Problemów Juventusu ciąg dalszy
Problemów Juventusu ciąg dalszy. Podopieczni Andrei Pirlo ulegli w Bergamo przeciwko tamtejszej Atalancie. Porażka skomplikowała położenie w tabeli „Starej Damy” w kontekście rywalizacji o uczestnictwo w przyszłorocznej edycji Champions League.
Atalanta ma powody do radości i zadowolenia. Tego samego nie można powiedzieć o Juventusie. (fot. Reuters)
Kazimierz Górski, legendarny polski trener, zwykł mawiać, że piłce nożnej chodzi przede wszystkim o to, żeby strzelić minimum o jednego gola więcej od przeciwnika. Choć owo stwierdzenie jest oczywistością granicząca z truizmem, nie można odmówić racji, którą przekazuje. Koniec końców przecież punkty zdobywa się za pośrednictwem strzelonych goli. To właśnie zdobyte trafienia – spośród wszystkich aspektów piłkarskiego rzemiosła – są najważniejsze. Tą niepisaną zasadą kierowali się gracze Atalanty.
Atalanty, która na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut oddała tylko dwa celne strzały. Padły one dopiero w osiemdziesiątej czwartej i piątej minucie. Oba autorstwa Rusłana Malinowskiego. Najpierw Ukrainiec huknął bezpośrednio z rzutu wolnego z okolic dwudziestego piątego metra. Strzegący dostępu do bramki Wojciech Szczęsny musiał sobie zadać sporo trudu, żeby skutecznie interweniować.
Chwilę później jednak bramkarz narodowej reprezentacji Polski nie miał najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Po rozegraniu rzutu rożnego piłka trafiła pod nogi ustawionego tuż przed polem karnym Malinowskiego, który natychmiast zdecydował się na strzał. Piłka po jego uderzeniu odbiła się rykoszetem od Alexa Sandro, co zmieniło trajektorię jej lotu i uniemożliwiło wykonanie parady zaskoczonemu Szczęsnemu.
Był to gol na wagę ważnego zwycięstwa i równie cennych trzech punktów. Dzięki temu bowiem Atalanta zepchnęła w tabeli Juventus z trzeciej na czwartą lokatą i sama zajęła miejsce na ostatnim stopniu podium. Dzisiejszy triumf – rzecz jasna – przybliżył podopiecznych Gian Piero Gasperiniego do zagwarantowania sobie udziałU w przyszłorocznej edycji Champions League.
Zaś dla dla „Starej Damy” porażka nie oznacza niczego dobrego, która w poprzednich dziewięciu sezonach z rzędu sięgała po scudetto, zaś w tej kampanii nie dość, że mistrzostwo jest już nierealne, to na dodatek nie może być nawet pewna gry w Lidze Mistrzów. Było jasne, że monopol Juventusu na scudetto nie będzie trwał wiecznie, lecz chyba nikt nie był gotowy na to, że zakończenie dominacji będzie aż tak bolesne i dotkliwe. W chwili obecnej trenerska posada Andrei Pirlo wisi na wyjątkowo cienkim włosku, choć wszystko wskazuje na to, że jego dni w Turynie są już policzone.
jbro, PilkaNozna.pl