W Wielką Sobotę dojdzie do starcia dwóch najlepszych obecnie drużyn w Bundeslidze. Ten mecz z różnych względów elektryzuje całe Niemcy. Stawka jest ogromna, a w tle zabraknie niestety polskiego akcentu. Robert Lewandowski jest kontuzjowany i nie pomoże swoim kolegom w kluczowym meczu o mistrzostwo Bundesligi.
Bayern do meczu w Lipsku przystąpi z pozycji lidera. Ma nad rywalem cztery punkty przewagi. Będzie to więc spotkanie sezonu w kontekście walki o mistrzostwo. Dla gospodarzy to ostatnia szansa, by przedłużyć marzenia o detronizacji Bayernu i pierwszym, historycznym mistrzostwie dla drużyny ze wschodnich Niemiec (aczkolwiek geograficzne konotacje RBL są naciąganym argumentem), choć nawet przy zwycięstwie nic nie zależy tylko od nich. Porażka natomiast przekreśla szanse Lipska właściwie definitywnie. Wprawdzie istniała obawa, że mecz zostanie odwołany przez pandemiczne obostrzenia, ale już nie ma takiego zagrożenia.
Nowy zastępca szeryfa
Rywalizacja nie będzie dotyczyć wyłącznie piłkarzy na boisku. Kamery będą zwrócone na dwa najgorętsze obecnie nazwiska trenerskie w Bundeslidze, które łączy wspólna przeszłość w Hoffenheim. Po jednej stronie Julian Nagelsmann, czyli cudowne dziecko łączone z największymi klubami w Europie, a po drugiej Hansi Flick, którego baśniowa wręcz historia w Monachium jest doskonale znana. Awaryjnie przejął stery po zwolnionym Kovacu i w swoim debiutanckim w karierze sezonie w roli pierwszego trenera na takim poziomie wygrał wszystko. Mówi się, że drugi sezon jest najcięższy dla takiego beniaminka. Wprawdzie ciężko tak mówić o doświadczonym mimo wszystko Flicku, ale ten zadaje kłam temu stwierdzeniu. W lidze pewnie zmierza ku obronie tytułu, w Lidze Mistrzów w dalszym ciągu śrubuje niesamowitą serię spotkań bez porażki. Jedynym cieniem jest kompromitująca porażka z drugoligowym Holsteinem Kilonia w Pucharze Niemiec. Smaczku dodaje fakt, że Nagelsmanna jeszcze niedawno wymieniano w gronie ewentualnych następców Flicka w Bayernie, gdyby ten przejął reprezentację Niemiec. Szef Bawarczyków Karl-Heinz Rummenigge zdecydowanie jednak oświadczył, że nie odda szkoleniowca. Wprawdzie potencjał, filozofia i praca Nagelsmanna jest doskonale znana, to mecz z Bayernem stanowi doskonały list motywacyjny. A przyszłość trenera Lipska nieuchronnie łączy się z Monachium.
– Zawsze czekam jak rywal rozpocznie mecz. Oddaję mu początek, ale potem wchodzimy do gry – mówił Nagelsmann przy okazji któregoś z licznych wywiadów na temat swojej strategii. Pressing, jaki wykreował w Hoffenheim, w Lipsku wprowadził na jeszcze wyższy poziom, a dzięki jakości składu podkręcił błyskawiczne przejścia z obrony do ataku. Bayern Flicka gra podobnie, choć nie do końca. Pressing jest wybitny, a szybkość niektórych piłkarzy sprawia, że kontrataki potrafią być piłkarskim dziełem sztuki. Nawet Niklas Suele nabrał niedawno ochoty na ganianie z piłką przez pół boiska.
Posiadanie graczy pasujących do filozofii to tylko połowa sukcesu. Przede wszystkim musisz ich przekonać do swojej wizji. A Nagelsmann i Flick mają ku temu dar i są wybitni w kontaktach międzyludzkich. O tym, jak Nagelsmann potrafi z każdego piłkarza wyciągnąć sto procent możliwości, krążą już legendy. Ale siła perswazji równie mocna jest u Flicka. To jak błyskawicznie odmienił pełzający wrak drużyny za późnego Kovaca w boiskowe monstrum, któremu ciągle jest mało wygrywania, będzie po latach wspominane jako jedna z największych metamorfoz w historii.
Prezes Lipska, Oliver Mintzlaff, podkreśla, że długofalowo klub jeszcze długo nie będzie na takim poziomie jak Bayern, by być traktowanym równorzędnie w walce o mistrzostwo. Mistrzostwa wygrywa się meczami ze słabszymi rywalami, a porażka z Mainz czy remis z Kolonią mogą RB drogo kosztować. Ale gra toczyć się będzie nie tylko o mistrzowską paterę, ale także ustanowienie drugiej siły w Niemczech. Do tej pory za taką uznawano Borussię Dortmund, Lipsk ma jednak wielką ochotę, by ogłosić: jest nowy zastępca szeryfa! Dla Uliego Hoenessa zmiana warty jest już faktem. W wywiadzie dla DPA powiedział: – Lipsk rozgrywa wspaniały sezon. Stał się znacznie bardziej konsekwentny. Wyraźnie zastąpił Borussię Dortmund w roli ścigającego Bayern.
Na boisku po obu stronach wybiegną wybitne jednostki. Od pojedynku bramkarzy Gulacsiego i Neuera, którzy raz za razem ratowali drużyny przed utratą bramek, po dyrygentów środka pola Sabitzera i Kimmicha. Odpowiedzi na Lewandowskiego po odejściu Timo Wernera gospodarze nie mają, ale i Bayern nie może skorzystać ze swojej największej gwiazdy.
Między dżumą a cholerą
Prestiżowy magazyn „Kicker” przeprowadził niedawno ankietę wśród czytelników: kogo chcieliby bardziej jako nowego mistrza Niemiec? Prawie 3/4 ankietowanych odparło, że Bayern. Zapewne wedle powiedzenia – lepszy diabeł znany niż nieznany. Wprawdzie niechęć do Bayernu wśród niemieckich kibiców jest powszechna, to opiera się jedynie na zarzutach o monopol, ściąganie najlepszych piłkarzy i sprowadzenie Bundesligi do teatru jednego aktora. Nikt jednak nie zaprzeczy, że klub z Monachium doszedł do tego momentu ciężką pracą od podstaw. Zupełnie inaczej sprawa ma się z Lipskiem. Obrzydliwie bogaty inwestor, którego nie obchodzi gra fair, Mateschitz, naraził się wszystkim tradycjonalistom, wchodząc na piłkarski rynek w Niemczech. Wprawdzie to samo zrobił wcześniej w Austrii, ale czego oczy nie widzą… Gdyby jeszcze faktycznie zaczynał od podstaw, burza może i byłaby znacznie mniejsza. A tak wszystko kumuluje się od dekady. Od kupionej licencji w piątej lidze, przez nieosiągalne dla innych w trzeciej czy drugiej lidze środki finansowe, po realną szansę na mistrzostwo. Podobnie jak to było w finale Pucharu Niemiec w 2019 roku, kibicowskie Niemcy paradoksalnie będą trzymać kciuki za starym, ale znanym i na upartego nawet tolerowanym dyktatorem.
Rywalizacja Bayernu z Lipskiem nie ma bogatej i długiej historii. Do tej pory obie drużyny spotkały się zaledwie dwunastokrotnie, w tym dwa razy w Pucharze Niemiec. Lipsk wygrał tylko jeden mecz, ale nie przegrał w lidze z Bawarczykami od czterech spotkań. Najbardziej pamiętne były pojedynki z początków rywalizacji. Zwycięstwo Bayernu 5:4, mimo iż do 83. minuty Lipsk prowadził 4:2, czy wygrana po karnych w drugiej rundzie Pucharu Niemiec w 2017 roku. Wisienką na torcie był finał DFB Pokal w 2019 roku, w którym Bayern wygrał 3:0 i pokazał pretendentowi, że jeszcze dużo czasu upłynie nim zrzuci z tronu starego mistrza. Przy okazji był to ostatni mecz Ralfa Rangnicka w roli trenera.
Co po hicie?
Bayern znajduje się w komfortowej sytuacji. Nawet jeśli powinie mu się noga w Wielką Sobotę, do końca sezonu terminarz ma bardziej niż korzystny – z drużyn z czołówki zostanie mu tylko wyjazd do Wolfsburga. Lipsk z drugiej strony czekają ciężary w ostatnich kolejkach. W 32. serii spotkań czeka go wyjazd do Dortmundu, a tydzień później potyczka z rewelacyjnym w tym sezonie Wolfsburgiem. W dalszym ciągu będzie musiał liczyć również na potknięcie Bayernu.
To będzie ekscytujące 90 minut. Albo na Saebener Strasse będą w Wielkanoc mrozić szampany i bukować termin w restauracji na mistrzowską fetę (nigdy minimum siedmiopunktowa przewaga po 27. kolejkach nie została zmarnowana) albo czekać nas będzie jeden z bardziej elektryzujących finiszów Bundesligi w ostatnich latach.
MACIEJ IWANOW
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (13/2021)