Przejdź do treści
Pięć lekcji z hitu Real – Manchester United

Ligi w Europie Liga Mistrzów

Pięć lekcji z hitu Real – Manchester United

Środowy wieczór w Madrycie nie zawiódł widzów głodnych wielkiej piłki. Pojedynek Realu i Manchesteru United stanowił deser wśród wszystkich starć 1/8 finału Ligi Mistrzów. Jakie wnioski płyną z pierwszej odsłony starcia europejskich gigantów?


1) Okno wystawowe
David de Gea był zjawiskowy. Chłopak urodzony w Madrycie i wychowanek Atletico zatrzymał Real na Santiago Bernabeu. Bez jego natchnionej interwencji po chytrym strzale Fabio Coentrao w 6. minucie, dwumecz dla United zacząłby się od trzęsienia ziemi. Jego rąk nie przełamała także bomba Samiego Khediry z końcówki spotkania. Wręcz przeciwnie, hiszpański golkiper złapał ją w koszyczek.

De Gea pokazał swój talent i refleks przy wybijaniu piłki na linii bramkowej. Kilkukrotnie przypomniał też o swoich wątpliwych wyjściach do dośrodkowań. Mimo to 22-latka heroizmy nie powinny umknąć uwadze sztabowi reprezentacji Hiszpanii. De Gea może wkrótce przełamać pozycje tak długo okupowane już przez Ikera Casillasa, Pepe Reinę i Victora Valdesa.

2) W Manchesterze nie ma świętości
Obecna kadra United nie jest tworzona pod konkretnego lidera. Czerwone Diabły to przede wszystkim całość, zespół, do którego dopasowywane są gwiazdy. Wayne Rooney w innym otoczeniu mógłby poczuć się dotknięty ograniczoną rolą, jaką w środę wyznaczył mu trener. Angielski napastnik zasuwał na prawej pomocy i notorycznie pomagał swojemu obrońcy. Zadania wykonywał bez wytchnienia, aż do wyplucia płuc. W 84. minucie zmęczony Rooney został ściągnięty z boiska. Nie ma świętych krów.

Nawet superstrzelec Robin van Persie musiał dostosować się do rygla wymagań taktycznych sir Alexa Fergusona. W Madrycie Holender często pracował na skrzydle, zostawiając miejsce na wbieganie do środka mniej pomnikowym postaciom – Danny’emu Welbeckowi i Shinjiemu Kagawie.

3) Płynne rotacje ataku Realu
Pulitzera temu, kto dokładnie przypisze konkretne pozycje na boisku czwórce ofensywnej Królewskich. Angel di Maria, na papierze prawoskrzydłowy, asystował z lewej flanki i bombardował strzałami ze środka boiska. Mesut Oezil zabierał na przejażdżki zarówno lewego i prawego obrońcę United. Zasięg ruchów Niemca był nieograniczony. Tak samo różnych stref boiska szukał nominalny napastnik Karim Benzema.

Największą różnicę robiło ustawienie Cristiano Ronaldo. Od jego pozycji zależała aktualna formacja Realu w ataku. Gdy ścigał się na lewym skrzydle, Madryt grał w systemie 4-2-3-1. Gdy schodził do środka, stawał się drugim napastnikiem w 4-4-2. Ronaldo potrzebował dużo wolności, aby mieć wystarczająco dużo miejsca na swoje szarże. Oddał aż 10 strzałów. Piorunujący wyskok przy główce na 1:1 na długo zostanie w pamięci defensywy gości. Gary Neville przyrównał skok Ronaldo do wybicia Michaela Jordana.

4) Pozory ofensywy
Wystawienie trzech napastników i ofensywnego pomocnika na spotkanie wyjazdowe przez Fergusona sugerowało, że Manchester przyjeżdża poważnie zaatakować. Jednak samo wykorzystanie Rooneya i obronne obowiązki van Persiego udowodniły, że Czerwone Diabły przede wszystkim nie chciały tracić goli na Santiago Bernabeu. We własnym ataku United decydowali się na szybkie, bezpośrednie i ryzykowne podania. Często posyłali długie piłki za plecy młodego stopera Raphaela Varane’a (okazje van Persiego w końcówce pokazały, że taka strategia omal nie okazała się strzałem w dziesiątkę).

United odpuścili zupełnie pressing na pomocnikach Realu i tworzyli dwie zwarte linie, maksymalnie zagęszczając własne zasieki. Michael Carrick, zwykle dyrygent ataku ze swoimi podaniami, poświęcił się zupełnie ryglowaniu dostępu do de Gei. Phil Jones trzymał Ronaldo koszulka w koszulkę, gdy tylko Portugalczyk pojawił się na środku boiska.

Goście poważnie wzięli się też za ochranianie skrzydeł. Ferguson słusznie założył, że sam Rafael da Silva nie poradzi sobie z Ronaldo, Di Marią lub Oezilem, dlatego ciągle miał wsparcie w Rooneyu. Rafael zwykle notował świetne występy w defensywie, ale w środę dał się kilkukrotnie mijać przy linii, co stwarzało najlepsze okazje Królewskich.

Głęboka defensywa przyjezdnych zmusiła Real do szukania uderzeń z dystansu. Aż 54 procent wszystkich 28 strzałów Madrytu w kierunku de Gei zostało odpalanych zza pola karnego. Świetna dyspozycja hiszpańskiego bramkarza pozwoliła gościom oprzeć się tej nawałnicy.

5) Nic nie wiadomo
Wynik pierwszego meczu hitowej pary 1/8 finału Ligi Mistrzów nie wyjaśnia absolutnie nic. Manchester United z pewnością nie zagra na Old Trafford o bezbramkowy remis. Na chronieniu korzystnego wyniku u siebie chłopcy Fergusona sparzyli się w 2010 roku w starciu z Bayernem Monachium. Jeden przypadkowy gol Realu może zniweczyć cały trud, dlatego szkocki menedżer zapewne poszuka sposobu na zwycięstwo.

Odważniejsza strategia United może okazać się zbawienna dla Realu. Madrytczycy nie przepadają za atakiem pozycyjnym w takim stopniu, jak za kontrami. W błyskawicznych natarciach nie mają sobie równych w Europie. Wolne miejsce i luki w ustawieniu Manchesteru będą zbawienne dla pragnących swobody Ronaldo i Di Marii.

Tak jak w Juventus Turyn, Paris Saint Germain i Borussia Dortmund osiągnęły na wyjazdach wyniki pozwalające im z olbrzymią pewnością patrzeć na rewanż, tak radość z remisu w Manchesterze nie musi być tak oczywista.

Andrzej KOTARSKI
PilkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024