Tarasiewicz: Nie jesteśmy Barceloną
Po spotkaniu z Wisłą Płock sztab szkoleniowy Pogoni Szczecin zaczyna podliczać straty, oceniać zyski i budować drużynę na ostatnie starcie sezonu przeciwko Arce Gdynia. Niedzielne zwycięstwo z pewnością poprawiło atmosferę w drużynie, ale także dało odpowiedź w kwestiach taktycznych i personalnych.
I liga: Pogoń wciąż z szansami na awans – KLIKNIJ!
Aktualna tabela I ligi – KLIKNIJ!Największym wygranym ostatniego, ligowego zwycięstwa jest niewątpliwie
Peter Hricko. Czech, który za czasów
Marcina Sasala był etatowym obrońcą szczecińskiej Pogoni, u trenera Tarasiewicza długo nie potrafił wyrobić sobie odpowiedniej pozycji. Po dwóch meczach rozegranych przeciwko Olimpii Elbląg i Ruchowi Radzionków, były zawodnik Polonii Bytom zniknął z meczowej osiemnastki i grał głównie w czwartoligowych rezerwach.
Do kadry pierwszego zespołu powrócił dopiero w niedzielę… ale w jakim stylu! Doświadczony piłkarz na boisku pojawił się od pierwszej minuty i wniósł zupełnie nową jakość w poczynania szczecińskiej defensywy. Komplementy kierowane do Petera są o tyle wartościowe, że jako nominalny prawy obrońca, cały mecz przeciwko Wiśle Płock rozegrał po przeciwnej stronie boiska.
– Bardzo dokładnie przemyślałem tę decyzje. Hricko bardzo dobrze prezentował się fizycznie podczas treningów, a poza tym ma dużo więcej naturalnych odruchów obronnych. A to, przy ofensywnie grającym Kolendowiczu, było dla nas kluczowe – tłumaczył podczas konferencji prasowej Ryszard Tarasiewicz.
Peter Hricko nie był jednak jedynym zawodnikiem, który dobrą postawą w niedzielnym spotkaniu zdobył uznanie szkoleniowca. Z bardzo dobrej strony pokazał się także Donald Djousse, który pojawił się na boisku w miejsce kontuzjowanego Vuka Sotirovicia. Kameruński napastnik w przeciągu pół godziny stworzył sobie co najmniej cztery bramkowe sytuacje, z których jedną zakończył umieszczeniem piłki w siatce. Przy drobnym urazie Sotirovicia, który uniemożliwił mu dokończenie niedzielnego meczu, Donald wyrasta na głównego kandydata do podstawowego składu Pogoni na mecz z Arką.
– Vukowi odnowiła się stara kontuzja. Ma stłuczoną stopę i musiał zejść z boiska przed czasem. A szkoda, bo prezentował się bardzo dobrze motorycznie, podobnie jak cały zespół. Na chwilę obecną ciężko powiedzieć, czy pojedzie z nami do Gdyni – tłumaczy trener Pogoni.
Na spotkanie z Arką sztab szkoleniowy Pogoni Szczecin powinien natomiast zabrać… taktykę, którą zastosował przeciwko Wiśle Płock. Kibice Dumy Pomorza wreszcie zobaczyli zespół, który nie tak dawno był postrachem pierwszoligowych boisk. Receptą na dobrą grę portowej jedenastki okazały się… zabójcze skrzydła, na których szaleli Robert Kolendowicz i po przerwie Bartosz Ława.
Szczególnie aktywny na lewej flance był wychowanek MKS Chocicza, który oprócz wspaniałej asysty przy golu Ediego Andradiny, stworzył jeszcze kilka groźnych okazji pod bramką Krzysztofa Kamińskiego. Z prawej strony pomocy nieźle zaprezentował się również Adam Frączczak, który, jako boczny obrońca, często podłączał się do akcji ofensywnych.
– Nie musiałem przekonywać się do gry skrzydłami, bo zawsze miałem fioła na tym punkcie. Sam byłem zawodnikiem ofensywnym, więc znam wartość, jaką w zespole ma dobry boczny pomocnik. Nie możemy jednak zapomnieć dyscyplinie taktycznej i dobrej organizacji gry. Barceloną nigdy nie będziemy. A takie kluby jak chociażby Real Madryt, które mają ogromny potencjał ofensywny, również bardzo przykładają się do kwestii obronnych – wyjaśnia Tarasiewicz.
Grzegorz Lemański,
Piłka Nożna