Neapol i Barcelona. Oba miasta do szaleństwa zakochane w futbolu. We wtorkowy wieczór cieszyć będą się mieszkańcy tylko jednego z nich, ponieważ jedna z zainteresowanych drużyn zbliży się do ćwierćfinału Champions League.
Pod Wezuwiuszem czekają na prawdziwe grzmoty (fot. Reuters)
Jeszcze kilka miesięcy temu tylko komplety szaleniec, lub niepoprawny piłkarski optymista mógłby uznać, że piłkarze SSC Napoli mają jakiekolwiek szanse w starciu z Barceloną. Drużyna z południa Włoch grał bardzo słabo, a chociaż finalnie zdołała wyjść ze swojej grupy w Lidze Mistrzów, to Carlo Ancelotti nie uratował posady, a klubem wstrząsnął potężny konflikt, który odbił się głośnym echem nie tylko na Półwyspie Apenińskim.
Wydawało się, że już nic nie może uratować tego sezonu dla Napoli, a do dwumeczu z Barceloną zespół przystąpi bardziej w roli chłopca do bicia niż równorzędnego rywala. Od momentu, kiedy tak stawiano sprawę minęło już jednak nieco czasu, a chociaż w Neapolu nadal nie jest idealnie, to dziś przedwczesne skreślanie Azzurich w walce o ćwierćfinał byłoby już nieodpowiedzialne, szczególnie ze strony Barcelony.
Pod wodzą Gennaro Gattuso Napoli zaczęło powoli wychodzić z kryzysu, nie tylko pod względem organizacyjnym, ale również sportowym. W ostatnich pięciu ligowych meczach Napoli odniosło cztery zwycięstwa, a jeśli dodać do tego wygraną z Interem Mediolan w pierwszym spotkaniu półfinałowym Coppa Italia, to widzimy jak na dłoni, że pod Wezuwiuszem ponownie zaświeciło słońce.
Z drugiej zaś strony mamy Barcelonę, która także zmieniła podczas tego sezonu trenera i również miała problemy z tym, by ustabilizować w końcu swoją formę. W obliczu kontuzji Luisa Suareza i braku formy Antoine’a Griezmanna, wszystkie oczy ponownie skierowały się na Leo Messiego. Jeśli tak jak podczas ligowego meczu z Eibarem (5:0) Argentyńczyk gra na swoim najlepszym poziomie i potrafi w pojedynkę wygrać swojej drużynie zawody (cztery strzelone bramki!) to na Camp Nou ponownie zaczynają śnić sen o potędze. Jeżeli jednak kapitan ma słabszy dzień, wtedy Duma Katalonii traci rezon i pomysł na grę.
Jak będzie we wtorkowy wieczór w Neapolu? Czy drużyna, która stanęła niedawno w obliczu potężnego skandalu hejterskiego będzie w stanie poradzić sobie z rosnącym w siłę rywalem? W tym sezonie Barcelona była już w stanie wygrać w Mediolanie z Interem, ale poprzednie sezony pokazują, że Italia jest dla Katalończyków niezwykle trudnym terenem, gdzie trudno zakładać z góry korzystny wynik. Tak było w Rzymie podczas kampanii 2017-18 (0:3), a także w Turynie podczas tego samego sezonu (0:0) i rozgrywki wcześniej (0:3).
Polscy kibice będą spoglądali na Neapol ze szczególnym zainteresowaniem, ponieważ w wyjściowym składzie Azzurich znajdzie się miejsce dla przynajmniej jednego Polak (Piotr Zieliński), a niewykluczone, że dojdzie do tego drugi (Arkadiusz Milik). Możliwość sprawdzenia się na tle tak mocnego rywala na pewno będzie dla nich sporym wyzwaniem, a przy ich niepewnej przyszłości, może doprowadzić do otrzymania w lecie dużo ciekawszych ofert pracy.
Wiadomo, że obie drużyny przystąpią do wtorkowego starcia osłabione. W Barcelonie, oprócz wspomnianego Suareza, nie będzie mogli również zagrać Ousmane Dembele, Jordi Alba i Serio Roberto. Przeciwko Napoli nie będzie mógł także zagrać Martin Braithwaite, który trafił na Camp Nou przed kilkoma dniami. Po drugiej stronie barykady straty są dużo mniejsze, ponieważ Gattuso nie będzie mógł skorzystać wyłącznie z usług Kalidou Koulibaly’ego.
Co ciekawe, wieczorny mecz będzie pierwszym bezpośrednim starciem w historii ich występów na arenie międzynarodowej. Kto więc będzie miał po nim lepsze wspomnienia?