Letnie okno transferowe po polsku. Płacz i płać, albo kombinuj
Chcąc nadążyć za Legią trzeba pogodzić się z faktem, że piłkarz musi kosztować. W przypadku mistrza Polski transfery sięgające pół miliona euro stają się normą. Hegemon zarządził wyścig zbrojeń, a kroku latem próbowali mu dotrzymać w Lubinie i Krakowie.
Najświeższe doniesienia z LOTTO Ekstraklasy na PiłkaNożna.pl – KLIKNIJ!
Polska liga zawsze kusiła ludzi z południa i wschodu Europy. Kiedyś Jurij Szatałow wytłumaczył fenomen czeskich i słowackich piłkarzy. Nie dość, że zgadzali się grać za mniejsze pieniądze, np. 2,5 tysiąca euro miesięcznie, to jeszcze piłkarsko często byli lepsi od Polaków, a w końcu mogli służyć za wzór profesjonalistów, których zawsze wypastowane buty poustawiane były równo w szafce. Dziś liga przyciąga także ludzi z zachodu Europy.
Lepsze postrzeganie
Efekt Euro 2012 wciąż działa. Surowe wymogi licencyjne wymusiły poprawę infrastruktury. Jako produkt marketingowy ekstraklasa wciąż idzie do góry, rośnie wartość praw telewizyjnych. MP&Silva realizując sześcioletnią umowę jest wyłącznym pośrednikiem w sprzedaży praw telewizyjnych i rocznie gwarantuje ligowej spółce ok. 150 milionów złotych, a jeszcze dziesięć lat temu wartość tych samych praw TV sytuowała się na poziomie ok. 50 milionów.
– Stajemy się konkurencyjni jako rynek pracy dla zawodników z innych krajów – uważa Maciej Stolarczyk, dyrektor sportowy Pogoni Szczecin. – Działa zarówno efekt Euro 2012, czyli kapitalne stadiony, jak i Euro 2016, czyli wynik sportowy. Przyjeżdżają więc do Polski zarówno zawodnicy, jak i skauci na obserwacje.
– To prawda, liga jest super opakowana, mamy piękne stadiony, to znaczy my w Płocku nie mamy, ale generalnie to naprawdę ogromny atut – zauważa Łukasz Masłowski, dyrektor sportowy ligowego beniaminka Wisły Płock. – Jako liga nie jesteśmy chyba mniej powabni od Belgii czy Izraela.
– Myślę, że jednak wciąż jeszcze nie jesteśmy tak atrakcyjnym piłkarsko rynkiem jak na przykład Belgia – protestuje Piotr Burlikowski, dyrektor sportowy Zagłębia Lubin. – Natomiast patrząc na to, co wydarzyło się w letnim oknie transferowym w Polsce, to muszę przyznać, że podobał mi się przypadek Igora Lewczuka. Trzy lata temu był to zawodnik właściwie niechciany, skreślony, a dziś przechodzi do Girondins Bordeaux pokazując, że nie ma rzeczy niemożliwych.
(…)
Zbigniew MUCHA
Cały tekst można znaleźć w nowym numerze Tygodnika „Piłka Nożna”