Pięć lekcji z madryckiego rewanżu
Jose Mourinho był bliziutko
zepsucia zbliżającej się wewnątrzniemieckiej zabawy w finale Ligi Mistrzów na
Wembley. Jego roszady wypaliły w końcówce, ale Borussia Dortmund dotrwała z
wynikiem dającym jej paszport do Londynu. Co pokazał nam rewanżowy półfinał z
Santiago Bernabeu?
1. Mourinho bierze sprawy w swoje
ręce
Najważniejszy moment meczu przyszedł
w 57. minucie. Zmęczony brakiem klarownych okazji swojego Realu Jose
Mourinho zmienił system gry. Z ustawienia 4-2-3-1 przeszedł do bardzo
odważnego 4-2-1-3. Za plecami trzech, blisko ustawionych napastników stanął
rozgrywający Kaka.
Z jednej strony otworzyło zostawiło
to tylko szóstkę piłkarzy do bronienia przeciwko kontrom Borussii. Po zmianie
Mourinho Dortmund miał swój najlepszy moment na zamknięcie dwumeczu. Jednak
równocześnie Real zaczął w końcu dysponować siłami kreatywnymi na miarę finału
Ligi Mistrzów. Wcześniej Królewscy z
dystansu ostrzeliwali Romana Weidenfellera. Większa liczba
ofensywnych zawodników po 57. minucie przeniosła ciężar akcji gospodarzy
wewnątrz pola karnego BVB. W końcówce udało się zepchnąć Dortmund do panicznej
obrony. Można obstawiać, że kolejny kwadrans na boisku przyniósłby Realowi
upragnioną trzecią bramkę.
2. Niedokładność wykonania
Borussia w Madrycie miała ściśle
określone ścieżki ataku. Goście sami oddali piłkę i rozegranie swoim rywalom
(choć w pierwszym meczu sami długo panowali nad futbolówką). Skoncentrowali się
na wykorzystywaniu swojego głównego atutu w tegorocznych wojażach po Europie – bardzo
szybkiej kontry. Dortmund potrzebował trzech-czterech podań, aby przenosić
akcję w okolice Roberta Lewandowskiego.
Ale efekt końcowy we wtorkowy
wieczór był mizerny. Chłopcy Jurgena Kloppa podawali piłkę w
bardzo niechlujny sposób. Skończyli bitwę o Madryt z ledwie 70% dokładnością
zagrań.
Gdy tylko Real bronił większą liczbą
zawodników, bez problemu niszczył w zalążku każdy atak gości. Wielką rolę
odegrali tu genialnie ustawiający się Sergio Ramos i Raphael
Varane, którzy klasą przyćmili nieobecnego Pepe. Obaj do
spółki utrudnili życie wysuniętemu Lewandowskiemu. Ramos liderował w
przechwytach, a Varane wykonał 11 wybić piłki spod własnej bramki – wszystkie
idealnie celnie.
3.
Solidny mur
Sporo dobrego da się powiedzieć
także o środkowych obrońcach z Dortmundu. Na przekroju dwumeczu para Neven
Subotić i Mats Hummels umocniła swoją pozycję w
ścisłej czołówce defensywnych duetów świata (wyjąwszy podanie-koszmarek
Hummelsa w Dortmundzie). Nawał ich pracy dobrze oddaje poniższy wykres wybić,
odpowiednio 19 Hummelsa i 18 Suboticia.
Borussia przetrwała nawałnicę Realu
w końcówce głównie dzięki imponującej grze w powietrzu swoich filarów obrony.
Długie podania posyłane na aferę nie raniły gości, bo to oni wygrywali
niekończące się przebitki. Dortmund wykonał to, czego zabrakło Maladze w
szalonej końcówce ćwierćfinału w Niemczech.
4. Motor Dortmundu
Zmiana Mourinho otworzyła mnóstwo
szans na obiecujące kontry gości. Za każdym lepszym atakiem w drugiej połowie
stał jeden człowiek – Marco Reus. Przesunięty na środek po kontuzji Mario
Gotze świetnie odnalazł się w roli dystrybutora natarć.
Reus zachował zimną głowę przy
błyskawicznych wypadach Borussii. Nie siłował własnych strzałów, a podawał dużo
lepiej ustawionym partnerom. Tak wypracował uderzenie Lewandowskiego, które
wstrząsnęło poprzeczką. Później podarował Ilkay’owi Gündoganowi okazję
do rozstrzygnięcia wyniku, jednak ten strzelił z kilku metrów prosto w Diego
Lopeza. Szybkość procesów myślowych i brak egoizmu zrobił z Reusa cichego
bohatera tego meczu.
5. Rozczarowanie numer 1
Real przegrał ten dwumecz głównie na
pozycji środkowego napastnika. Fenomenalny mecz Lewandowskiego w Dortmundzie i
solidna praca w Madrycie zupełnie przyćmiła starania Gonzalo Higuaina.
Argentyńczyk zupełnie nie wykorzystał kredytu zaufania, którym obdarzył go
Mourinho.
Jedyny godny odnotowania moment w
grze Higuaina przypadł na 4. minutę rewanżu. W znakomitej sytuacji atakujący
Królewskich przegrał pojedynek oko w oko z szybkim w skracaniu kątów
Weidenfellerem. Później Argentyńczyk zanikł. Został ofiarą roszad Mourinho w
drugiej połowie. Pod jego nieobecność Real zaczął panować nad losami gry. Dość
powiedzieć, że przez 57. minut na boisku Higuain zaliczył mniej podań niż
zastępujący go Karim Benzema. Francuz
zagrywał też dużo precyzyjniej (87% przy ledwie 71% Higuaina).
Andrzej KOTARSKI, PilkaNozna.pl
http://andrzejkotarski.wordpress.com
fot. Łukasz Skwiot