Przejdź do treści
Dlaczego nasi trenerzy nie pracują poza Polską?

Polska Ekstraklasa

Dlaczego nasi trenerzy nie pracują poza Polską?

Polska myśl szkoleniowa to zwrot ironiczny. Polskiego trenera nikt w Europie nie chce. Polski trener jest słaby, bo nie pracuje za granicą. Jest w tym prawda, ale czy sama prawda?

PRZEMYSŁAW PAWLAK


Te wytarte hasła to w dużym stopniu demagogia. Analiza narodowości szkoleniowców zatrudnianych w najsilniejszych ligach Europy dowodzi, że podobne opinie można wydać o większości nacji. Osławionych trenerów holenderskich poza granicami swego kraju w pierwszej piętnastce rankingu lig UEFA pracuje czterech – to wciąż o czterech więcej niż Polaków, trudno jednak dojść do wniosku, że zalali Europę i krzewią swoją szkołę. A przecież nie oznacza to od razu, że miejsce holenderskiej myśli szkoleniowej jest na śmietniku. Przykład Erika ten Haga, który prowadzi znakomicie grający Ajax Amsterdam świadczy o tym dobitnie. Dlaczego zatem polscy trenerzy nie pracują w klubach zagranicznych, bo że prawie nikt poza naszym krajem ich nie zatrudnia jest przecież nie do podważenia?

Droga krajowa

– Podejrzewam, że około 90 procent zawodników, którzy grali poza granicami kraju na dobrym poziomie, zdecydowało się na powrót do Polski po zakończeniu karier. Nie zostawali za granicą, jak choćby Serbowie czy Chorwaci, którzy niekoniecznie chcieli wracać do siebie ze względu choćby na sytuację polityczną – mówi Michał Probierz, szkoleniowiec Cracovii. Ten fakt jest ważny. Jeśli prześledzimy, którzy trenerzy-obcokrajowcy zatrudniani są w piętnastu najsilniejszych ligach Europy, okaże się, że najczęściej mowa o szkoleniowcach znających język danego kraju (dwóch Szwajcarów i Austriak w Bundeslidze) lub byłych piłkarzach danych lig, którzy po pierwsze nie mają problemów komunikacyjnych, po drugie – znają rynek, ligę (Zinedine Zidane czy Diego Simeone w La Liga, Niko Kovac w Bayernie Monachium bądź Pal Dardai w Hercie Berlin, Igor Tudor i Sinisa Mihajlović w Serie A). Tą drogą „krajową” podążali też Henryk Kasperczak we Francji czy Piotr Nowak w Stanach Zjednoczonych. Kluby rzadko decydują się na oferowanie pracy szkoleniowcom kompletnie oderwanym od rzeczywistości danej ligi, wiedzę o niej nabierających dopiero w momencie podpisania kontraktu. W dodatku można odnieść wrażenie, że szuka się przede wszystkim trenerów z własnego rynku. Wyjątkami są ekstraklasy Anglii, Belgii czy Grecji, gdzie liczba cudzoziemców jest zbliżona do trenerów krajowych – w Premier League Anglicy są zmarginalizowani i raczej nie jest to przypadek, skoro żaden nie zdobył mistrzostwa od powstania Premier League, czyli od ponad ćwierć wieku. Holendrzy chętnie wyjeżdżają do pracy za granicę, ale u siebie obcokrajowców zatrudniają już nie tak chętnie (obecnie dwóch), w Serie A pracuje osiemnastu Włochów, w Primera Division siedemnastu Hiszpanów, w Ligue 1 szesnastu Francuzów, w Turcji i Chorwacji nie ma żadnego obcokrajowca, w Czechach jest jeden (Słowak), w Austrii trzech (dwóch Niemców i Holender). W większości omawianych przypadków rynki pracy dla trenerów są nie tyle zamknięte, ale szanse na zdobycie na nich zatrudnienia mają przede wszystkim obcokrajowcy spełniający określone warunki kulturowo-językowe, często związani z daną ligą już wcześniej, na przykład grając w nim w piłkę.

Być to bywać

– Z doświadczenia wiem, że dostanie się na obce rynki jest bardzo trudne. Nie chcę powiedzieć, że się tego pilnuje, ale na pewno priorytet przy zatrudnianiu mają trenerzy miejscowi, o polskim rynku nie zawsze można to powiedzieć. Na Wschodzie jednak trochę się to rozproszyło, co jest poniekąd pokłosiem dawnych wpływów Związku Radzieckiego, chodzi choćby o język. Przykładowo Rosjanin pracujący w Kazachstanie nie jest do końca traktowany jako obcokrajowiec, choć wiadomo, że cudzoziemcem przecież jest – mówi Marek Zub, jeden z nielicznych polskich szkoleniowców, który zatrudniany jest w klubach zagranicznych – pracował na Białorusi, w Kazachstanie, w Chinach, a obecnie ma kontrakt w litewskim Żalgirisie Wilno. – Nie zmienia to jednak faktu, że polski trener nie jest ceniony w Europie lub na świecie. Za rzadko pracujemy poza Polską. Do Chin przybyłem w 2016 roku, blisko dwadzieścia lat przede mną pracował w tym państwie Andrzej Strejlau, to jaką markę możemy mieć na tym rynku? Nie ma tematu do dyskusji. Skoro jednak już zdecydowałem się na przeprowadzkę do dalekich Chin, chciałem zostać dłużej, więc po zakończeniu pracy w Shenyang Urban zacząłem szukać nowych wyzwań na własną rękę. W kilku przypadkach udało mi się podjąć wstępne rozmowy, na dzień dobry padało jednak pytanie: ma pan paszport niemiecki lub hiszpański? Nikt nie interesował się szczegółami związanymi z moim wykształceniem. Ale oczywiście wiem, że komuś w Polsce może wydawać się, że nasi trenerzy są rozpatrywani do pracy w Chinach.

 

– Droga do zachodnich klubów prowadzi przez europejskie puchary. Jeśli polskie zespoły nie osiągają sukcesów na arenie międzynarodowej, trudno dziwić się, że polscy trenerzy nie są zatrudniani za granicą – uważa Czesław Michniewicz, który przygotowuje do startu w finałach młodzieżowych mistrzostw Europy reprezentację Polski do lat 21. – Na losowaniu grup Euro U-21 inni trenerzy pytali o nasz zespół, bo zrobiliśmy wynik. Zaczęli się nami interesować. Dlatego tak ważne są awanse do turniejów finałowych czy faz grupowych europejskich pucharów. Żeby być, trzeba bywać. O polską ligę nikt mnie nie pytał. Za granicą w przypadku naszej piłki klubowej, jak mawia Miłosz Stępiński, oglądają wyniki, a nie mecze. 

Kluby Ekstraklasy w tym sezonie po trenerów-cudzoziemców sięgają często, nie zawsze jednak w zgodzie ze wzorem obowiązującym w najsilniejszych ligach w Europie. Żeby nie powiedzieć, że w niektórych przypadkach sięgają niepotrzebnie, bo Ricardo Sa Pinto już zdążył wylecieć z roboty (warto zwrócić uwagę na słowa Andre Martinsa z tego numeru „PN”, wymieniającego przewagi Aleksandara Vukovicia nad Sa Pinto), a Valdas Ivanauskas i Vitezslav Lavicka zacumowali w strefie spadkowej. W zdecydowanej większości trenerzy spoza Polski nic po sobie w Ekstraklasie nie zostawiają. W ostatnich kilkunastu latach mistrzostwo zdobywali tylko ci, którzy pracowali w Legii Warszawa oraz Robert Maaskant – Holender, który załapał się na końcówkę ery Bogusława Cupiała w Wiśle Kraków. A zatem obcokrajowcy okazywali się lepsi od polskich trenerów, gdy mieli do dyspozycji największe budżety i najlepszych w lidze zawodników.

Zdobycie mistrzostwa lub Pucharu Polski w Europie o niczym jednak nie świadczy, na nikim nie robi wrażenia. Takimi sukcesami trener może budować markę w kraju, nie za granicą. Wynika to z coraz gorszej pozycji Ekstraklasy w rankingu UEFA. Ale czy przypadkiem nie jest ona pokłosiem także pracy polskich trenerów? W końcu to często prowadzone przez Polaków zespoły obrywają już niemal od wszystkich w kwalifikacjach europejskich pucharów. 

– To zawodnicy kreują trenerów. Problem w tym, że gdy ktoś się w naszej lidze wyróżni, od razu odchodzi do klubów zagranicznych – mówi Michniewicz. – Po tym sezonie wyjedzie kilku następnych piłkarzy. W ich miejsce przychodzą zawodnicy bez doświadczenia, trzeba ich budować. A w Europie trafiasz na rywala, który nie tylko sprzedaje, ale też kupuje i obrywasz w ucho. Bierze się to z poziomu ligi. Inna sprawa, że w Polsce trenerzy zbyt mało wymagają od zawodników, do zawodu wchodzą również niewłaściwi ludzie. Do Pogoni przyszedł Kosta Runjaic, postawił na mocny trening, mięśnie zawodnikom trochę postrzelały, ale przetrwał trudny moment, szefowie klubu nie odwrócili się od niego i teraz go w Szczecinie słuchają. Pogoń zmierza w dobrym kierunku. 

– Gdybyśmy w średnim klubie Ekstraklasy zatrudnili Jose Mourinho, mało prawdopodobne, że zrobiłby awans do Ligi Mistrzów. Nie miałby odpowiednich piłkarzy. Juergen Klopp po roku pracy w Liverpoolu doszedł do wniosku, że nie zawsze da się zbudować zawodników i zaczął ich kupować – dodaje Probierz. – U nas rekordowy transfer do klubu wyniósł milion euro, na Zachodzie tyle płacą za juniorów. 

Brak odwagi

Polscy trenerzy nie mają też menedżerów, a skuteczny agent mógłby niektóre drzwi uchylić. Stąd też oferty z zagranicy otrzymują rzadko. Michniewicz po zwolnieniu z Zagłębia Lubin porozumiał się z Terekiem Grozny, sprawa była na tyle zaawansowana, że wyrobił nawet wizę, ostatecznie jednak temat przepadł. Probierz ustalił warunki kontraktu z Bursasporem, tyle że Turcy uznali, iż potrzebują szkoleniowca z głośniejszym nazwiskiem, więc wybrali Paula Le Guena. Zresztą obecny wiceprezes oraz szkoleniowiec Cracovii kilka lat temu podjął pracę w Arisie Saloniki. Maciej Skorża natomiast nie wyjechałby za dobre pieniądze do Arabii Saudyjskiej, gdyby nie pomoc pośrednika, który się do niego zgłosił. Otworzył sobie tamten rynek, obecnie prowadzi kadrę do lat 23 Zjednoczonych Emiratów Arabskich. 

– Wyjechałem z Grecji, bo nie płacili mi przez trzy miesiące. A przecież pojechał ze mną sztab, który również nie otrzymywał wypłat. Trudno, żebym gdzieś pracował, skoro nie dostaję pensji – opowiada Probierz. – A w Polsce śmiali się ze mnie, że taka to jest właśnie polska myśl szkoleniowa, że mnie po trzech miesiącach zwolnili. Jako naród bywamy dziwni. Gdy jeden z nas się wybije, reszta łapie go za nogi i ciągnie w dół. To dotyczy nie tylko trenerów, podobnie jest z muzykami, aktorami. Jak mają nas szanować na świecie, skoro sami się nie szanujemy? 

– Nie znam polskiego trenera, który ma menedżera. U nas to niemożliwe – twierdzi Michniewicz. – Co byłoby, gdyby ten trener wziął do drużyny piłkarza od swojego agenta? Afera. A Mourinho od Jorge Mendesa bierze. Inna sprawa, że gdy rozpatrują twoją kandydaturę w zagranicznym klubie, jesteś jednym z wielu, nigdy nie jesteś pierwszym wyborem. 

– Wiem, że w naszym kraju wschodni kierunek to żaden kierunek, chyba że mowa o Dalekim Wschodzie, niemniej jestem w o tyle szczęśliwym położeniu, że zazwyczaj to praca mnie szuka, a nie na odwrót – mówi Zub, któremu w pracy poza Polską pomagają zdolności lingwistyczne. Porozumiewa się w kilku językach: angielskim, hiszpańskim, francuskim, rosyjskim. – Nie w każdym przypadku jednak. Zdarzało mi się korzystać z pomocy ludzi, nazwijmy to pośredników, nie menedżerów. Nie każdy prezes klubu ma przecież mój numer telefonu. Przede wszystkim jednak trzeba odważyć się wyjechać, podjąć decyzję, nie ma co czekać na ofertę z Barcelony czy Bayernu Monachium. Widzę to choćby po trenerach z Polski, których zapraszałem do sztabu. Wahają się, przeważnie odmawiają, bo trzeba zmienić kraj zamieszkania, do tego nie zawsze za ekstra pieniądze. Nikt nie czeka z milionami euro na polskich trenerów. Czasem jednak warto zrobić krok w tył, aby następnie wykonać dwa w przód. A jak obronisz się pracą w danej lidze, rynek będziesz miał otwarty, oferty zaczną przychodzić. Jeśli nie od razu wynik lub rozwój drużyny, poszczególnych zawodników okaże się trampoliną do kolejnego miejsca pracy w danym kraju, to utrzymasz pozycję na rynku. Kilkanaście dni temu otrzymałem zapytanie z Chin, z poziomu, na którym już tam pracowałem, czyli z trzeciego. Chętnie wrócę do tego państwa, ale do wyższej ligi. Grzecznie podziękowałem. 

Dobra praca, brak wyników

A może to wszystko jest tylko dorabianiem ideologii do najprostszej odpowiedzi na pytanie, dlaczego polscy trenerzy nie pracują na obczyźnie – gdyż są zwyczajnie słabi, źle przygotowani do zawodu, nie mają wystarczającej wiedzy?

– A zawodnicy, którzy regularnie wyjeżdżają z Polski, to przez kogo byli wychowywani? – pyta Probierz. – Kto trenował Arka Milika? Kto trenował Krzyśka Piątka? W ogóle, który polski zawodnik, robiący furorę na Zachodzie, nie został wychowany przez naszych trenerów? Wojtek Szczęsny i Grzesiek Krychowiak opuszczali kraj jako juniorzy, ale chyba w Polsce też uczyli się gry w piłkę?

– W kilku krajach pracowałem, wielu trenerów spotkałem na drodze, może nie byli to szkoleniowcy, od których pracy opadała mi szczęka, niemniej od nikogo nigdy nie czułem się gorzej przygotowany do zawodu, niedoszkolony, mniejszego wymiaru, żeby nie powiedzieć więcej… – mówi bez zastanowienia Zub. – W Polsce możliwości do nauki tego zawodu są na bardzo wysokim poziomie. Inna sprawa, że pracując w państwach na wschód od naszego, spotykam trenerów z Serbii, Chorwacji, Bułgarii czy Rumunii, a choćby z punktu widzenia liczby obywateli tych krajów, w teorii to Polaków powinno być tam najwięcej. 

Mówi Michniewicz: – Mam dobry kontakt z trenerami polskich zawodników grających w Serie A. Rozmawiamy, pokazujemy im też jak my pracujemy. Pytają, jak to jest, że pracujecie dużo, zgodnie z obowiązującymi trendami, niektóre rzeczy robicie nawet lepiej niż my, a wyniki macie słabe. Polski trener nie jest ślepy ani kulawy. Tylko potem oni kupią zawodnika za pięć, piętnaście czy pięćdziesiąt milionów euro i ten piłkarz podniesie im poziom zespołu, całej ligi. Łatwiej wtedy znaczyć coś w Europie.

Polskim szkoleniowcom do ideału daleko. Jeden z trenerów pracujących obecnie w Ekstraklasie, gdy gra się nie układa, krzyczy do zawodników „co tam się dzieje w tym środku!”, ale jeszcze żadnemu nie wytłumaczył, co dokładnie powinno się dziać. Niesprawiedliwością jest jednak ocenianie trenerów w oderwaniu od rzeczywistości, w której funkcjonują. W ćwierćfinałach Ligi Europy zagrało czterech Hiszpanów mających szanse występu na Euro U-21, podczas gdy podstawowy lewy obrońca reprezentacji Polski Kamil Pestka występuje na poziomie pierwszej ligi. W czerwcu zmierzą się na boisku… 



TEKST UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM (19/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 19/2025

Nr 19/2025

Polska Ekstraklasa

Simundza podjął decyzję. Co z przyszłością trenera Śląska?

Czy Ante Simundza będzie trenerem Śląska Wrocław po spadku w I lidze? Słoweński szkoleniowiec podjął decyzję w sprawie swojej przyszłości.

2025.03.07 Wroclaw
Pilka nozna, PKO BP Ekstraklasa, sezon 2024/2025
Slask Wroclaw - Pogon Szczecin
N/z Ante Simundza
Foto Mateusz Porzucek PressFocus

2025.03.07 Wroclaw
Football, Polish top league - first level, 2024/25 season
Slask Wroclaw - Pogon Szczecin
Ante Simundza
Credit: Mateusz Porzucek PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Papszun zaskoczył po wpadce. „Czym mam się smucić?”

Raków Częstochowa na finiszu sezonu oddala się od mistrzostwa. W Kielcach tylko zremisował z Koroną (1:1). – Czym mam się smucić? – pyta zaskakująco trener Marek Papszun.

2025.03.16 Czestochowa
Pilka nozna PKO Ekstraklasa sezon 2024/2025
Rakow Czestochowa - Legia Warszawa
N/z Marek Papszun
Foto Mateusz Sobczak / PressFocus

2025.03.16 Czestochowa
Football Polish League PKO Ekstraklasa season 2024/2025
Rakow Czestochowa - Legia Warszawa
Marek Papszun
Credit: Mateusz Sobczak / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Korona 1:1 Raków [SKRÓT]

Skrót spotkania 33. kolejki PKO BP Ekstraklasy pomiędzy Koroną Kielce a Rakowem Częstochowa.

Korona 1:1 Raków [SKRÓT]
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Koulouris znowu strzela! Klasyfikacja strzelców Ekstraklasy

Klasyfikacja strzelców Ekstraklasy po sobotnich spotkaniach 33. kolejki.

2025.05.17 Szczecin
pilka nozna PKO Ekstraklasa sezon 2024/2025
Pogon Szczecin - Lechia Gdansk
N/z Efthymios Koulouris Ivan Zhelizko
Foto Szymon Gorski / PressFocus

2025.05.17 Szczecin
Football - Polish PKO Ekstraklasa season 2024/2025
Pogon Szczecin - Lechia Gdansk
Efthymios Koulouris Ivan Zhelizko
Credit: Szymon Gorski / PressFocus
Czytaj więcej

Polska Ekstraklasa

Potknięcie Rakowa. Jak wygląda tabela Ekstraklasy?

Raków Częstochowa zremisował w sobotni wieczór na wyjeździe z Koroną Kielce. Z tego wyniku niezmiernie cieszyć mogą się w Poznaniu. Zobacz, jak wygląda obecnie układ sił w Ekstraklasie.

2025.05.17 Kielce
Pilka nozna PKO Ekstraklasa 2024/2025
Korona Kielce - Rakow Czestochowa
N/z Marek Papszun
Foto Marta Badowska / PressFocus

2025.05.17 Kielce
Football Polish PKO Ekstraklasa Season 2024/2025
Marek Papszun
Credit: Marta Badowska / PressFocus
Czytaj więcej