POLSKA 4. Temat tygodnia: Jak Polacy radzą sobie w LE i LM
10. Na pograniczu faulu i 7 pytań do Kamila Sylwestrzaka
11. Przegląd wydarzeń polskich i W starym kinie
12. Analiza: Finansowa zapaść Górnika Zabrze
14. Ranking prezesów polskich klubów
16. Młodzież z Piasta, czyli Kornel Osyra, Radosław Murawski i Bartosz Szeliga
17. Wyjazdowa niemoc Górnika Łęczna
18. Przed meczem Legia – Metalist
ŚWIAT 6. Po hicie Bayern Monachium – Borussia Dortmund
8. Korespondencja z Ukrainy: Jak żyje się w wojennym Kijowie – opowiada Łukasz Teodorczyk
19. Specjalnie dla nas: David Lafata
20. Korespondencja z Brugii
21. Dogrywka z Costą Nhamoinesu
22. Premier League: Fala młodych szkoleniowców
23. Przegląd wydarzeń zagranicznych i High life
24. Od A do Z: Erik Lamela
26. Serie A: Odpoczywający w biegu, czyli Jose Maria Callejon z Napoli
27. Pobocza futbolu: Tragiczna śmierć reprezentanta RPA
28. Jak grają rewelacje najsilniejszych lig Europy – odcinek 2: Niemcy
30. Lekarze bogów, czyli najlepsi medycy w służbie piłkarzy
32. Podsumowanie października w Europie
WYNIKI 34. Ligi w Europie
37. Puchar Polski
38. Ekstraklasa
42. I liga
44. II liga
46. III liga
Mila dla PN: Niemcy? Przecież kolejni rywale wcale nie będą łatwiejsi!
Czy czuje się pan tak, jakby otrzymał drugie piłkarskie życie? Nie tylko drugie, ale przy okazji jeszcze trzecie, a może i czwarte – śmieje się Sebastian Mila (na zdjęciu). – Powiem wprost: zaraz po zdobyciu bramki poczułem się, jakby wszystko, co wartościowe, spadło do moich stóp, jakby stało się namacalne i możliwe do ogarnięcia. Była końcówka meczu, a zatem gdzieś przemknęła myśl, że ten mecz na pewno nie zostanie przegrany.
Przegrany? Do końca brakowało niewiele. Graliście jednak z Niemcami, którzy nawet w doliczonym czasie potrafią zdobywać bramki i gnębić najlepsze drużyny. I właśnie tak czułem. Wariowałem z radości, ale gdzieś w podświadomości uciekałem od ostatecznej myśli o zwycięstwie. To faktycznie są Niemcy, galaktyczna drużyna, aż do bólu konsekwentna, nawet wtedy gdy wysoko prowadzi. No więc do ostatniego gwizdka brakowało faktycznie niewiele, ale oni nawet na moment nie zwolnili i robili wszystko, by straty odrobić. To się czuło i widziało. Trzeba było być czujnym do ostatniego gwizdka, a nawet dłużej.
Czy przytłaczał was fakt, że dotychczas nigdy z Niemcami nie wygraliśmy, a ewentualny triumf jeszcze przed meczem uważany był za historyczny? Coś z tym przytłaczaniem było na rzeczy. Nie mieliśmy złudzeń, że przebijamy Niemców piłkarskimi umiejętnościami, wyszkoleniem technicznym, taktyką czy strategią gry. Wiedzieliśmy jednak, czego stadion w Warszawie będzie od nas oczekiwał. Na pozór niczego wielkiego. Ambicji, uporu i dania z siebie sto procent, a może nawet więcej. Ten mecz, jeśli chcieliśmy wygrać, to trzeba było zacząć to robić, stosując zasadę pozytywnego myślenia. Nie można było się przestraszyć jeszcze przed podjęciem rywalizacji. I mam wrażenie, że to nam się doskonale udało. Stanowiliśmy drużynę w dosłownym tego słowa znaczeniu.