Tarasiewicz: Nie boję się trudnych decyzji
– Nie przywiązuję się absolutnie do nazwisk. W moim zespole na boisku zawsze pojawiają się Ci piłkarze, którzy akurat są w najlepszej dyspozycji. Nie boję się trudnych decyzji – przyznaje w rozmowie z PilkaNozna.pl Ryszard Tarasiewicz.
Więcej na temat I ligi – KLIKNIJ!– Wygląda na to, że zaczyna trener pisać zupełnie nową historię Pogoni Szczecin. Po dwóch latach wreszcie udało się pokonać Flotę Świnoujście i to akurat za Pana kadencji.– Cieszę się z tego zwycięstwa. Wiadomo, że derbowe pojedynki mają dodatkowy smaczek. Słyszałem przed meczem, że Pogoni jeszcze nigdy nie udało się wygrać z Flotą, dlatego tym cenniejszy jest dla nas ten triumf. Chciałbym jednak, żeby udało się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Jeżeli zwycięstwo w derbach połączymy z awansem, to wtedy będę naprawdę zadowolony.
– Trzeba jednak przyznać, że Flota w tym sezonie nie jest już tak dobrym zespołem jak w poprzednich latach. Dziś na boisku spotkały się w zasadzie najsłabsze zespoły na wiosnę. Komplet punktów to efekt dobrej gry Pogoni, czy słabej gości ze Świnoujścia?
– Statystyki rzeczywiście nie kłamią, bo gra Pogoni i Floty na wiosnę nie wygląda zbyt dobrze. W naszym przypadku widać było jednak promyczek nadziei w dwóch poprzednich spotkaniach, które Pogoń rozegrała za mojej kadencji. W sobotę ten ciężar gatunkowy był dużo większy, bo stanęliśmy naprzeciwko Floty Świnoujście. Fajnie, że akurat w tym momencie nadeszło przełamanie.
– Przyszło po prawie dwóch tygodniach pracy z tym zespołem. Czy to już efekty pracy trenera i czy możemy uznać, że znalazł Pan lekarstwo na bolączki, które trapiły Pogoń?
– Chciałbym tak powiedzieć. W tym momencie widzimy dopiero światełko w tunelu. Jeżeli naprawdę udało mi się coś zdziałać z tym zespołem, to powinniśmy powtórzyć ten wynik za tydzień w Ząbkach. W przeciwnym razie sobotnie zwycięstwo nad Flotą będzie jedynie przyjemnym epizodem.
– Co trapiło zespół Pogoni na początku rundy wiosennej, że nie prezentował takiego poziomu jak jesienią i nie potrafił zdobywać punktów? Przecież gwiazdy tego formatu jak Budka, Hernani czy Sotirović powinny wygrać tę ligę w cuglach.
– Nie chcę rozmawiać na ten temat. Dostałem taki, a nie inny zespół i próbuję wszczepić mu swoją filozofię gry. Nie warto się teraz oglądać za siebie, tylko trzeba patrzeć w przyszłość i próbować zrobić wszystko, by zminimalizować wpływ tego kryzysu na miejsce Pogoni w tabeli na koniec sezonu.
– To jaka jest filozofia, którą wprowadza trener do Pogoni?
– W każdym zespole, który prowadzę staram się pracować w podobny sposób. Gra musi być prowadzona już od linii obrony. Pomocnicy muszą być bardzo aktywni i często pokazywać się do gry. Ważna jest także wymienność pozycji, a co za tym idzie, również dobre przygotowanie motoryczne, bo do tego trzeba mieć zdrowie. Wolę, gdy zawodnicy grają przez 60 minut na 100 procent swoich możliwości, niż mają człapać po boisku przez cały mecz.
– Zdaje się jednak, że piłkarze i tak człapią po boisku, ale ze zmęczenia. A do wykorzystania są zaledwie trzy zmiany. Nie wydaje się trenerowi, że zespół jest trochę „zajechany” po zimowych przygotowaniach?
– Nie mogę i nie chcę na to pytanie odpowiadać. Przyszedłem tutaj, żeby przez odpowiedni trening i ćwiczenia ułożyć ten zespół, by grał tak jak chcę.
– Jak na razie efekt Pańskiej pracy widać głównie w zmianach personalnych. Posadzenie na ławce rezerwowych Kolendowicza, Budki, Andradiny czy Ławy wymaga silnego charakteru. Nie boi się trener trudnych decyzji?
– Nie boję się. I nie przywiązuję się absolutnie do nazwisk. W moim zespole na boisku zawsze pojawiają się Ci piłkarze, którzy akurat są w najlepszej dyspozycji. W meczu przeciwko Flocie zdecydowałem się zrobić trochę zmian, bo potrzebowałem piłkarzy, którzy wniosą więcej dynamiki na boisko. Poza tym – trzeba pamiętać, że za nami ciężkie spotkania rozgrywane systemem sobota – środa. Przy takim natężeniu wiadomo, że zmiany są nieodłączne. Mamy szeroką kadrę i każdy z tych chłopaków ma szansę wejść na boisko. Pod warunkiem oczywiście, że prezentuje się dobrze na treningach i daje z siebie wszystko podczas meczów. Nawet jeśli pojawia się na boisku zaledwie na piętnaście minut.
– Dla takich zawodników jak Matuszczyk, Łuszkiewicz, Mandrysz czy Wólkiewicz też trener znajdzie miejsce? Za czasów trenera Sasala zostali odesłani do rezerw, ale chyba stać ich na coś więcej niż gra w IV lidze?
– Aktualnie nie mam czasu, żeby weryfikować możliwości tych zawodników. Mam w kadrze dwudziestu ludzi i z nimi będziemy grać o Ekstraklasę. Wiem, że Ci ludzie są w zespole rezerw i kiedy przyjdzie odpowiedni czas na pewno bliżej im się przyjrzę.
– Rozumiem, że dla młodego Łukasza Zwolińskiego czy Sebastiana Rudola, który niedługo pojedzie z reprezentacją Polski U-17 na finały Mistrzostw Europy, również zabraknie miejsca?
– To jest dokładnie taka sama sytuacja, jak w przypadku wymienionych wcześniej zawodników. Muszę skupić się na pracy z ludźmi, którzy od dłuższego czasu stanowili trzon tego zespołu. Końcówka sezonu, kiedy zespół walczy o awans, to zły moment na eksperymenty.
– W tej walce o awans rywali nie brakuje. Początek rundy wiosennej trochę spłaszczył czołówkę tabeli, w której nie brakuje kandydatów do gry w Ekstraklasie. Którego z zespołów najbardziej się trener boi?
– Żadnego. Szczerze? W ogólnie mnie to nie obchodzi. My musimy skupić się na swojej grze, bo w tym momencie jeszcze wszystko jest w naszych nogach. Rozdajemy karty i musimy grać tak, jak sobie zakładamy, by małymi kroczkami próbować dochodzić do perfekcji. Dzisiaj zagraliśmy dobre 45 minut, za tydzień będzie to już godzina, a potem cały mecz.
Rozmawiał Grzegorz Lemański
Piłka Nożna
źródło foto: pogonszczecin.pl