Przejdź do treści

Polska 1 Liga

I liga: Nowe porządki, dawny bałagan

Nie tak swój debiut na ławce trenerskiej Pogoni Szczecin wyobrażał sobie Ryszard Tarasiewicz. Były szkoleniowiec m.in. Łódzkiego Klubu Sportowego i Śląska Wrocław w sobotnim starciu z Olimpią Grudziądz liczył na składną grę i komplet punktów, a przez 90 minut musiał oglądać nieporadność swoich zawodników, tak dobrze znaną z poprzednich spotkań Dumy Pomorza.Czytaj najświeższe newsy z I ligi na PilkaNożna.pl – KLIKNIJ!

Ryszard Tarasiewicz po przyjściu do Pogoni miał zaledwie cztery dni, aby przygotować zespół do ligowego pojedynku z Olimpią Elbląg. W tak krótkim czasie udało mu się jednak poznać zespół na tyle, by dokonać kilku kadrowych roszad. Ze składu porowej jedenastki zniknął m.in. Błażej Radler, który walnie przyczynił się do utraty bramki w meczu z Olimpią Elbląg oraz Mateusz Szałek, dla którego początek rundy jesiennej nie należał do udanych.

W ich miejsce pojawili się natomiast Mekeli Wiliams oraz Dawid Kucharski, którzy wnieśli nową jakość w grę Dumy Pomorza. Niedoświadczony reprezentant Trynidadu i Tobago w środku szczecińskiej defensywy spisywał się jak profesor, ze spokojem przerywając akcje rywala i skutecznie walcząc w pojedynkach powietrznych. Z dobrej strony pokazał się również Kucharski, który zagrał na nietypowej dla siebie pozycji defensywnego pomocnika.

– Potrzebowałem zawodnika, który swoim doświadczeniem mógłby wygrać rywalizację w środku pola. Wojtek Golla jest dobry w odbiorze, ale ze względu na młody wiek czasem brakuje mu dyscypliny taktycznej. Dlatego Kucharski miał mu pomagać i trochę zabezpieczać tyły – tłumaczył swoje decyzje personalne trener Tarasiewicz.

Postawienie na duet defensywnych pomocników Kucharski – Golla okazało się niezwykle skutecznym zabiegiem, bowiem piłkarze Olimpii Grudziądz mieli spory problem z przedostaniem się pod bramkę strzeżoną przez Radosława Janukiewicza. Skupienie się na defensywie odbiło się jednak negatywnie na możliwościach ofensywnych Pogoni, która przez większość meczu nieporadnie próbowała wejść w pole karne rywali. Większość akcji swój zalążek miała głównie w bocznych sektorach boiska, ale przy fatalnej postawie Adriana Budki i słabszej dyspozycji Roberta Kolendowicza nie przekładało się to na sytuacje bramkowe.

– Liczyłem na to, że Adrian Budka i Robert Kolendowicz w roli skrzydłowych, plus podłączający się boczni obrońcy i Edi w środku pola poradzą sobie z konstruowaniem akcji ofensywnych. Niestety, defensywne usposobienie Dawida [Kucharskiego – przyp. red.] i Wojtka [Gollę – przyp. red.] sprawiło, że atakowaliśmy mniejsza ilością zawodników, co nie pozwoliło na wygranie rywalizacji w środku pola – wyjaśnia trener Pogoni.

Słabsza dyspozycja linii środkowej doprowadziła do sytuacji, w której piłkarze ze Szczecina zamiast spokojnie konstruować atak pozycyjny, próbowali omijać środkową strefę i długim podaniem uruchamiać osamotnionego Vuka Sotirovicia. Efekt – mnóstwo niedokładności, strat oraz brak sytuacji bramkowych.

– Chcieliśmy przechodzić od linii defensywnej do ataku przez linię pomocy. W środku było jednak mało miejsca. Dlatego z konieczności czasem musieliśmy grać długą piłkę, bo brakowało nam głębi ofensywnej – tłumaczy szkoleniowiec portowej jedenastki.

Widząc nieporadność swoich zawodników w linii środkowej trener Tarasiewicz chciał przeprowadzić małą zamianę taktyczną i przejść z systemu 4-5-1 na grę dwoma napastnikami. Plany doświadczonego szkoleniowca pokrzyżowała jednak kontuzja Vuka Sotirovicia, który w starciu z jednym z obrońców Olimpii doznał urazu barku. W rezultacie Serb musiał opuścić boisko, a Portowcy pozostali przy starym systemie gry.

– Gdyby Vuko nie odniósł kontuzji, to chciałem zagrać na dwóch napastników, żeby trochę wzmocnić siłę ognia. Ten uraz pokrzyżował nam trochę szyki, ale to nie jest żadne wytłumaczenie. W takim zestawieniu jaki pozostał na boisku również powinniśmy dać sobie radę – kończy Tarasiewicz.

Grzegorz Lemański, Piłka Nożna

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 2/2025

Nr 2/2025