Trener roku 2012: Del Bosque faworytem. Co wśród nominowany robi Guardiola?
Josep Guardiola, Jose Mourinho i Vicente Del Bosque – oto szkoleniowcy, którzy powalczą o miano tego najlepszego w 2012 roku. Dla jednych to dość oczywiste nominacje, dla innych już niekoniecznie. Szczególnie obecność byłego opiekuna Barcelony w tym gronie może budzić dość spore kontrowersję.
Guardiola zasłużył sobie na nominację?
Polacy w Drużynie Roku UEFA? Wybierz sam! – KLIKNIJ!
Niezachwiana pozycja SfinksaDel Bosque? Wiadomo, nie dość że w świetnym stylu awansował z reprezentacją Hiszpanii do finałów Mistrzostw Europy, to dodatkowo wygrał cały turniej, co było już drugim kolejnym triumfem jego drużyny w wielkich imprezach, a trzecim w ogóle (EURO 2008 Hiszpanie wygrali pod wodzą Luisa Aragonesa – red.). La Furia Roja rozegrała w 2012 roku 16 spotkań, z czego aż 14 wygrała i jedynie w dwóch zremisowała. Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że takich zawodników jakich ma do dyspozycji Del Bosque mógłby poprowadził nawet Jan Żurek, a sukcesy i tak by przyszły, ale faktem jest, że popularny „Sfinks” bardzo umiejętnie dowodził swoimi podopiecznymi i na nominację do nagrody dla najlepszego szkoleniowca roku po prostu sobie zasłużył.
Rekordzista MourinhoIdźmy dalej. Jose Mourinho doprowadził w tym roku swój Real Madryt do wygrania mistrzostwa Hiszpanii, czym przełamał kilkuletnią dominację Barcelony w La Lidze. To jednak nie wszystko. Styl w jakim Królewscy sięgnęli po tytuł musiał wzbudzić podziw, nawet u najzagorzalszych oponentów. Drużyna Portugalczyka jako pierwsza w historii zakończyła rozgrywki ligowe z trzycyfrowym dorobkiem punktowym, a jakby tego było mało, w 38 meczach strzeliła zawrotną liczbę 121 bramek, tracą przy tym zaledwie 32. Kolejny rekord, który padł łupem Los Blancos to liczba zwycięstw w danym sezonie. Ich licznik zatrzymał się na 32 wygranych, co było wynikiem lepszym od poprzedniego osiągnięcia Barcy (31 zwycięstw).
Mało? Królewscy aż 20 spotkań wygrywali różnicą przynajmniej trzech goli, dzięki czemu pobili swój własny rekord z sezonu 1989-90, kiedy takich meczów zanotowali jedynie 16. Drużynie Mourinho było obojętne, czy grała na swoim stadionie (16 wygranych w 19 meczach i 50 zdobytych punktów), czy też na wyjeździe (51 goli i pobicie rekordu Barcelony z sezonu 2009-10). Bardzo dobrze, chociaż nie rewelacyjnie było także w Lidze Mistrzów. Real przeszedł przez rozgrywki grupowe jak burza i zatrzymał się dopiero w półfinale, gdzie po konkursie rzutów karnych odpadł z Bayernem Monachium. Jakby więc nie patrzeć, nominacja dla „The Special One” jest jak najbardziej do wybronienia.
Nie tym razem PepNo i dochodzimy w końcu do Guardioli, czyli trenera, który w 2012 pracował czynnie jedynie do czerwca, a przez ostatnie pół roku wypoczywał na zasłużonym urlopie. Jego obecność w finałowej trójce razi dość mocno i nie chodzi wcale o wyniki jakie osiągała jego Barcelona, bo od stycznia do czerwca drużyna Guardioli wygrała w La Lidze 17 spotkań, 2 zremisowała i tylko 2 przegrała. Duma Katalonii doszła także do półfinału Ligi Mistrzów i sięgnęła po Puchar Króla, więc napisanie, że rezultaty hiszpańskiego szkoleniowca były kiepskie, zakrawałyby na zwykle kłamstwo. Niemniej, byli na Starym Kontynencie tacy fachowcy, którzy bez dwóch zdań bardziej zasłużyli sobie na nominację do nagrody dla Trenera Roku 2012. Niestety, ich osiągnięcia i wpływ na grę swoich zespół pozostał niezauważony przez kapitułę. Na szczęście, o wiele trzeźwiej na sprawę spojrzeli kibice i dziennikarze.
Niedocenieni?Teraz pewnie myślicie „wymądrzają się, pewnie wiedzą lepiej od fachowców z FIFA” i w sumie daleko od prawdy nie będziecie. Kilku fachowców na pewno zasłużyło sobie na dotarcie do finałowej trójki bardziej niż Guardiola. Żeby nie szukać zbyt daleko. Nominację mógłby na przykład otrzymać opiekun Borussii Dortmund Juergen Klopp, który w 2012 roku poprowadził swój zespół do drugiego z rzędu mistrzostwa Niemiec. Jakby tego było mało, BVB sięgnęła także w wielkim stylu po Puchar Niemiec, w obu przypadkach bijąc bogatszy i dysponujący szerszą kadrą Bayern Monachium. To jednak nie koniec. Drużyna Kloppa od 18 września (czyli niemal samego początku sezonu) nie poniosła w Bundeslidze ani jednej porażki, a jej efektownym stylem gry emocjonowała się cała Europa. Mało? Chyba jednak nieco więcej niż zdobycie Pucharu Króla?
Kolejny trener, który śmiało mógłby się znaleźć u boku Del Bosque i Mourinho, to Diego Simeone. Popularny „Cholo” przejął Atletico Madryt pod koniec 2011 roku i poprowadził swój zespół do triumfu w Lidze Europy, zostając przy tym trzecim człowiekiem w historii, który zdobył Ligę Europy (wcześniej Puchar UEFA – red.) jako piłkarz, a następnie jako szkoleniowiec. To jednak także nie wszystko. Ostatniego dnia sierpnia tego roku Rojiblancos rozbili w Monaco Chelsea FC 4:1 i zdobyli Superpuchar Europy, czyli w ciągu dość krótkiego czasu i przy niewielkich nakładach Simeone dołożył do klubowej gabloty dwa znaczące trofea. Jeśli komuś to nie wystarcza, to warto dodać, że Atletico jest w obecnym sezonie jedynym zespołem, który dotrzymuje kroku Barcelonie w lidze, a trzeba pamiętać, że Blaugrana zanotowała najlepszy start w historii rozgrywek. Jeśli to nie budzi respektu, to co innego?
Na koniec zostawiliśmy kandydata, który swoją robotę wykonywał na Półwyspie Apenińskim. Antonio Conte, bo o nim mowa, sięgnął ze swoim Juventusem po mistrzostwo Włoch nie doznając w całych rozgrywkach ani jednej porażki. Osiągnięcie to w futbolu jest niezwykle rzadkie, a po raz ostatni taka sztuka udała się Arsenalowi w sezonie 2003-04. Na dokładkę Stara Dama awansowała do finału Pucharu Włoch, gdzie musiała jednak uznać wyższość Napoli.
Znacie już więc nasze propozycje, chociaż rzecz jasna wcale nie musicie się z nimi zgadzać. Zapraszamy do dyskusji i przedstawiania swoich typów, najlepiej z argumentacją.
Grzegorz GARBACIK
PilkaNożna.pl