Na pierwszy rzut oka może nie zachwycać: ani wyjątkowo szybki, ani szczególnie elegancki z piłką przy nodze. Natomiast pod względem przewidywania ruchów przeciwnika i umiejętności ustawiania się to światowa czołówka.
Stefan de Vrij to podstawowy obrońca Interu (foto: Daniele Mascolo / Reuters)
W przeszłości mocno niedoceniany, poprzedni sezon zakończył z nagrodą dla najlepszego obrońcy w Serie A.
Antonio Conte. Ma świetne relacje z trenerem Interu. W ubiegłym sezonie opuścił tylko cztery ligowe mecze, z czego jeden z powodu urazu. Conte niemal bezgranicznie ufa Holendrowi, ten zaś niezwykle szanuje pracę szkoleniowca. – Bardzo go lubię, to trener ze świetnym warsztatem. Conte jest urodzonym zwycięzcą, imponuje mi jego mentalność. Nienawidzi przegrywać i wie, jak przekazać te uczucia zespołowi – mówił De Vrij portalowi PPTV.
Brazylia. Trafił na wybitnie słaby okres holenderskiej kadry, która nie zdołała zakwalifikować się na Euro 2016, a potem poległa w eliminacjach mistrzostw świata 2018. Jedynym wielkim turniejem w karierze De Vrija pozostaje mundial z 2014 roku. Podczas imprezy w Brazylii wystąpił we wszystkich siedmiu meczach, będąc filarem zespołu, który zajął trzecie miejsce. Znalazł się nawet w turniejowej drużynie marzeń stworzonej na podstawie statystyk Castrol Performance Index.
Czerwień. Nigdy nie dostał bezpośredniej czerwonej kartki. W seniorskiej karierze tylko trzykrotnie był wyrzucany z boiska, za każdym razem jednak w wyniku dwóch żółtych kartek.
Doina Turcanu. Partnerka piłkarza ma mołdawskie pochodzenie, choć urodziła się w Rumunii. Doina od dłuższego czasu mieszka we Włoszech, gdzie stara się rozwijać karierę modelki. Tam też poznała Stefana.
Eredivisie. Jako dziecko występował w środku pomocy, jednak szkoleniowcy w akademii Feyenoordu stwierdzili, że bardziej nadaje się do roli stopera. W wieku 17 lat podpisał pierwszy, profesjonalny kontrakt z klubem. Niespełna pół roku później zadebiutował w lidze holenderskiej. Miał szczęście, wskakując do drużyny seniorów dzięki problemom zdrowotnym starszych graczy. Sezon 2009-10 kończył już jako podstawowy obrońca zespołu, w którym prym wiedli Giovanni van Bronckhorst, Jon Dahl Tomasson i Roy Makaay, a do roli gwiazdy coraz śmielej aspirował Georginio Wijnaldum.
Feyenoord. Jego rodzinna miejscowość znajduje się ledwie 20 kilometrów od Rotterdamu, zatem wybór ulubionego klubu był dla Stefana oczywisty. Od zawsze kibicował Feyenoordowi: wraz z ojcem regularnie bywał na trybunach De Kuip, a zapytany o mecz z dzieciństwa, którego nigdy nie zapomni, bez wahania wskazuje na finał Pucharu UEFA z roku 2002, w którym Feyenoord na swoim stadionie pokonał 3:2 Borussię Dortmund. Jak większość młodych chłopaków z regionu, marzył o grze w czerwono-białych barwach, ale pracujący dla giganta z Rotterdamu poszukiwacze talentów go nie dostrzegali. W wieku dziesięciu lat sam wykonał pierwszy krok – wybrał się na organizowany przez klub dzień otwarty. Później wziął udział w paru treningach, wystąpił w sparingu. Wypadł na tyle dobrze, że został zaproszony do młodzieżowego zespołu Dumy Południa.
Hiszpania. Ulubiony przeciwnik De Vrija na arenie międzynarodowej. Z trzech goli dla reprezentacji aż dwa strzelił ekipie z Półwyspu Iberyjskiego. Pierwszy raz skarcił zespół La Roja na mistrzostwach świata w Brazylii (dołożył cegiełkę do pamiętnego zwycięstwa 5:1, chociaż zaczął kiepsko, bowiem to po jego faulu podyktowano rzut karny, który dał prowadzenie ówczesnym obrońcom tytułu). Niespełna rok później stoper ponownie dał się Hiszpanom we znaki – był autorem jednej z dwóch bramek dla Holandii podczas towarzyskiego meczu rozegranego w Amsterdamie.
Inter. Mediolański klub zrobił znakomity interes, pozyskując wartościowego piłkarza bez kwoty odstępnego. Obrońca nie przyjął oferty przedłużenia kontraktu z Lazio, bo kilka miesięcy przed wygaśnięciem umowy osiągnął porozumienie z nowym pracodawcą. Nie bez przyczyny już w marcu 2018 roku dyrektor sportowy Igli Tare publicznie wyrażał nadzieję, „że De Vrij będzie do końca walczyć dla Lazio tak, jak dotychczas”. Transfer Holendra wywołał kontrowersje: ostatni mecz w barwach biancocelestich rozegrał przeciwko… Interowi i to w sytuacji, gdy drużyny rywalizowały o awans do Ligi Mistrzów.
Jerzy Dudek. Polski bramkarz z sukcesami grał w Feyenoordzie w latach 1996-2001. Dla De Vrija był jednym z pierwszych idoli. – W mojej okolicy mieszkali Dudek oraz drugi z Polaków, Euzebiusz Smolarek. Udawałem się w pobliże ich domów, czekałem na ulicy, a gdy wychodzili, prosiłem o autograf. Robiłem to praktycznie co tydzień, lecz za każdym razem byłem niezwykle podekscytowany – ujawnił w jednym z wywiadów.
Kapitan. Przyznał, że odebranie opaski w Feyenoordzie we wrześniu 2013 roku wpłynęło na niego tak negatywnie, że musiał korzystać z pomocy psychologa. De Vrij pełnił rolę kapitana przez kilkanaście miesięcy. Przestał z nietypowego powodu: nie poinformował klubu, że po godzinach uczestniczy w dodatkowych treningach. Prowadzący wtedy drużynę Ronald Koeman wściekł się na defensora i natychmiast pozbawił go odpowiedzialnej funkcji, ale nie miejsca w składzie, ponieważ 21-latek bronił się formą sportową. – Chcę wiedzieć, co piłkarze robią po zamknięciu klubowych drzwi. Nie może być tak, że w czasie wolnym ćwiczą w siłowni, a następnego dnia realizują tego samego rodzaju zajęcia z drużyną. Odpoczynek to także trening. Stefan miał dobre intencje, ale powinien nam o tym powiedzieć – grzmiał trener na łamach „Voetbal International”. Nowy kapitan Feyenoordu, włoski napastnik Graziano Pelle, cieszył się z opaski na ramieniu tylko przez niespełna pół roku: również stracił ją ze względów dyscyplinarnych.
Louis van Gaal. Trener, który otworzył mu furtkę do drużyny narodowej. De Vrij zadebiutował w sierpniu 2012 roku towarzyskim meczem z Belgią. Trzy miesiące wcześniej poprzednik Van Gaala, Bert van Marwijk, umieścił 20-letniego defensora w szerokiej kadrze na mistrzostwa Europy, lecz ostatecznie nie zabrał go na turniej. Dotychczas Stefan wystąpił w 37 spotkaniach Oranje. Od października 2018 roku nie rozegrał jednak w reprezentacji ani minuty; to efekt urazów oraz bardzo silnej konkurencji – selekcjoner Koeman konsekwentnie stawiał na duet stoperów Virgil van Dijk i De Ligt.
Makaron. Sześć lat spędzonych we Włoszech sprawiło, że przesiąknął tamtejszą kulturą. Za najpiękniejsze miejsce uważa rzymskie Koloseum. Z kolei jego ulubionym daniem jest makaron z pesto.
Nieśmiały. Poza boiskiem to człowiek małomówny, wręcz sprawiający wrażenie bojaźliwego. Jest przy tym inteligentny i uważny, twardo stąpa po ziemi. Najlepiej czuje się wśród przyjaciół: do grona bliskich znajomych De Vrija należą między innymi były tenisista Raemon Sluiter, a także Bruno Martins Indi i Matthijs de Ligt. – Z Matthijsem złapaliśmy dobry kontakt w chwili, gdy po raz pierwszy byliśmy razem na zgrupowaniu kadry narodowej. To był początek pięknej przyjaźni. Regularnie spotykamy się w Italii, od czasu do czasu wyskoczymy razem na obiad – opowiadał włoskim dziennikarzom.
Ouderkerk aan den Ijssel. W miejscowości o tej skomplikowanej nazwie urodził się i dorastał piłkarz Interu. Ouderkerk w języku niderlandzkim oznacza „stary kościół”. Zamieszkiwane przez zaledwie cztery tysiące osób miasteczko położone jest w gminie Krimpenerwaard należącej do prowincji Holandia Południowa.
Premier League. Dawno temu trafił do notesów skautów najsilniejszych klubów z Anglii. Już w grudniu 2012 roku brytyjskie media donosiły o zainteresowaniu De Vrijem za strony Liverpoolu, obserwować go mieli także wysłannicy Arsenalu, Chelsea oraz Newcastle United. Półtora roku później, gdy obrońca opuszczał Feyenoord, przewidywano, że podąży za Van Gaalem, który właśnie rozpoczynał pracę w Manchesterze United. Stefan obrał jednak kierunek na Półwysep Apeniński.
Rzym. Podczas gry dla Lazio przywiązał się do włoskiej stolicy. Zapytany przez jednego z dziennikarzy o to, czy lepiej mieszka mu się w Mediolanie niż w Rzymie, postawił na dyplomację. – Trudna kwestia. W Mediolanie czuję się jak w domu, ale Rzym także jest niesamowitym miastem. Spędziłem tam świetny czas – odpowiedział.
Słodki. Kiedy nastoletni De Vrij próbował przebić się do pierwszego zespołu Feyenoordu, mówiono o nim, że jest „zbyt słodki”. Szkoleniowcy oczekiwali od niego większej bezwzględności. Holenderskie media opisują, że ze swoją przyjazną aparycją nie pasował do wizerunku klasycznego środkowego obrońcy. Już w czasach juniorskich nie miał lekko. – Co sezon było tak samo: w pierwszej rundzie trenerzy wątpili, w drugiej już mnie kochali, bo słuchałem ich wskazówek i je realizowałem – wspominał.
Talent. W rodzinie wystarczyło go tylko dla Stefana. Senior rodu, Jan de Vrij, również kopał piłkę, ale bez sukcesów: nie zdołał wybić się ponad lokalny szczebel. Jego starsi synowie – Niels oraz Eric – w młodości także próbowali sił w futbolu, jednak ostatecznie wybrali inne życiowe drogi.
U-17. W 2009 roku został wicemistrzem Europy w tej kategorii wiekowej. Z holenderskiego zespołu, który w finale uległ gospodarzom turnieju, Niemcom, największe kariery zrobili obrońcy: De Vrij oraz Joel Veltman.
VV Spirit. Pierwsza drużyna obrońcy. Stefan rozpoczął treningi już jako pięciolatek. W klubie prowincjonalnym, choć mogącym pochwalić się długą historią i niezłą infrastrukturą, spędził pięć sezonów.
Wolny. Tak brzmi dosłowne tłumaczenie nazwiska piłkarza. De Vrij wymawia się jako „De Frei”.
Zatarg. Podczas spotkania z Islandią we wrześniu 2015 roku nabawił się urazu kolana. Uznano jednak, że jest gotowy, by trzy dni później wystąpić w kolejnym meczu eliminacyjnym. Przeciwko Turcji wytrwał na boisku tylko 45 minut, kontuzja pogłębiła się tak znacząco, że konieczne było przeprowadzenie operacji. Wywiązała się afera: władze Lazio odsądzały od czci i wiary sztab reprezentacji Holandii, zarzucając mu brak profesjonalizmu oraz narażanie zdrowia zawodnika. Przedstawiciele klubu mieli powody do złości – De Vrij wypadł z gry do końca sezonu.
Konrad WITKOWSKI