Przejdź do treści
Kolejny potentat ligi na rozkładzie beniaminka

Polska Ekstraklasa

Kolejny potentat ligi na rozkładzie beniaminka

Lechia Gdańsk w końcu znalazła pogromcę na ekstraklasowych boiskach. Drużyna znad Bałtyku przegrała w delegacji z Rakowem Częstochowa (1:2).

Raków pokonał Lechię w Bełchatowie (fot. G. Radtke / 400mm.pl)


W czterech poprzednich kolejkach Lechia nie doznała ani jednej porażki, jednak przy okazji aż trzy spotkania zremisowała. Taki wyniki nie do końca zadowoliły Piotra Stokowca i nic dziwnego, że przed wyprawą na starcie z beniaminkiem celował on w trzy punkty.

Jeśli zaś chodzi o Raków, to ten – nie licząc sensacyjnej wygranej w Białymstoku – poniósł trzy porażki i można było w ciemno zakładać, że trudno mu będzie o zapunktowanie w starciu z tak wymagającym przeciwnikiem jak Lechia. Jak się jednak okazało, futbol jeszcze raz udowodnił, że jest przewrotny i wszelkie prognozy można bardzo często odłożyć na półkę.


Kibice, którzy liczyli na to, że zobaczą w Bełchatowie (tam Raków rozgrywa swoje domowe mecze) dobrą piłkę, od pierwszych minut mogli być usatysfakcjonowani. Obie drużyny bardzo szybko doszły bowiem do okazji bramkowych, jednak ani Lukas Haraslin, ani też Sebastian Musiolik, którego strzał został wybity z linii, nie zdołali skierować piłki do siatki.

Rozochocony beniaminek zaatakował z jeszcze większym animuszem. Ponownie bliski szczęścia był Musiolik, a swoją szansę miał również Jakub Apolinarski, jednak w obu przypadkach na wysokości zadania stanął Dusan Kuciak, który jeszcze przed upływem kwadransa został mocno rozgrzany przez rywali.

Na otwarcie wyniku w Bełchatowie musieliśmy czekać do końcówki pierwszej połowy, a konkretnie do 40. minuty. To właśnie wtedy w roli głównej wystąpił Felicio Brown Forbes, który po podaniu Miłosza Szczepańskiego z bliska skierował piłkę do siatki. Na odpowiedź gości nie trzeba jednak było zbyt długo czekać, ponieważ już kilka chwil po straceniu gola, do remisu doprowadził Artur Sobiech. Jego trafienie nie zostało jednak ostatecznie uznane, ponieważ po weryfikacji VAR dopatrzono się w tej sytuacji pozycji spalonej.






Raków zasłużenie prowadził z Lechią, a niedługo po zmianie stron postawił kolejny stempel pod swoją dobrą postawą, po raz kolejny zmuszając Kuciaka do kapitulacji. Po rzucie wolnym Igora Sapały piłka odbiła się od ustawione w murze Nalepy i wpadła do siatki. Chwilę później Lechia mogła ponownie dobrze zareagować, jednak Michał Gliwa w znakomitym stylu zdołał obronić uderzenie Flavio Paixao.

Czas płynął, a Lechia nie potrafiła w jakikolwiek sposób odpowiedzieć. Bramka kontaktowa na pewno dodałaby gościom wiatru w żagle, jednak beniaminek grał bardzo solidnie i ani myślał, by oddawać pole zdobywcy Pucharu i Superpucharu Polski. 

W doliczonym czasie gry Lechia zdobyła gola kontaktowego autorstwa Sobiecha, który pewnie wykorzystał rzut karny po faulu Azemovicia, jednak na więcej nie wystarczyło już czasu i to Raków zgarnął pełną pulę.



PiłkaNożna.pl


Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024