Czy Levante może się utrzymać?
Byłby to cud nad cudami, ale w tej chwili zespół, który pierwszy mecz ligowy w aktualnym sezonie wygrał 8 stycznia, jednak może włączyć się do walki o utrzymanie w lidze. Po tym, jak Levante zdobyło siedem punktów w trzech ostatnich meczach, traci do bezpiecznej pozycji osiem punktów, a przecież owa strata wynosiła przed tą passą już nawet 13 punktów. Jeśli w takim tempie będzie nadal topnieć… Co się stało, że trup ożył?
Czy Levante utrzyma się w La Liga?
1. Nowy dyrektor
Tym razem jako ożywczy impuls zadziałała nie zmiana trenera (dwie dokonane wcześniej nie przyniosły efektów), ani sprowadzenie nowych piłkarzy, lecz przybycie nowego dyrektora sportowego. Felipe Minambres porzucił pracę w Celcie Vigo i podpisał kontrakt z Levante. Jego poprzednik, Manolo Salvador, został zwolniony po tym, jak całkowitym fiaskiem zakończyła się kadencja wynalezionego przezeń trenera Javiera Pereiry. – Bardzo brakowało nam dyrektora – powiedział trener Alessio Lisci. Ma mu dużo do zawdzięczenia, ponieważ Minambres ratyfikował Włocha na stanowisku, dzięki czemu poczuł się on pewniej. Wzmocnienie pozycji trenera było dobrą decyzja nowego szefa pionu.
2. Obudzenie zabójczego duetu
Levante jest tak groźne w ataku, jak groźni są Jorge de Frutos i Jose Luis Morales. Gdy przez długi czas spali snem sprawiedliwych, zespół doznawał kolejnych porażek. Teraz De Frutos znów zaczyna prezentować poziom znany z poprzedniego sezonu. Asystował przy zwycięskim, golu z Atletico, przy trafieniu Moralesa na 1:0 z Elche w ostatni weekend, potem sam także strzelił gola. Ma już siedem asyst na koncie i zbliża się do liderów klasyfikacji: Karima Benzemy i Oscara Trejo.
3. Obrona na poziomie
Między 11 grudnia a 13 lutego, w siedmiu kolejnych meczach ligowych Levante straciło 22 gole. Ale w ostatnich trzech już tylko jednego. Ta poprawa zbiegła się z definitywnym przejściem na ustawienie 1-5-3-2, w którym drużyna znalazła obronną kompaktowość. – Ale najważniejszą zmiana jest to, że teraz wreszcie gdy jeden broni, to robią to razu wszyscy zawodnicy. Działania są skoordynowane – tłumaczy Lisci.
Przed Levante teraz trzy kolejne mecze, w których może realnie myśleć o zdobyciu punktów: ze zmęczonych pucharowymi bojami Athletikiem oraz z Espanyolem i Osasuną. Po nich już będzie jasność w temacie, czy Levante jeszcze żyje. Siedem punktów to plan na ten okres.
Leszek ORŁOWSKI