Przejdź do treści
10 pytań przed pierwszą kolejką Serie A

Ligi w Europie Serie A

10 pytań przed pierwszą kolejką Serie A

Buongiorno! Dla wszystkich fanów calcio istotnie jest to dobry dzień. Do gry – jako ostatnia z pięciu najlepszych lig europejskich – wraca bowiem Serie A. Oto dziesięć pytań, które należy sobie zadać tuż przed startem włoskiej ekstraklasy.

Czy Wojciech Szczęsny znów sięgnie po mistrzostwo Włoch w barwach Juventusu? (fot. Reuters)


Czy aby na pewno nic nie trwa wiecznie?

Juventus od wręcz niepamiętnych czasów nie ma sobie równych na poziomie włoskiej ekstraklasy. Nieprzerwanie od sezonu 2011/12 turyńczycy po rozegraniu ostatniej kolejki plasują się na samym szczycie ligowej tabeli. W taki oto sposób ekipa „Stara Dama” wyśrubowała niekwestionowany rekord dziewięciu z rzędu mistrzowskich tytułów.

Kilkukrotne ambitne próby obalenia niepodzielnych rządów ekipy ze stolicy Piemontu w wykonaniu piłkarzy SSC Napoli, AS Romy, Interu Mediolan i SS Lazio prędzej bądź później kończyły się fiaskiem. Istnieje niemała liczba przesłanek, że również w nowo rozpoczynającym się sezonie Turyn ponownie zostanie piłkarską stolicą Włoch. 

Dziesiąte z kolei scudetto ma zagwarantować posadzenie na stołku trenerskim w miejsce skompromitowanego niezadowalającymi rezultatami Maurizio Sarriego legendarnego Andrei Pirlo. „Chcę przywrócić entuzjazm, wprowadzić pro-aktywną piłkę nożną, z wielką kulturą gry” – wyjaśnił swoją myśl szkoleniową futbolowy mistrz świata z 2006 roku.

Jak się ma włoska Polonia?

Nie będzie ani cienia przesady w stwierdzeniu, że szczególnie w ostatnich latach Półwysep Apeniński stał się dla polskich piłkarzy ziemią obiecaną w pełnym tego słowa znaczeniu. Tylko w minionym sezonie Serie A na włoskich boiskach pojawiło się w sumie aż osiemnastu naszych rodaków. 

I choć ich liczba uległa pomniejszeniu w efekcie degradacji (Thiago Cionek, Jakub Iskra, Bartosz Salamon – wszyscy SPAL 2013) oraz ruchów transferowych (Szymon Żurkowski i Krzysztof Piątek), to nadal nadwiślańscy gracze plasują się w czołówce zagranicznych zawodników występujących na co dzień w Italii.

W chwili obecnej Polaków broniących barw któregoś z klubów na poziomie włoskiej ekstraklasy jest trzynastu. Do tego grona należą: Wojciech Szczęsny, Kamil Glik, Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński, Karol Linetty, Bartosz Bereszyński, Sebastian Walukiewicz, Arkadiusz Reca, Bartłomiej Drągowski, Łukasz Skorupski, Łukasz Teodorczyk, Mariusz Stępiński, Paweł Dawidowicz, Paweł Jaroszyński i Filip Jagiełło.

Dodatkowo bynajmniej nie jest wykluczone, że polski stan posiadania jeszcze się powiększy, i to za sprawą ekstraklasowych piłkarzy. Mowa o Michale Karbowniku i Jakubie Moderze. Legionista jest bliski przenosin do Napoli, z kolei lechita łączony jest z Torino.

Czy znów ich pokochają?

Jeśli każdy z obserwatorów włoskiego futbolu miałby wskazać jedną drużynę, której mecze najbardziej lubi oglądać, bez cienia wątpliwości miażdżącą większością wygrałaby Atalanta Bergamo.

Piłkarze prowadzeni przez Gian Piero Gasperiniego uplasowali się na ostatnim stopniu podium. To najlepszy wynik w ponad stuletniej historii istnienia klubu. Dzięki temu po raz drugi z rzędu zapewnili sobie udział w rozgrywkach Ligi Mistrzów.

Ale to nie wszystko. „La Dea” strzeliła – bagatela – 98 goli (słownie: DZIEWIĘĆDZIESIĄT OSIEM GOLI). Coś takiego nie wydarzyło się we włoskiej ekstraklasie blisko siedemdziesiąt lat. 

Można się spodziewać, że Gasperini i spółka w rozpoczynającym się właśnie sezonie nie spuszczą nogi z gazu. Poza sprzedanym do angielskiego Leicester Timothym Castagne zarówno ofensywny jak i defensywny trzon zespołu ani trochę nie uległ zmianie.

Gdzie jest kres możliwości?

Ciro Immobile w poprzedniej kampanii na poziomie włoskiej ekstraklasy po prostu nie miał sobie równych. Gwiazdor Lazio zanotował aż trzydzieści sześć trafień, wyrównując zarazem rekord wszech czasów ustanowiony przed trzema laty przez Gonzalo Higuaina pod względem liczby strzelonych goli w jednym sezonie.

Mało tego: dzięki swojemu budzącemu podziw dorobkowi bramkowego Immobile zgarnął statuetkę Złotego Buta. Reprezentant Włoch za sprawą imponującej formy strzeleckiej walnie przyczynił się do pierwszego do aż trzynastu lat zakwalifikowania się „Biancocelestich” do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Bez dwóch zdań reprezentant Włoch ma za sobą sezon życia. W błękitnej części Rzymu wszyscy mają nadzieję, że zeszłosezonowa forma w wykonaniu Immobile nie będzie rzadko spotykanym wyjątkiem, ale stale powtarzającą się regułą. A najlepiej świadczy o tym fakt, że przedłużył on swój kontrakt z Lazio o kolejnych pięć lat.  

Czy wiek to tylko liczba?

Zlatan Ibrahimović. 38 lat. Mimo sędziwego jak na futbolowego gracza wieku wcale nie pełni w szeregach AC Milanu roli nic nieznaczącego statysty. Nic z tych rzeczy. Jest wprost przeciwnie.

Szwed bośniackiego pochodzenia w minionym sezonie był istotnym ogniwem drużyny. Podczas ligowych zmagań dziesięciokrotnie wpisał się na listę strzelców. W szeregach ekipy z San Siro tylko Ante Rebić może pochwalić się lepszym osiągnięciem (jedenaście trafień). 

Nic zatem dziwnego, że kierownictwo mediolańskiego klubu bez długich namysłów postanowiło prolongować jego umowę o kolejny rok. „Myślicie, że się skończyłem, że moja kariera wkrótce dobiegnie końca? Nie znacie mnie. Mam tylko jedno do przekazania: jestem Zlatan Ibrahimović i dopiero się rozgrzewam” – powiedział w swoim stylu.

Co pokażą beniaminkowie?

Benevento, Crotone i Spezia – oto trzy drużyny, które awansowały na poziom włoskiej ekstraklasy. Na szczególną uwagę zasługuje Spezia, dla której będzie to pierwszy w historii istnienia klubu sezon na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. 

Wydaje się, że ekipa z siedzibą w Ligurii – przynajmniej na papierze – jest murowanym kandydatem do degradacji. Cała drużyna prowadzona przez Vincenzo Italiano (który, skądinąd, dopiero co otrzymał licencję UEFA Pro) jest wyceniana na mniej niż trzydzieści milionów euro.

Warto również śledzić poczynania Benevento, którego szkoleniowcem jest legendarny Filippo Inzaghi. Pod jego wodzą „Stregoni” w cuglach zwyciężyli rozgrywki Serie B i po raz drugi wywalczyli awans do elity włoskiego calcio.

Chyba każdy z niecierpliwością czeka na dzień 16 grudnia. Dlaczego? Ano dlatego, że wówczas Benevento zmierzy się z Lazio. Będzie to bowiem drugie spotkanie braci Inzaghi po przeciwnych stronach barykady w roli trenerów.

Dlaczego Inter, Atalanta i Spezia nie zagrają razem z innymi?

Władze włoskiego futbolu podczas ustalania terminarzu rozpoczynającego się właśnie sezonu podjęły decyzję o odłożeniu w czasie trzech meczów pierwszej kolejki z udziałem Interu Mediolan, Atalanty Bergamo i Spezii Calcio. 

Ma to, rzecz jasna, związek z bardzo późnym zakończeniem poprzedniej kampanii przez wymienione drużyny. Piłkarze prowadzeni przez Antonio Conte 21 sierpnia zagrali po raz ostatni w przegranym finale Ligi Europy przeciwko Sewilli (2:3), dzień wcześniej w barażowym rewanżu beniaminek z Ligurii zapewnił sobie awans do Serie A, zaś Gian Piero Gasperini i spółka 12 sierpnia ponieśli porażkę w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w starciu z PSG. 

Mając na uwadze fakt, że ostatnia kolejka minionego sezonu włoskiej ekstraklasy została rozegrana w dniach 1-2 sierpnia, premierowe starcia rzeczonych klubów w nowym sezonie zaplanowano na dopiero 26 września, chcąc zrekompensować ich i tak krótki okres przygotowawczy.

Kiedy wrócą kibice?

W tej kwestii panuje jeden wielki chaos. Choć rząd na czele z premierem Giuseppe Conte ogłosił, że stadiony będą zamknięte co najmniej do siódmego października, wczoraj władze regionu Emilia-Romania zezwoliły na pojawienie się na trybunach do tysiąca osób.

Oznacza to, że przy zachowaniu pełnego reżimu sanitarnego publiczność będzie mogła oglądać z perspektywy stadionowych krzesełek dwa jutrzejsze pojedynki: Parmy z Napoli i Sassuolo z Cagliari. 

„Sytuacja, z którą mamy do czynienia, w przededniu rozpoczęcia nowego sezonu, jest po prostu surrealistyczna” – nie przebierał w słowach dyrektor generalny Serie A Luigi de Siervo.

Co nowego nas czeka?

Mowa przede wszystkim o nowym-starym limicie boiskowych zmian. Już w poprzedniej kampanii, w obliczu wybuchu pandemii covid-19, która w znaczącym stopniu przyczyniła się do reorganizacji terminarza, zwiększono dopuszczalną liczbę zmian w trakcie meczu z trzech do pięciu.

Chodziło o uniknięcie na masową skalę kontuzji wśród piłkarzy, którzy po długiej przerwie zmuszeni byli na przestrzeni nieco ponad miesiąca rozegrać aż dwanaście spotkań. Rozpoczynający się sezon będzie równie wymagający. Dość powiedzieć, że piłkarzy czeka najkrótsza kampania w historii od momentu powiększenia ligi do dwudziestu drużyn w 2004 roku.

Pierwszy mecz odbędzie się 19 września, zaś ostatni – 23 maja. Oznacza to dokładnie osiem miesięcy i cztery dni nieprzerwanej rywalizacji. I z tego właśnie powodu kierownictwo włoskiej ligi postanowiło ponownie umożliwić trenerom rotację pięciu piłkarzy w trakcie meczu w celu zapobieżenia plagi urazów.

Gdzie oglądać? 

Tam, gdzie w ostatnich latach. Niezmiennie wszystkie mecze włoskiego calcio w sezonie 2020/2021 będą transmitowane wyłącznie na telewizyjnej antenie Eleven Sports.

Jan BRODA

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 47/2024

Nr 47/2024