Lechia dała Legii lekcję futbolu
W hicie 10. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy Lechia Gdańsk nie dała Legii Warszawa żadnych szans i w pełni zasłużenie odniosła zwycięstwo 3:1.
Na ten moment wszyscy w Gdańsku czekali od 11 maja 2016 roku. Wówczas Lechia pokonała 2:0 przed własną publicznością Legię. Na kolejne domowe zwycięstwo przeciwko warszawianom „Zielono-Biali” musieli poczekać dokładnie 5 lat, 4 miesiące i 22 dni.
Od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego, poza epizodycznymi wyjątkami, gra toczyła się pod jednostronne i wyłączne dyktando piłkarzy Lechii. Gdańszczanie – za sprawą nieustannego wysokiego pressingu – nawet nie dopuszczali do głosu Mistrzów Polski, którzy byli cieniami samych siebie.
Zespół z Trójmiasta swoją niekwestionowaną dominację potwierdził w postaci gola w 34. minucie. Maciej Gajos oddał bezpośredni strzał z rzutu wolnego z okolic dwudziestego metra. Piłka po jego uderzeniu poszybowała nad murem i zakończyła swój lot w samym okienku bramki.
Objęcie prowadzenia tchnęło w podopiecznych Tomasza Kaczmarka dodatkowe pokłady pewności siebie. Wyczuwszy przysłowiową krew ofiary, nie mieli zamiaru się zatrzymywać. „Wojskowi” zaś oszołomieni bezbłędną grą swoich przeciwników nie potrafili dojść do boiskowego głosu.
Czesław Michniewicz zareagował na wyjątkowo słabą postawę swoich zawodników personalnymi roszadami. Trener Legii w trakcie przerwy dokonał aż czterech ze wszystkich pięciu możliwych zmian. Nowi gracze na boisku nie zmienili jednak przebiegu boiskowych wydarzeń na korzyść stołecznego klubu.
W 54. minucie Jarosław Kubicki oddał strzał z dystansu, piłka delikatnie odbiła się rykoszetem od nogi Maika Nawrockiego, co uniemożliwiło strzegącemu dostępu do bramki Cezaremu Miszcie skuteczną interwencję.
Nawrocki był zamieszany również w stratę trzeciego gola. To właśnie on zagrał we własnym polu karnym wprost pod nogi Kacpra Sezonienki, a ten natychmiast obsłużył podaniem lepiej ustawionego Łukasza Zwolińskiego, który z bliskiej odległości dopełnił formalności i tym samym przypieczętował absolutnie zasłużone zwycięstwo.
Bezradną Legię stać było tylko na trafienie honorowe z rzutu karnego. W 88. minucie Michał Nalepa dopuścił się faulu w obrębie pola karnego na Tomasie Pekharcie, sędzia wskazał na wapno, a piłkę z jedenastu metrów między słupki pewnie skierował sam poszkodowany.
Gol na otarcie łez to jedyne pocieszenie dla Michniewicza i spółki. Więcej powodów do zadowolenia próżno szukać. Była to już piąta porażka w ich wykonaniu na osiem rozegranych meczów w lidze. W ekstraklasowej tabeli są na dopiero piętnastym miejscu tuż nad strefą spadkową.
Zupełnie inne nastroje panują w Gdańsku. Trudno żeby było inaczej, skoro Lechia notuje serię czterech wygranych z rzędu, a dodatkowo jest wiceliderem.
jbro, PilkaNozna.pl