Pierwszoligowa rozmowa z Goku Romanem
Po trzech kolejkach przewodził klasyfikacji strzelców i asystentów zaplecza ekstraklasy. W życiu osobistym zaszła u niego równie ważna zmiana, bowiem z Joana stał się Goku Romanem.
KAMIL SULEJ
Skąd pomysł na zmianę imienia? Dlaczego Goku?
To sprawa duchowa – mówi Goku Roman, pomocnik Miedzi Legnica. – Jestem osobą, dla której duchowość ma duże znaczenie. Przez długi czas pracowałem nad nią. Zmieniłem imię, aby odciąć się od przeszłości, od imienia, którego nie wybierałem. Może prowadzić do pojawiania się przeszkód w naszym życiu i negatywnych rzeczy. Szczerze? Właśnie taki wpływ miało na mnie, dlatego zdecydowałem się je zmienić. A dlaczego Goku? To nawiązanie do postaci z kreskówki „Dragon Ball”. Imię to było przypisane osobie z dużą empatią, przykuwającej uwagę, ale i posiadającej ogromne możliwości. Ponadto radzącej sobie z przeszkodami.
Poza sferą duchową ważną rolę w twoich przygotowaniach odgrywa dieta.
Jestem weganinem od czterech lat. To świadomy wybór, który znalazł odbicie w mojej formie fizycznej. Dzięki diecie jestem zdrowszy i szczęśliwszy. To nie tylko zwyczaje żywieniowe, ale i styl życia, dzięki któremu zwierzęta nie cierpią i można spowolnić zmiany klimatyczne. Ciało sportowca przez cały rok zmaga się z różnymi wysiłkami, także ze stresem. Trzeba umieć je szybko regenerować, a to możliwe dzięki odpowiedniej diecie. To nie jest jedyny czynnik, ale jeden z ważniejszych.
Czy w Polsce trudno być weganinem?
Jestem zaskoczony liczbą i różnorodnością produktów wegańskich dostępnych w Polsce. Jest dużo restauracji z potrawami dla wegan, nie brakuje również działów w supermarketach. We Wrocławiu jest nawet sklep całkowicie wegański. Moim ulubionym daniem jest pizza, ale oczywiście w wersji dietetycznej.
Za młodu grałeś w Barcelonie B oraz rezerwach Manchesteru City. Jak wspominasz tamte czasy?
To był przywilej. Miałem okazję poznać największych piłkarzy na świecie. W Katalonii grałem między innymi z Xavim, Iniestą, Messim, Pique, Puyolem, Alexisem Sanchezem, Neymarem, zaś w Manchesterze z Davidem Silvą, Nasrim, Aguero. Trenowałem pod okiem Luisa Enrique, Tito Vilanovy i Roberto Manciniego. Grając pod wodzą obecnego selekcjonera reprezentacji Hiszpanii, zdobyłem pierwszego gola w towarzyskim meczu przeciwko Recreativo. Znakomite doświadczenie. Byłem młody, miałem w sobie wiele pokory i chęć do nauki. Konkurencja była niesamowita, ale to normalne w klubach z absolutnego światowego topu. Rozwinąłem się w tych klubach jako piłkarz i człowiek.
W pierwszym meczu tego sezonu zanotowałeś trzy asysty, w trzecim trzy gole. Strach się bać, co będzie dalej.
Zacząłem bardzo dobrze, jeżeli chodzi o statystyki indywidualne. Najważniejsze jednak, że przyczyniłem się swoimi osiągnięciami do zwycięstw. Tworzymy zespół kompaktowy, silny. Przed nami jednak jeszcze daleka droga.
Latem Miedź opuścili twoi rodacy – Marquitos i Omar Santana. To utrudniło ci życie, czy może pozwoliło pokazać pełnię możliwości?
To byli moi koledzy z drużyny, ale kumplowaliśmy się też poza boiskiem. Klub zdecydował się postawić na innych piłkarzy. Normalne.
Jaki jest cel Miedzi na ten sezon? Jaki jest twój cel?
Nie mamy postawionego konkretnego celu jako drużyna. Mamy stworzyć ekipę z charakterem i jakością. To ma nas doprowadzić do sukcesów. Indywidualnie nie stawiam sobie żadnych celów. Najważniejsza jest praca nad sobą.
Grałeś w Anglii, na Cyprze, w Grecji i Portugalii, teraz jesteś w Polsce. Który kraj dał ci najwięcej?
W kwestii futbolu bez wątpienia Polska. Biorąc pod uwagę moją karierę seniorską, tutaj najbardziej poprawiłem umiejętności. Czuję się bardzo dobrze w Polsce. Chciałbym stać się ważną postacią waszej ligi.