Gołym okiem: Festiwal błędów w defensywie
Kibice Legii Warszawa już się chyba przyzwyczaili do letnich eksperymentów swoich trenerów, którzy ligowe zmagania na przełomie lipca i sierpnia traktują jako poligon doświadczalny. Dean Klafurić nie jest wyjątkiem pod tym względem i również wszystkie siły rzuca na europejskie puchary.
(fot. Marcin Szymczyk/400mm.pl)
Chorwacki szkoleniowiec z uporem maniaka trzyma się taktyki 1-3-5-2, która w żadnym z dotychczasowych spotkań nie wyglądała na dopracowaną. Oczywiście, na przejście z czwórki defensorów na trójkę potrzeba czasu, ale czy tak naprawdę Legia ma ten czas? W europejskich pucharach margines błędu jest praktycznie żaden, a w polskiej lidze już rok temu przez kilka miesięcy trzeba było gonić lidera. Koniec końców wyszło najlepiej jak można było, czyli warszawski zespół zakończył sezon z dubletem, ale wielu kibiców, działaczy i zawodników Legii ma o kilkadziesiąt siwych włosów więcej na głowie.
Zagłębie obnażyło to, o czym się mówiło od początku nowego systemu, czyli postawiło na podania za plecy obrońców. Żaden z trójki stoperów nie był w stanie nadążyć nad szybkimi Alanem Czerwińskim, Łukaszem Janoszką czy Bartłomiejem Pawłowskim.
W środku pola czarował Filip Starzyński. Rozgrywający Miedziowych po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z niewielu w Ekstraklasie, którzy potrafią idealnie dobrać i jednocześnie dobrać podanie do adresata. Figo wie, kiedy zagrać piłkę na dobieg, wie, kiedy ma dograć futbolówkę do nogi. Inteligencją boiskową przerasta zdecydowaną większość kolegów z ligi.
Na pochwały zasłużyli również Patryk Tuszyński oraz Czerwiński. Pierwszy wręcz rozbijał kolejnych legijnych defensorów, dobrze utrzymywał się na nogach i – co najważniejsze – potrafił wykorzystać gapiostwo i fatalne zachowanie Remy’ego, wyprowadzając Zagłębie na prowadzenie. Czerwiński z kolei w pierwszej połowie świetnie podłączał się do akcji ofensywnych Miedziowych prawym skrzydłem. To on bezlitośnie obiegał – szczególnie w pierwszej połowie – Żyrę i Hlouska.
Szansę debiutu w Ekstraklasie otrzymał Mateusz Żyro i egzaminu nie zdał. 20-letni obrońca mistrzów Polski przegrywał wiele pojedynków, popełniał błędy w ustawieniu i mecz na pewno spisze na straty. Inna sprawa, że jego starsi i bardziej doświadczeni koledzy z linii obrony, czyli William Remy i Inaki Astiz, byli niewiele – o ile w ogóle – lepsi od młodego Polaka. Wychowanek Legii na pewno nie tak wyobrażał sobie wejście do pierwszej drużyny… A debiut w Ektraklasie mógł sobie osłodzić w 87. minucie, ale zmarnował doskonałe dośrodkowanie na piąty metr i uderzył nad poprzeczką. Chwilę później Tuszyński zamknął spotkanie golem na 1:3.
Legia znowu potwierdziła, że nowy system powoduje olbrzymie luki w defensywie, ale daje więcej wariantów w ofensywie. Kasper Hamalainen powinien spotkanie skończyć z co najmniej dwoma golami, a przy dobrych wiatrach to i hat-trickiem. Swoje szanse zmarnowali także Marko Vesović i Cafu, którzy powinni pokonać Dominika Hładuna, ale pierwszy trafił w boczną siatkę, a drugi w sytuacji sam na sam z golkiperem Miedziowych zbyt długo zwlekał i jego strzał z linii bramkowej wybił Maciej Dąbrowski.
Jeśli trener Klafurić znowu zdecyduje się na 1-3-5-2 na wtorkowe starcie ze Spartakiem Trnava w eliminacjach Ligi Mistrzów, to taki festiwal błędów w defensywie może być tylko gwoździem do trumny przy wypadnięciu z drogi do piłkarskiego raju. Czy Chorwat zmieni zdanie przed kluczowymi spotkaniami i wróci do taktyki z czwórką obrońców? Każde wyjście z tej sytuacji wydaje się bardzo trudne. Obecnie Legia gra słabo w obronie, ale ustawienia z czwórką z tyłu nie trenowała od dwóch miesięcy. Co zatem zrobi Klafurić?
Ze stadionu Legii,
Paweł Gołaszewski