Wygrana Rosji na inaugurację Pucharu Konfederacji
Nie było niespodzianki w inauguracyjnym spotkaniu dziesiątego Pucharu Konfederacji. Rosja pokonała Nową Zelandię (2:0) i postawiła pierwszy krok na drodze po awans do półfinałów.
Rosjanie udanie rozpoczęli Puchar Konfederacji (fot. Reuters / Kai Pfaffenbach)
Faworytem pierwszego meczu jubileuszowej edycji Pucharu Konfederacji byli Rosjanie. Gospodarze imprezy od kilku lat budują zespół, którego docelowym turnieju będą przyszłoroczne mistrzostwa świata i w końcu mogli się sprawdzić w warunkach walki o pełną pulę, a nie jak to miało miejsce do tej pory – w grach towarzyskich.
Stanisław Czerczesow, selekcjoner „Sbornej” był w ostatnich tygodniach mocno krytykowany przez lokalne media i nie mogło dziwić, że tym bardziej zależało mu na odniesieniu zwycięstwa nad Nową Zelandią. Ta – w dość zgodnej opinii fachowców – miała być podczas pucharu dostarczycielem punktów dla innych drużyn.
Jak pokazały już pierwsze minuty, Rosjanie nie zamierzali czekać na rozwój wypadków na boisku i od razu przeszli do ofensywy. Gospodarze przeważali i raz za razem zapędzali się pod pole karne rywali. Nowozelandczycy dwukrotnie ratowali się wybiciem futbolówki sprzed linii bramkowej i wszystko wskazywało na to, że gol dla piłkarzy Czerczesowa jest jedynie kwestią czasu.
Kibice musieli czekać na otwarcie wyniku do 31. minuty, kiedy to Rosjanie rozegrali świetną akcję kombinacyjną. Piłkę w polu karnym przeciwnika otrzymał Denis Głuszakow, który przerzucił ją nad interweniującym bramkarzem i następnie pobiegł ją dobić do siatki. Szyki chciało mu pokrzyżować aż trzech rywali, jednak żadnemu z nich nie udało się wybić piłki poza boisko.
„Sborna” stwarzała sobie kolejne okazje strzeleckie, ale brakowało jej wykończenia. Kiedy poszczególne akcje wchodziły w fazę finalizacji, wtedy Rosjanom zawsze czegoś brakowało. Tak było do 69. minuty.
To właśnie wtedy Fiodor Smołow rozciągnął akcję na prawe skrzydło, podając do Aleksandra Samiedowa. Ten wpadł w pole karne i odegrał przed bramkę właśnie do wbiegające w drugie tempo Smołowa. Napastnikowi Krasnodaru nie zostało nic innego jak podwyższyć na 2:0 i zapewnić swojej drużynie zwycięstwo.
Więcej goli już w tym spotkaniu nie zobaczyliśmy i po końcowym gwizdu ze zwycięstwa i trzech punktów mogli się cieszyć gospodarze turnieju.
gar, PiłkaNożna.pl