Przejdź do treści
Polski trener w Arabii: Skorża niczym… Maradona!

Ligi w Europie Świat

Polski trener w Arabii: Skorża niczym… Maradona!

Gdy Maciej Skorża wyjeżdżał do Arabii we wrześniu ubiegłego roku, nie brakowało w Polsce zazdrosnych, bo szybko pojawiły się w mediach informacje, że w Dammam będzie zarabiał 1,5 miliona dolarów za sezon. Nasz szkoleniowiec przekonuje, żeby takie rewelacje włożyć między bajki, choć nie ukrywa, że pracuje za gażę, której w Polsce by nie dostał. Jak zawsze jednak jest coś za coś – praca w saudyjskim eldorado ma także minusy. I to wcale nie błahe.

Adam GODLEWSKI

Skorża dość szybko przekonał się bowiem w klubie Al-Ittifaq, że nieterminowe wypłaty to wcale nie jest polska specjalność. W pewnym momencie opóźnienia w regulowaniu zobowiązań wobec trenera i jego polskiego sztabu sięgały nawet… kwartału. – To było rzeczywiście spore zaskoczenie, ponieważ właściciel klubu jest bogaty, nawet bardzo, i obsuwki wcale nie wynikają z kłopotów ze spięciem budżetu. To raczej stały element strategii prowadzenia zespołu – analizuje były szkoleniowiec między innymi Legii Warszawa i Wisły Kraków. – Pewnie sprawdzający się w tutejszych realiach, choć… nie zawsze. Kiedy lecieliśmy do Taszkentu na inaugurację azjatyckiej Ligi Mistrzów, przyszedł do mnie najlepszy stoper i powiedział, że nie poleci do Uzbekistanu, jeśli zaległości wobec niego nie zostaną wyrównane. No i nie poleciał, z Pachtakorem musieliśmy sobie radzić bez niego.

Arabowie płacą cztery razy lepiej

O wysokości swoich zarobków Skorża nie chce mówić wprost, ale daje wskazówki. Na przykład asystenci, których do Dammam zabrał w liczbie aż trzech, mogą liczyć na pobory mniej więcej czterokrotnie wyższe niż w Polsce. Niedziwne zatem, że to właśnie oni najbardziej namawiali trenera na przyjęcie drugiej oferty z Al-Ittifaq. Drugiej, ponieważ pierwszą, która napłynęła w czerwcu ubiegłego roku, Skorża odrzucił. – Kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać w Azji, dlatego optymistycznie zakładaliśmy ze współpracownikami, że jak dotrwamy w lidze saudyjskiej do Bożego Narodzenia, to będzie sukces – mówi ze śmiechem. – Tymczasem nie tylko uda się wypełnić pierwszy kontrakt, ale dostałem już propozycję przedłużenia o kolejny sezon, z naprawdę wysoką podwyżką. Zastanawiam się jednak, czy przyjąć tę ofertę. Z kilku powodów. Choćby z takiego, że życie bywa tu zaskakujące na wiele sposobów i dla Europejczyka naprawdę trudne. A chyba najbardziej byłem zaskoczony momentem, w którym klub uregulował wobec mnie zaległości płacowe. Stało się to po porażce aż 1:4 z Al-Ahli, potentatem ligi z Dżuddy. Prezydentowi spodobał się wówczas styl naszej gry, otwarty i ofensywny. To właśnie wówczas złożył mi zresztą ofertę pracy na kolejny sezon.

Standardowo Skorża ma zagwarantowane premie za zwycięstwa w wysokości 15 tysięcy riali, czyli niespełna 12 tysięcy złotych. Bywa jednak zupełnie inaczej wynagradzany. Po niespodziewanej listopadowej wygranej z innym hegemonem ligi, Al-Shabab z Rijadu, wszyscy w zespole dostali od prezydenta Al-Ittifaq po 10 tysięcy dolarów, a polski szkoleniowiec – jeszcze więcej. – Nie pieniądze są tu najważniejsze – przekonuje jednak nasz rodak. – Miałem okazję zagrać na początku kadencji w azjatyckich pucharach, a teraz zbieram doświadczenie w Lidze Mistrzów. Pierwszy mecz w Uzbekistanie mogliśmy nawet wygrać, za to w drugim zremisowaliśmy z katarską Lekhwiyą, prowadzoną przez słynnego Erica Geretsa, co uważam za sukces. Zresztą właśnie możliwość rywalizacji i fajne, pouczające rozmowy z takimi trenerami jak wspomniany Belg czy jego rodak Michel Preud’homme to największy bonus pracy w Arabii. Dzięki temu zbieram nowe doświadczenia, poszerzam horyzonty.

(…)

– Profesjonalizm, w europejskim rozumieniu tego słowa, w lidze saudyjskiej nie występuje. Andrzej Krzyształowicz, który dołączył do mojego sztabu dopiero w styczniu, jeszcze szaleje, kiedy piłkarze zabierają się po rozgrzewce do modlitwy, nie jest w stanie pogodzić się, że tak w ogóle można funkcjonować – wyjaśnia Skorża. – Ja przywykłem, byłem natomiast zdziwiony, że policja religijna zaczepiła moją żonę, którą zostawiłem w galerii na zakupach, o zakrycie twarzy abają. Myślałem, że Europejek to nie dotyczy. Życie jest tu trudne ze względów obyczajowych, mam poblokowane prawie wszystkie strony internetowe, nawet livescore’a, z uwagi na zawarte na nim treści hazardowe. Rodzina też nie może tu normalnie funkcjonować, więc jeśli miałbym przyjąć ofertę przedłużenia kontraktu, to tylko pod warunkiem, że mógłbym zamieszkać w Bahrajnie. To sąsiedni kraj, ale do granicy z Dammam jest tylko 30 kilometrów. Jest bardziej liberalny, tam można bez sankcji posłuchać zachodniej… muzyki, z angielskimi szkołami, do których mógłbym posłać dzieci.

Skorża może sobie pozwolić na wybrzydzanie i stawianie warunków, nie tylko dlatego, że zaskakująco dobrymi wynikami wyrobił sobie markę nad Zatoką Perską. W Dammam już zresztą wiedzą, że dostał konkurencyjną ofertę od Katarczyków (ale działających w Zjednoczonych Emiratach Arabskich) z Al-Wasl Dubaj, gdzie szejkowie płacą jeszcze lepiej niż Saudyjczycy, a można żyć swobodnie jak w Europie. Wiele na ten temat wie najsłynniejszy i najlepszy, po Pele, piłkarz globu Diego Maradona, który do ubiegłego roku prowadził ten klub…

Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 46/2024

Nr 46/2024