Losy Koemana w Barcelonie pod znakiem zapytania
O przyszłości Koemana zadecyduje dopiero mecz z Atletico? – zastanawia się w swoim najnowszym felietonie publicysta tygodnika „Piłka Nożna” Leszek Orłowski.
Trudno było sobie wyobrazić skutki porażki Barcelony w czwartkowym meczu z Cadizem. Prezydent Laporta mógł zadziałać pod wpływem impulsu i natychmiast zwolnić Ronald Koemana. Jednak w ten sposób niewiele by zyskał, a na pewno nie uznanie większości socios, którzy zachowują wstrzemięźliwość w wieszaniu psów na holenderskim trenerze; to raczej dziennikarze, jak zwykle, podgrzewają atmosferę. Tym bardziej więc po remisie, choć także przecież bardzo rozczarowującym, Holender nie stracił posady.
Santi Nolla, dyrektor „Mudno Deportivo”, napisał w komentarzu w swojej gazecie, że najgorszy jest brak zdecydowania Laporty, który natychmiast powinien albo wywalić Koemana, albo przedłużyć z nim umowę. Trener w stanie zawieszenia nie ma bowiem autorytetu u piłkarzy, nie jest w stanie niczego osiągnąć.
Kiedy Laporta decyzję w końcu podejmie? Otóż najbardziej logiczną datą jest następna sobota, 2 października i mecz ligowy z Atletico Madryt na Wanda Metropolitano, w którym drużyna może albo spektakularnie się odrodzić, albo polec redukując do minimum szanse na obronę tytułu.
Ponadto bliski już wtedy będzie dzień 10 października, kiedy na poważną propozycję pracy na Camp Nou otworzy uszy jedyny sensowny i realny kandydat na następcę Koemana, czyli selekcjoner reprezentacji Belgii Roberto Martinez, który zapowiedział, że na pewno nie porzuci swego zespołu przed finałowym turniejem Ligi Narodów.
Leszek Orłowski, „Piłka Nożna”