Pięć lekcji po Malaga – Borussia
Borussia Dortmund mogła już w środę
poczuć się półfinalistą Ligi Mistrzów, ale marnowała świetne okazje. Gospodarze
z Malagi byli tylko nieciekawym tłem do gry ekipy z Zagłębia Ruhry. Co pokazał
nam mecz na La Rosaleda?
1. Technik z Polski
Liga Mistrzów jest żywiołem Roberta Lewandowskiego. Choć tym razem
Polak nie trafił do siatki i zanotował największe pudło spotkania z Malagą, w
środowym występie pokazał wachlarz wszechstronnych umiejętności.
Lewandowski wykreował najwięcej
sytuacji bramkowych w meczu (lewa część wykresu) i miał aż siedem udanych
dryblingów (prawa część). Defensywa Malagi zupełnie nie radziła sobie z jego
zwodami, w których delikatnie trącał piłkę i mijał rywala dzięki sile oraz
szybkości. Nienadążający przeciwnicy łamali sobie zęby na Polaku i łapali żółte
kartki. Były napastnik Lecha w podobny sposób wyniszczał defensorów Szachtara w
poprzedniej rundzie.
2. Remis na własne życzenie
Borussia Dortmund powinna sobie pluć
w brodę, że kwestii awansu nie rozstrzygnęła już na La Rosaleda. Łatwość gry
Lewandowskiego i przeciskane podania między zdezorganizowaną defensywę Malagi
powinny zaowocować przynajmniej dwubramkową zaliczką.
Dortmundczycy znów popisywali się
swoim firmowym manewrem, czyli podwajaniem pozycji rozgrywającego. Mario Goetze i Marco Reus biegali bardzo blisko Lewandowskiego. W takim trójkącie
Polak miał niezbędne wsparcie (którego brak mu w reprezentacji Polski) i mógł
wcielić się w rozgrywającego. W środę głównym egzekutorem akcji był Goetze, ale
20-letni Niemiec mocno pudłował w klarownych sytuacjach. Wspomniane trio
stworzyło sobie cztery znakomite szanse – trzy zmarnował Goetze, jedną
Lewandowski.
W budowaniu natarć niezbędny okazał
się także Ilkay Gundogan, który
rządził środkiem z głębi pola. Cofnięty rozgrywający Dortmundu korzystał z
dużych luk między liniami ataku i pomocy Malagi.
3. Sprawdzony bohater
Bezbramkowy remis to laurka dla
bramkarza Malagi – w żadnym wypadku dla zagubionej obrony hiszpańskiej drużyny.
Willy Caballero musiał się sporo
napocić, aby naprawiać wpadki partnerów. Jego główną zasługą było idealne skracanie
kąta przy pojedynkach oko w oko z Goetze.
To nie pierwszy pokaz Willy’ego w tym
sezonie. Z perspektywy całej edycji Ligi Mistrzów można bez większego ryzyka
nazwać Argentyńczyka najlepszym bramkarzem rozgrywek. Po piętach depcze mu
jeszcze Diego Lopez z Realu, ale ten
zaczął bronić dopiero od fazy pucharowej.
4. Model kontrpressingu
W drugiej połowie Dortmund
zaprezentował efektowny sposób obrony, który Juergen Klopp nazywa „kontrpressingiem”. Natychmiast po stracie
piłki w strefie ataku całe fale piłkarzy w żółto-czarnych koszulkach doskakiwały
do najbliższych rywali w celu odzyskania piłki.
Ten sposób obrony z założenia jest
bardzo aktywny i agresywny, o czym może świadczyć aż sześć fauli Borussii na
połowie rywala tylko w drugiej części gry (wykres). Jednak gracze z Niemiec
wykonywali go poprawnie, czym skutecznie obrzydzali konstruowanie akcji swoim
hiszpańskim rywalom. Głównie dzięki temu przyjezdni mogli kontrolować przebieg spotkania.
5. Brak hiszpańskiego polotu
Kontrpressing tylko pogłębił
rozpaczliwie słabe próby rozegrania ataków graczom Malagi. Gospodarze wysłali w
bój identyczną jedenastkę, która w poprzedniej rundzie rozprawiła się u siebie
z Porto. Z Isco i Joaquinem na skrzydłach skupiali się
głównie na zagraniach bokami. Udowadnia to statystyka, wedle której zaledwie
19% natarć Malagi przeprowadzano środkiem boiska.
Koncentracja na skrzydłowych
wymusiła mniej aktywną grę w ataku bocznych obrońców Borussii Łukasza Piszczka i Marcela Schmelzera. Obaj rzadziej niż zwykle pojawiali się pod
bramką rywala (szczególnie Piszczek), ale zrekompensowali sobie to świetnymi
występami w defensywie. Polak skutecznie obrzydzał życie Isco, najbardziej
kreatywnego zawodnika w Maladze. Indywidualne zrywy gospodarzy były
zdecydowanie zbyt słabą bronią na sforsowanie bloku obronnego z Dortmundu.
Andrzej KOTARSKI, PilkaNozna.pl
http://andrzejkotarski.wordpress.com