Przejdź do treści
PN z Ukrainy cz. 4: podróż dumą ukraińskiej kolei do Doniecka

Ligi w Europie Świat

PN z Ukrainy cz. 4: podróż dumą ukraińskiej kolei do Doniecka

Pamiętacie zdjęcia premiera Donalda Tuska oglądającego z pokładu samolotu kolejne etapy budowy autostrady A2 na odcinku Stryków – Warszawa i ministra Sławomira Nowaka tryumfalnie ogłaszającego na Twitterze, że trasa będzie przejezdna na czas Euro 2012? Ukraińców władze także zaskoczyły przed mistrzostwami superszybkimi pociągami marki Hyundai.


Wszystkim, którym zdarzyło się kiedyś powiedzieć nawet jedno złe słowo na Polskie Koleje Państwowe dla zmiany perspektywy zachęcam do podróży na Ukrainę. Wczoraj jechałem ze Lwowa do Kijowa ponad dziewięć godzin (540 kilometrów) co jest jednym z lepszych wyników. Chociaż była pełnia dnia jedyny dostępny pociąg miał tylko… kuszetki. Dla tych którzy będą kiedyś podróżowali koleją za naszą wschodnią granicą – tak zwana plac karta nie jest najtańsza z okazji promocji, tylko warta swojej ceny. Wagon przedzielony cienkimi ściankami ze wspólnym korytarzem na którym kwitnie życie towarzyskie: wymiana jedzenia za alkohol i na odwrót, wyjaśnianie nierozstrzygniętych rozdań kart, dzieci bawiące się w berka. Wszystko na głowach podróżnych którzy tuż obok ze skulonymi nogami, by nie blokować ruchu w przejściu, próbują spać. To wszystko i tak małe piwo przy zaduchu panującym od początku podróży – okna są zamknięte na cztery spusty! Przy kilkugodzinnej podróży w pełnym słońcu z ponad 70 osobami oddychającymi tym samym powietrzem wita się dworzec w Kijowie jak ziemię obiecaną. Tak po wczorajszej podróży trafiłem z piekła ukraińskich kolei do nieba – Intercity Hyundai.

Supernowoczesnym pociągiem wyruszyłem do Doniecka na mecz Francja – Anglia. Z Kijowa to 700 kilometrów, a rozbieżność czasu jazdy pociągów jest ogromna. Nie wygląda też, żeby ktoś grzebał przy rozkładzie układając czas odjazdów i przyjazdów pod mistrzostwa, najbezpieczniejszą opcją na dotarcie na mecz był wyjazd wczoraj o godzinie 19:49 i przyjazd parę minut po 8 rano. Łącznie podróż ze Lwowa do Doniecka (1 175 kilometrów) zajęłaby niespełna 22 godziny, a to wynik i tak o pół godziny lepszy od bezpośredniego pociągu! Czasy przejazdów były największą fascynacją Chińczyków, których poznałem we Lwowie. Reporterzy jednej z tamtejszych telewizji krócej lecieli z Pekinu do Lwowa via Kijów, niż później mieli się dostać pociągiem do stolicy Ukrainy. Zachodzili w głowę jak to możliwe, a na odpowiedź, że po prostu tak jest, mówili, że przecież można szybciej! Gdy zapytałem czemu nie lecą samolotem, z przykrością stwierdzili, że większość ich budżetu pochłonęły bilety na przyjazd oraz powrót z mistrzostw i teraz trzeba oszczędzać. Chłopaki nie mieli łatwego życia, bo chwilę po naszej rozmowie stała się rzecz, która wprawiła ich w jeszcze większe osłupienie. Pod budynek dworca kolejowego we Lwowie, gdzie czekaliśmy po meczu Niemcy – Portugalia na pociąg podjechała około trzeciej w nocy ciężarówka i kierowca z pomocnikiem nagle zaczęli rozdawać półlitrowe butelki Pepsi. Wśród podróżnych wybuchnął szał! Mężczyźni zdejmowali koszulki by móc zabrać więcej napojów, co sprytniejsi biegali po okolicznych sklepikach w poszukiwaniach toreb. Wszystko trwało ledwie parę minut, a po upłynnieniu towaru dwaj panowie z hukiem zamknęli klapę i ruszyli w dalszą podróż.

Dzięki Hyundaiowi znalazłem się w Doniecku w sześć godzin z minutami. Wszystko w komforcie, którego nie powstydziliby się w najlepszych pociągach Euro i Intercity w Polsce. W każdym wagonie jest telewizor na którym oprócz godziny, temperatury i aktualnej prędkości (159 km/h) możemy obejrzeć filmy o tym jak Ukraina przygotowała się na mistrzostwa. Szczególne wrażenie robi ten o Lwowie, pokazujący jak bardzo w ostatnich latach zmieniło się to miasto. Europropaganda przeplatana jest instruktażem jak poruszać się po tym cudzie techniki. Blondynka olśniewającej urody pokazuje podróżnym jak przejść z wagonu do wagonu – zielony przycisk otwiera drzwi, czerwony zamyka. Zaraz potem powtarza czynność z wejściem do ubikacji. – Patrzcie, patrzcie, zaraz wytłumaczy jak tu trzeba siadać na klopie – krzyknął jeden z angielskich kibiców, na co reszta wybuchnęła śmiechem. Hitem numer dwa był fragment pokazujący odbiór pociągów przez koleje państwowe. Kogo tam nie było? Generałowie z wielkimi rondami czapek, odświętnie ubrane dzieci z kwiatami w dłoniach, orkiestra dęta i oczywiście notable przecinający wstęgę. Mimo wczesnej godziny porannej zaprawieni już w boju fanie z Wyspy w kilkuosobowej grupie zaczęli naśladować muzyków krążąc po wagonie intonując jedną z kibicowskich przyśpiewek. Hyundai wywoływał spore poruszenie na trasie, z budynku dworca w Połtawie po przyjeździe wyszła potężna grupa pracowników ukraińskich kolei i zaczęła robić zdjęcia temu cudowi techniki.

Po Ukrainie krążą sprzeczne plotki na temat nowych pociągów. Długo twierdzono, że ruszą na mistrzostwa, w końcu stały się niespodzianką last minute na miarę wspomnianej A2. We Lwowie usłyszałem, że nie dojeżdżają na zachód miasta przez przestarzałe tory, kto inny twierdził, że na trasach Hyundaia specjalnie zwęża się tory (na wschód od Polski są szersze niż w reszcie Europy), by mógł osiągać prędkość ponad 140 km/h. Pewne na razie jest, że jeździ i rzeczywiście wywiera wrażenie, na razie największe obok pięknych stadionów, które zobaczyłem we Lwowie i Kijowie.

Z Ukrainy Michał CZECHOWICZ

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 44/2024

Nr 44/2024