Hit, o którym nie mówi nikt
W normalnych warunkach mecze Lecha Poznań z Legią Warszawa już na długo przed pierwszym gwizdkiem wywołują kontrowersje, budzą emocje i zainteresowanie w niemal całym kraju. Tym razem jednak o sobotnim hicie PKO Bank Polski Ekstraklasy jest cicho. Przeraźliwie cicho.
Powstrzymanie Christiana Gytkjaera to kluczowe zadanie dla każdego rywala poznańskiego Lecha (FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl)
Szalejąca pandemia koronawirusa torpeduje rozgrywki sportowe, zawiesza ligi piłkarskie w całej Europie. W Polsce naturalnie stała się głównym przedmiotem dyskusji, sprowadzając zaplanowany na sobotę klasyk do rangi wydarzenia mało istotnego. Na tę chwilę (piątek, 13 marca, godzina 11:30) mecz ma odbyć się zgodnie z planem, choć bez udziału publiczności. Wciąż obowiązuje czwartkowa decyzja zarządu PZPN, według której rozgrywki Ekstraklasy, I oraz II ligi mają być kontynuowane zgodnie z kalendarzem.
Kwestie sportowe nie są w tym momencie najistotniejsze, ale skoro piłkarze Lecha i Legii mają wybiec na murawę stadionu przy ulicy Bułgarskiej, warto o nich wspomnieć. Ani jedni, ani drudzy nie zachwycili w ostatniej kolejce, co jednak nie zmienia faktu, że będzie to (o ile faktycznie odbędzie się w najbliższą sobotę) potyczka dwóch najefektowniej grających obecnie drużyn ligi. Kolejorz od początku rundy wiosennej pokazuje piłkę ofensywą, przyjemną dla oka, radosną. Wojskowi pod wodzą Aleksandara Vukovicia w każdym spotkaniu dążą do stłamszenia rywala, chcą wygrywać jak najwyżej, nie zadowalają się skromnym prowadzeniem. Jeśli oba zespoły pozostaną wierne swojej filozofii, zobaczymy widowisko przez duże „W”.
Nie ma jednak gwarancji, że stworzą spektakl. Lech w swojej młodzieńczej fantazji (jest najmłodszą drużyną ligi, ze średnią wieku wyjściowej jedenastki wynoszącą 25 lat; w przypadku Legii to 26,4) bywa nieskuteczny, za mało zdeterminowany w dążeniu do zwycięstwa. Właśnie stąd wzięły się remisy z Wisłą Kraków i Jagiellonią Białystok, czy porażka z Cracovią. Z kolei Legia przyjedzie do Poznania poważnie osłabiona. Pauzujący za kartki Jose Kante oraz Paweł Wszołek w tym sezonie łącznie strzelili 15 goli, przy ośmiu innych asystowali. Mieli więc udział aż w 43% ogółu bramek zdobytych przez drużynę.
W ciągu ostatnich pięciu lat największe polskie kluby we wszystkich rozgrywkach rywalizowały ze sobą 19 razy. Jedenastokrotnie wygrywała Legia (58%), osiem razy triumfował Lech (42%). Co ciekawe, najnowsza historia potyczek tych zespołów to każdorazowe wyłanianie zwycięzcy: ostatni remis w klasyku miał miejsce we wrześniu 2014 roku przy Łazienkowskiej (2:2).
Ewentualne zawieszenie rozgrywek Ekstraklasy przeniosłoby spotkanie na inny, bliżej nieokreślony termin. Jeżeli mecz Lecha z Legią nie zostanie rozegrany w sobotę, niech odbędzie się kiedykolwiek – byle wtedy, gdy okoliczności znów pozwolą piłce nożnej być tematem numer jeden.
Konrad Witkowski