bramki trafił w dobrze ustawionego na linii Jakuba Mosakowskiego. 0:0 – to dobre podsumowanie tego co działo się w Olsztynie.
sul, PilkaNozna.pl