W pierwszym sobotnim meczu PKO Bank Polski Ekstraklasy dojdzie do starcia dwóch zespołów, których los jest już przesądzony. Arka Gdynia zmierzy się na swoim terenie z Łódzkim Klubem Sportowym.
Czy Arka wykorzysta atut własnego boiska (fot. Grzegorz Jędrzejewski / 400mm.pl)
Obie drużyny już wiele miesięcy temu zadomowiły się w strefie zagrożonej spadkiem z Ekstraklasy i jak się okazało, nie było im dane się z niej wydostać. Arka i ŁKS żegnają się z elitą i w kolejnym sezonie będą występować na jej zapleczu. Ich bezpośrednie starcie nie miało więc już żadnej większej stawki i było zapowiadane jako mecz o pietruszkę.
Piłkarze Ireneusza Mamrota i Wojciecha Stawowego zamierzali się oczywiście pożegnać z ligą w możliwe najlepszy sposób, ale nie można było mieć wątpliwości, że efekt psychologiczny nie zwiastował zbyt dobrze i nie wróżył wielkich emocji.
Łodzianie zamierzali w końcu zrewanżować się Arce za wcześniejsze spotkania w rundzie zasadniczej. ŁKS doznał bowiem przed własną publicznością druzgocącej porażki (1:4), by już w Gdyni spisać się nieco lepiej i wywalczyć jeden punkt za remis (1:1). Problem w tym że goście przegrywają ostatnio mecz za meczem, bez względu na to czy grali na swoim boisku, czy na terenie przeciwnika. Drużynę Stawowego czeka w lecie spora przebudowa, a to oznaczało, że dla niektórych piłkarzy starcie z Arką mogło stanowić już ostatnią szansę na przekonanie do siebie trenera.
Podobnie zresztą jest w Gdyni, a wielkie porządki zaczęły się jeszcze przed oficjalnym zakończeniem sezonu. – W ostatnich meczach nie będą grali ci, co na pewno odejdą – zdradził podczas konferencji prasowej Ireneusz Mamrot.
Szkoleniowiec Arki zdawał sobie sprawę z tego, że nie podołał zadaniu i nie zdołał utrzymać swojego zespołu, ale teraz zamierza się już skupić wyłącznie na jego przebudowie i przygotowaniu do kolejnego sezonu, tak by Gdynia nie czekała na ekstraklasowy futbol dłużej niż rok. – W momencie przejęcia drużyny w rozmowach z właścicielem czy prezesem braliśmy pod uwagę też taki scenariusz, ale dopóki były szanse na utrzymanie, na tym się koncentrowaliśmy. Dla mnie to pierwsza taka sytuacja. Czasu jest mało, pracujemy nad tym jak ma wyglądać zespół w następnym sezonie – stwierdził.
Oprócz wspomnianych graczy, którzy nie przedłużyli swoich umów, w sobotnim meczu na pewno nie zobaczymy w akcji takich zawodników jak zawieszony za kartki Michał Kopczyński czy kontuzjowany Adam Deja. Podobnych problemów nie ma Stawowy, jednak także w jego przypadku można spodziewać się roszad w składzie i przeglądu wojsk przed letnią przebudową.
Więcej szans na zwycięstwo należy dawać gospodarzom, którzy są niepokonani na swoim boisku od trzech spotkań, a jakby tego było mało, po raz ostatni przegrali z ŁKS-em w kwietniu 2009 roku. Od tego czasu obie drużyny mierzyły się czterokrotnie i Arka odniosła trzy zwycięstwa, a jedno spotkanie zakończyło się remisem.
Jeśli dodamy do tego katastrofalny bilans wyjazdowy ekipy z Łodzi, która w siedemnastu delegacjach doznała trzynastu porażek i tylko raz zwyciężyła, to mamy już pełen obraz tego, kto w sobotnie popołudnie powinien mieć więcej szans na triumf.
gar, PiłkaNożna.pl