I liga: Historia przemawia za „Portowcami”
Po fantastycznej rundzie jesiennej, którą piłkarze Pogoni Szczecin zakończyli w fotelu lidera, w Szczecinie głośno mówi się o awansie. Klub z tradycjami, który od kilku lat tuła się po niższych ligach, wreszcie ma okazję powrócić na miejsce sprzed ery Antoniego Ptaka i brazylijskiej Pogoni.
W klubie nikt jednak nie chce głośno mówić o Ekstraklasie, bo wszyscy boją się kolejnego rozczarowania. Od dwóch lat kibice i działacze czekają na zespół, który zdoła powrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej. Najbliżej sukcesu była drużyna Piotra Mandrysza, która jako beniaminek po rundzie jesiennej zajmowała drugie miejsce w ligowej tabeli, tuż za plecami Widzewa Łódź.
Dobrą formę „Portowcy” zgubili jednak podczas przerwy zimowej, bowiem wiosną nie przypominali zespołu z początku sezonu. Ostatecznie Pogoń uplasowała się na piątej pozycji i zaprzepaściła szansę na powrót do Ekstraklasy. Teraz wszyscy w Szczecinie boją się, że historia może się powtórzyć.
– Teraz jesteśmy liderem, ale 38 oczek jeszcze żadnemu zespołowi nie dało awansu. Trzeba nadal powiększać swój dorobek punktowy. W kuluarach głośno mówi się o tym, że Pogoni ten awans się należy. Trzeba tylko pamiętać, że nikt nie daje przepustki do Ekstraklasy za darmo. Trzeba ją po prostu wyszarpać – mówił trener Pogoni, Marcin Sasal.
Za awansem Pogoni Szczecin do Ekstraklasy przemawia jednak nie tylko świetny zespół i dobra pozycja w tabeli, ale również… historia. Okazuje się bowiem, że w ciągu ostatniej dekady mistrz jesieni I ligi zawsze zdobywał przepustkę do najwyższej klasy rozgrywkowej.
W jednym tylko przypadku najlepszy zespół na półmetku rozgrywek musiał szukać szczęścia w meczach barażowych. W sezonie 2002-03 bezpośredni awans wywalczył Górnik Polkowice, który po rundzie jesiennej znajdował się za plecami Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. W pozostałych przypadkach wśród miejsc premiowanych awansem jedno zawsze należało do mistrza jesieni.
– Oby obecny sezon nie był wyjątkiem od tej reguły – śmieje się szkoleniowiec Pogoni. – Czasami fajnie jest wierzyć w statystyki. Ja sam jestem człowiekiem przesądnym i wiele różnych rzeczy nakładłem sobie do głowy. Głównie wierzę jednak w ciężką pracę. Bez niej możemy zapomnieć o awansie – nawet przy wsparciu historii – dodał Sasal.
Grzegorz Lemański, Piłka Nożna