Przejdź do treści
Pracuję na swoje nazwisko w Italii

Ligi w Europie Serie A

Pracuję na swoje nazwisko w Italii

Dopiero 20 października ubiegłego roku trener Andrea Andreazzoli wpuścił go na boisko w meczu Genoi z Parmą, umożliwiając debiut w Serie A. Potem dostał szansę w derbach z Sampdorią, a już z Interem Mediolan u Thiago Motty wyszedł w pierwszej jedenastce. U kolejnego szkoleniowca – Davide Nicoli, notowania 23-letniego pomocnika systematycznie rosną.



Ile prywatnych celów zrealizowałeś od 1 lipca, czyli momentu przejścia do Genoi?
Przede wszystkim zadebiutowałem w końcu w Serie A – mówi Jagiełło. – Uważam, że zasłużyłem na to szybciej, ale swoje musiałem odczekać. Nie ma co narzekać. Pracuję ciężko na każdym treningu, żeby pokazać, że zasługuję na regularne występy we Włoszech. Czas pracuje na moją korzyść. 

Trudniej funkcjonuje się w zespole, w którym często dochodzi do zmian szkoleniowców?
My piłkarze mamy pracować na treningach i grać jak najlepiej podczas meczów. Każdy trener ma inną wizję prowadzenia zespołu, ale to jest normalne wszędzie. Trzeba się dostosowywać. Davide Nicola przywiązuje szczególną wagę do taktyki. Z drugiej jednak strony we Włoszech nie wymyślono czegoś, czego nie widziałem w Polsce. Na pewno przywiązuje się wielką wagę do detali.

Uważasz, że zrobiłeś wyraźny progres w aspektach taktycznych?
Trenuję i gram z bardzo dobrymi piłkarzami, więc wypada się do nich dostosowywać. We Włoszech futbol jest zdecydowanie bardziej intensywny, a ja sam czuję się coraz lepiej. Zebrałem niezłe noty za występ z Sassuolo, wygraliśmy 2:1, ale później przyszło mi siąść na ławce z Hellas Werona. Piłkarsko z dnia na dzień wyglądam coraz lepiej, ale przenosząc się do Włoch wiedziałem, że czeka mnie jeszcze cięższa praca niż w Ekstraklasie. Na to byłem jednak przygotowany.

Brałeś pod uwagę zimowe wypożyczenie z Genoi?
Jakieś myśli się pojawiły, ale wiem na co mnie stać. Nie wyglądam źle podczas wewnętrznych gierek, nie odstaję od kolegów i uznałem, że lepiej zostać i walczyć o swoje. Nie zamierzam się poddawać. Serie A bardzo przypadła mi do gustu i chciałbym coś w tych rozgrywkach znaczyć.

Jak wrażenia po derbach?
To był taki mecz, dla udziału w którym warto było ciężko pracować na treningach od najmłodszych lat. Kibicowsko zrobił na mnie niesamowite wrażenie, żal tylko, że ponieśliśmy porażkę.

Fani wam wybaczyli?
Można było domyślić się, że nie będą szczęśliwi z tego powodu. Ale nasi kibice szanują piłkarzy, my też staramy się im odwzajemniać, po każdym meczu na przykład dajemy im koszulki. We Włoszech przekonałem się, jak wyjątkowo może być traktowany futbol. Ludzie żyją nim na okrągło, 24 godziny na dobę. Wszędzie to widać i czuć – w barach, w gazetach, non stop dyskutuje się o meczach, składach, bramkach, wszystkim co jest związane z calcio. 

Spotykasz się z rodakami z Sampdorii?
Byłem na kolacji z Bartkiem Bereszyńskim. Z Karolem Linettym nie znaliśmy się wcześniej, ale myślę, że będą okazje by spotkać się i pogadać. 

Jak wygląda twój dzień powszedni w Genui?
Wstaję rano, przychodzę na śniadanie w klubie, potem mamy trening – około dwie, trzy godziny, zajęcia na siłowni, obiad. W wolnym czasie zwykle siedzę w domu, a jestem w Italii sam, zdarza mi się wyjść z domu na kolację, a tutejsze jedzenie bardzo mi smakuje.

Włoska pizza jest rzeczywiście dużo lepsza niż polska?
Na pewno, ale nie jestem akurat wyjątkowym smakoszem pizzy. Od czasu do czasu skosztuję. 

Przenosząc się z Polski do Genoi spodziewałeś się, że w premierowym sezonie będziesz się bronił z nowym klubem przed spadkiem?
W żadnym wypadku. Na pierwszych treningach zobaczyłem, co potrafią moi koledzy i nie brałem pod uwagę kiepskich scenariuszy. Na razie sytuacja w tabeli wygląda słabo, lecz nie ma co tragizować. Personalnie wyglądamy akurat nieźle, trzeba wygrać jeden, drugi mecz i wszystko pójdzie. Sezon dopiero jest na półmetku i wiele jeszcze może się zdarzyć.

Kogo typujesz na mistrza Italii?
Będzie ciekawie. Juventus to bardzo mocny, doświadczony zespół w którym coraz większą rolę odgrywa Paulo Dybala, według mnie fantastyczny piłkarz. Reprezentant Argentyny złapał luz, swobodę i pokazuje niekiedy kosmiczny poziom. Inter ma również bardzo dobrych piłkarzy, osobiście bardzo podoba mi się gra Romelu Lukaku, silnego jak tur Belga. Juventus musi uważać na neroazzurich, ale też na Atalantę, która swoją grą wręcz zachwyca. To taka pełna polotu ofensywna maszynka, mająca mnóstwo zwolenników nie tylko w Italii. Wydaje mi się jednak, że scudetto pozostanie w Turynie. Kibice Juventusu już się przyzwyczaili do seryjnych tytułów, zresztą z taką kadrą zespół Maurizio Sarriego stać, moim zdaniem, także na triumf w Champions League. W końcu po to przecież sprowadzano Cristiano Ronaldo. 

Kogo w twojej drużynie uważasz za największego asa?
Szczególnie lubię patrzeć jak gra Goran Pandev. Niby ma swoje lata, ale tego nie widać, bo umiejętności ma niesamowite. Mega piłkarz i do tego wspaniały człowiek. Życzę mu awansu z Macedonią Północną do finałów Euro 2020, bo czekają go baraże z Ligi Narodów UEFA. 

Włosi liczą na sukces podczas Euro?
Pewnie tak, ale na razie o reprezentacji jest cicho. Nie ma się co dziwić, bo mamy styczeń, sezon ligowy w pełni. Tu się na czynniki pierwsze rozkłada każdą kolejkę Serie A. Przyjdzie w końcu czas i na drużynę narodową, ale na razie wszyscy żyją ligą. Natomiast po niepowodzeniu w eliminacjach mundialu w Rosji i absencji Italii w tym turnieju, teraz na pewno będą spore oczekiwania wobec zespołu Roberto Manciniego. 

Służy ci pogoda w Italii?
Akurat jak rozmawiamy to pada deszcz, ale ogólnie jest słonecznie. Nic tylko grać i trenować. 

Możesz spokojnie spacerować po ulicach Genui i robić zakupy w sklepach? 
Zdarza się, że dam jakiś autograf, ustawię do zdjęcia, ale spokojnie. Na razie dopiero pracuję na nazwisko.

JAROMIR KRUK

WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 3/2020)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024