Przejdź do treści
Legendy Futbolu: Inter, Milan, Juve, Mussolini, czyli Giuseppe Meazza (1)

Ligi w Europie Świat

Legendy Futbolu: Inter, Milan, Juve, Mussolini, czyli Giuseppe Meazza (1)

PilkaNozna.pl rozpoczyna cykl „Legendy Futbolu”. W każdą środę prezentować będziemy sylwetkę osobowości ze świata piłki nożnej, która zapisała się złotymi zgłoskami na kartach historii tej dyscypliny. Zaczynamy od włoskiego maestro, którego imieniem nazwano stadion w Mediolanie. Oto piłkarska droga, jaką przeszedł Giuseppe Meazza!

Meazza był najbardziej utytułowanym przedwojennym piłkarzem, a zdaniem wielu najlepszym włoskim futbolistą w historii. Przyszedł na świat 23 sierpnia 1910 roku w Mediolanie, gdzie spędził większość swojego sportowego życia. Charakteryzował go niski wzrost (169 cm), niezwykła szybkość i bardzo dobra technika. Grał na pozycji napastnika bądź ofensywnego pomocnika. Był jednym z tych piłkarzy, o których mówi się, że wyprzedzili swoją epokę. Przede wszystkim bardzo skutecznie dryblował, a rywale nie mogli za nim nadążyć. Przechodził swoich przeciwników jednego po drugim, a zanim trafił do siatki, lubił ośmieszyć bramkarza, by mieć przed sobą pustą bramkę. Zdobył w ten sposób kilkadziesiąt goli w swojej karierze. W jego czasach tego typu trafienia nazywano „a la Meazza”.

W Ambrosianie (czyli dzisiejszym Interze) zadebiutował w wieku 17 lat i od razu zdobył dwie bramki. Jego kariera nabrała zawrotnego tempa. Już w swoim trzecim sezonie zdobył dla mediolańskiego zespołu 38 goli w 29 spotkaniach, zostając królem strzelców. Taka postawa nie przeszła bez echa i „Peppino”, jak wówczas nazywano bohatera artykułu, mając zaledwie 19 lat rozegrał pierwszy mecz w reprezentacji. W konfrontacji przeciwko Szwajcarii Meazza zdobył dwie bramki w przeciągu dwóch minut, przez co kibice we Włoszech z miejsca go pokochali. Trzy miesiące po debiucie tak zadomowił się w pierwszym składzie Azurrich, że strzelił hat-tricka Węgrom, którzy prezentowali wysoki poziom w przedwojennej piłce. Fani futbolu ze względu na piekielną szybkość zaczęli nazywać go „Demonem”.

Legendarny dzięki Mussoliniemu?

Pierwszym wielkim sprawdzianem dla Meazzy były mistrzostwa świata w 1934 roku, zorganizowane przez Włochów. Benito Mussolini oczywiście wykorzystał turniej do propagowania faszyzmu i nie wyobrażał sobie, żeby kto inny niż Italia mógł sięgnąć po tytuł. W pierwszej rundzie (turniej finałowy rozgrywany był systemem pucharowym i brało w nim udział 16 drużyn) Azurri zgodnie z planem rozgromili USA 7:1. Giuseppe zdobył ostatnią bramkę w tym spotkaniu, kompletnie dobijając rywali. Schody dla Squadry zaczęły się w ćwierćfinale, kiedy los przydzielił im niezwykle mocnych Hiszpanów. Sędzia pomagał gospodarzom jak mógł, ale cudów w bramce dokonywał Ricardo Zamora. Ostatecznie po brutalnym meczu i dogrywce konfrontacja zakończyła się remisem 1:1, a ówczesny regulamin nie przewidywał rzutów karnych, dlatego dwa dni później powtórzono spotkanie. W obu ekipach doszło do poważnych kontuzji, ale zdecydowanie bardziej osłabieni byli rywale Włochów. Powtórzony mecz podopieczni legendarnego Victorio Pozzo wygrali 1:0 po bramce Meazzy, choć w kronikach można znaleźć informację, że bramka została zdobyta nieprawidłowo – „Demon” podobno faulował rywala przed oddaniem strzału.

W półfinale Włosi spotkali się z faworytami turnieju – Austriakami, którzy byli prekursorami gry kombinacyjnej. Gospodarzom jednak sprzyjało wszystko, nawet pogoda. Dwie godziny przed meczem zaczął padać ulewny deszcz i szybka gra Austriaków, oparta na dużej ilości podań, nie mogła zostać uskuteczniona ze względu na fatalny stan murawy. Ponadto sędzia znowu nie pozwolił zrobić krzywdy Azzurim i ci wygrali 1:0 po golu Enrique Guaity.

W finale z Czechosłowacją szwedzki arbiter Ivan Eklind również sprzyjał gospodarzom i, mimo że rywale lepiej prezentowali się na boisku, Złotą Nike wywalczyli Włosi. Można umniejszać Meazzie zdobycie pierwszego mistrzostwa świata, argumentując, że turniej został zmanipulowany, ale ostatecznie nigdy nie podważono wyników tych mistrzostw. Sam Meazza natomiast bronił się swoją grą na boisku i gdyby wówczas wybierano najlepszego piłkarza turnieju, nagroda najpewniej trafiłaby właśnie do „Peppino”.

Obrona mistrzostwa świata

Na kolejnym mundialu we Francji Giuseppe Meazza był już kapitanem włoskiej jedenastki i jej najważniejszym zawodnikiem. Razem z Giovannim Ferrarim byli jedynymi w składzie, którzy cztery lata wcześniej sięgali po puchar świata. W pierwszym meczu turnieju z Norwegią znów doszło do kontrowersji. Sędzia nie zaliczył gola Skandynawom, a oglądający ten mecz gorzko żartowali, że Italii pomagają nie tylko własne mury. Później jednak Włosi grali wyłącznie lepiej i udowadniali, że przewyższają rywali umiejętnościami. W ćwierćfinale pokonali pewnie Francuzów 3:1, a w półfinale wykorzystali zbytnią pewność siebie Brazylijczyków. Italia wygrała z Canarinhos 2:1, a drugiego gola dla swojego zespołu zdobył Meazza. W finale Włosi zwyciężyli bardzo silną reprezentację Węgier 4:2. „Peppino” bramki w tym meczu nie zdobył, ale jego znakomita współpraca z Ferrarim pozwoliła wypracować wiele sytuacji pod bramką rywali.

Rok po zakończeniu mundialu we Francji „Balilla” (kolejny pseudonim Meazzy) podziękował reprezentacji. Jego licznik zatrzymał się na 53 występach i 33 golach. Giuseppe przez całą karierę w Squadrze borykał się z dylematami na tle politycznym. Nie był zwolennikiem faszyzmu, ale jako kapitan drużyny pełnił funkcję reprezentatywną i w głównej mierze to on musiał przyjmować gratulacje od Mussoliniego. Ponadto włoski dyktator chciał wykorzystywać popularność Meazzy do szerzenia faszyzmu. Piłkarz bronił się przed tym na wszystkie sposoby, lecz nie zawsze mu się to udawało.

Rekordzista

Meazza najbardziej związany był z Ambrosianie – Interem (Mussolini zmienił nazwę, ponieważ wbrew jego ideologii było nazywanie klubu „międzynarodowym”). W tym klubie nieprzerwanie występował przez 12 sezonów, podczas których zdobył aż 241 goli (!), dwa razy wywalczył mistrzostwo kraju (1930, 1938),raz Puchar Włoch (1939), trzy razy wygrywał klasyfikację strzelców (1930, 1936, 1938). Tak się złożyło, że po wybuchu wojny doznał kontuzji lewej nogi. Mimo trwania działań zbrojnych w całej europie, liga włoska, jako jedna z nielicznych, nie zawiesiła rozgrywek. Meazza przez uraz opuścił jeden sezon, a że żył ponad stan i nie był zwolennikiem oszczędzania, w tym czasie przepuścił niemal cały majątek. Z powodu kłopotów finansowych podpisał kontrakt z największym rywalem Interu – AC Milanem. Po kontuzji „Peppino” nie był już sobą na boisku, bowiem stracił swój największy atut -szybkość. W ciągu dwóch lat gry w Milanie zdobył zaledwie 9 goli i po tym czasie przeniósł się do Juventusu, przez co stał się jednym z nielicznych graczy, którzy grali w trzech największych, zwaśnionych włoskich klubach.

W ekipie Starej Damy rozegrał pełny sezon, następnie kontynuował karierę w Varese FC, by zacząć pracę jako grający trener w Atalancie Bergamo. W swoim ostatnim sezonie jako czynny zawodnik, przeniósł się do ukochanego Interu. Po zawieszeniu butów na kołku był szkoleniowcem Beskitasu Stambuł, reprezentacji Włoch i ponownie Interu. W 1957 ostatecznie zakończył przygodę z wielkim futbolem. W sumie w serie A zdobył 261 goli w 443 meczach, co do dzisiaj jest absolutnym rekordem ligi włoskiej.

Zmarł 21 sierpnia 1979 roku. Kilka miesięcy po śmierci jego imieniem nazwano stadion San Siro, na którym Meazza strzelał bramki m.in. dla Interu Mediolan i reprezentacji Włoch w finałach mistrzostw świata 1930. Do dzisiaj uważany jest za jednego z najwybitniejszych futbolistów wszech czasów. Poniżej można zobaczyć archiwalne zdjęcia „Włoskiego Demona”.

Adrian Koliński,
PilkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 45/2024

Nr 45/2024