Przejdź do treści
Godlewski: Napisałem list do Fornalika. Ze ściągą na Ukrainę!

Polska Reprezentacja Polski

Godlewski: Napisałem list do Fornalika. Ze ściągą na Ukrainę!

Zagrajmy bez lewego obrońcy!

List otwarty do selekcjonera

Szanowny Waldku,

zdecydowałem się napisać do Ciebie po lekturze powołań zawodników z klubów zagranicznych, które ogłosiłeś w miniony piątek. Nie ukrywam, że zapoznałem się z listą podanych nazwisk z wielką uwagą, bo zaproszenie co najmniej kilku piłkarzy było niespodziewane. Jak większość kibiców, zastanawiam się, czy to akt desperacji z Twojej strony, zwołanie pospolitego ruszenia w myśl zasady: kto żyw, wszyscy ręce na pokład, gdyż za chwilę statek może pójść na dno, czy może jednak – i mimo wszystko – w tym szaleństwie jest metoda.

Koń jaki jest, każdy oczywiście widzi, szanse na awans na mundial w Brazylii są w moim odczuciu bardziej iluzoryczne niż matematyczne (przepraszam, jeśli tym sformułowaniem uraziłem Twój wrodzony optymizm), więc tym bardziej warto zaryzykować, żeby zaskoczyć najpierw Ukraińców, a potem Anglików. Sytuacja biało-czerwonych w grupie eliminacyjnej jest taka, że do awansu jeden cud nie wystarczy, potrzebne są co najmniej… dwa, za które z dzisiejszej perspektywy trzeba uznawać hipotetyczne wyjazdowe zwycięstwa w Charkowie i na Wembley. Skoro bowiem reprezentacja Polski nie przywiozła kompletu punktów z Podgoricy i Kiszyniowa, co wydawało się zadaniem znacznie łatwiejszym, a na dodatek z najbliższymi przeciwnikami w Warszawie w dwóch rozegranych spotkaniach ugrała jedynie punkt, to realnej podstawy do robienia nadziei sobie, i wszystkim kibicom, nie dostrzegam żadnej.

Do odważnych świat należy

Tyle że do odważnych świat należy, i lepiej ewentualnie żałować, że podjęło się odważne kroki, niż mieć do siebie pretensje, że wtedy, kiedy jeszcze można było coś zrobić i zmienić, zabrakło odwagi do podjęcia ryzyka. Po prawdzie zresztą, naprawdę niewiele lub zgoła nic jest do stracenia. Do czego zmierzam? Otóż nie będę krytykował powołania Mariusza Lewandowskiego, choć pewnie bardziej okaże się przydatny jako bank informacji o Ukraińcach (przed meczem) i ewentualnie przewodnik dla innych kadrowiczów po dobrych lokalach (po spotkaniu) niż nawet jako zmiennik. Nie przeszkadza mi też, że Sławomir Peszko ma opinię imprezowicza, a ostatnia głośna akcja, jaką przeprowadził, zresztą wspólnie z Marcinem Wasilewskim (i Lukasem Podolskim), została dokładnie opisana przez „Koelner Stadt-Anzeiger”. Ten tercet ma bowiem w komplecie twarde charaktery, a chyba właśnie takich zadziornych piłkarzy w prowadzonej przez Ciebie kadrze trochę brakuje. Nie będę również płakał po Sebastianie Boenischu, który solidnie i skutecznie napracował się na pominięcie przy powołaniach, ani rozwodził się nad brakiem kibiców na stadionie w Charkowie, którym bardziej powinni się martwić gospodarze.

Zrezygnujmy z pozycji, której nie mamy

Jakie zatem ryzyko mam na myśli, pisząc o zaskoczeniu Ukraińców? Skoro w kadrze nie ma Boenischa, a grający na tej pozycji najczęściej, i to już od kilku selekcjonerskich kadencji, Jakub Wawrzyniak, jest świeżo po kontuzji i w kadrze raczej nie zbierał pozytywnych recenzji, to najwyższa już pora – szkoda, że żaden z trenerów dotąd na to nie wpadł – aby reprezentacja zagrała po prostu bez lewego obrońcy! To znaczy w ustawieniu z trzema stoperami, chyba najlepiej, biorąc pod uwagę nasze możliwości personalne, w wyjściowym schemacie 1-3-4-3. To zresztą najlepsze ustawienie nie tylko dlatego, że w tym stuleciu nie wyszkoliliśmy (jeszcze) klasowego lewego obrońcy, ale chyba w ogóle jedyne, w którym możemy – wykorzystując nie tylko element zaskoczenia, ale i możliwości, jakie daje – zneutralizować największe atuty Ukraińców.

Nawet nie będąc szczególnym znawcą ukraińskiego futbolu, łatwo zauważyć, że największe spustoszenie najbliższy rywal biało-czerwonych, przynajmniej odkąd kadrę przejął Mychajło Fomenko, sieje na flankach. Klasą dla siebie jest oczywiście skrzydłowy Jewhen Konoplanka, który jeszcze nie dał się naszym zawodnikom we znaki (w marcowym meczu na Stadionie Narodowym nie zagrał, ponieważ leczył kontuzję), ale świetnie prezentują się też obaj boczni obrońcy: Wiaczesław Szewczuk oraz Artem Fedecki. W ostatnio rozegranym kwalifikacyjnym meczu z Anglią zwłaszcza ten drugi, specjalizujący się w atakowaniu pola karnego przeciwnika, starał się dorównać Konoplance na przeciwległym skrzydle. I robił to skutecznie. Trudno zatem nie postawić tezy, że kluczem do zachowania czystego konta w meczu z Ukraińcami powinno być zamknięcie przed nimi boków boiska. W środku pola nie dysponują bowiem aż tak dużą jakością.

A właśnie system 3-4-3 najlepiej pozwala bronić boczne sektory, chociaż nie tylko boczne. Przy dobrej realizacji taktyki skrzydło jest przecież asekurowane nie tylko przez bocznego i jednego z dwóch defensywnych pomocników, ale także przez dwóch stoperów, których duet jest zawsze – a przynajmniej być powinien – w świetle bramki. Tymczasem w niedawnym spotkaniu z Czarnogórą, w którym przy utracie gola środkowi obrońcy rozbiegli się niczym juniorzy, zdecydowanie zabrakło w naszej grze tego elementu.

 

Co trzech to nie jeden, ale lepiej z… Głową

Oczywiście, zasadne jest w tym momencie pytanie, czy mamy odpowiednich wykonawców do takiego systemu. Wydaje się, że idealnym kandydatem do pokierowania trójblokiem stoperów byłby Arkadiusz Głowacki, który chyba nadal najlepiej spośród wszystkich polskich środkowych obrońców wprowadza piłkę do gry. A skoro w satysfakcjonującej selekcjonera formie jest rówieśnik wiślaka, Lewandowski z Sewastopola, to Głowie w tym miejscu też nie wypada czynić zarzutu z zaawansowanego wieku. W dyspozycji jest bowiem najlepszej od lat. Nawet jednak i bez zawodnika Białej Gwiazdy, w przykładowym zestawieniu – tych, którzy ostatnio grywali (broń Boże nie zamierzam sugerować żadnych rozwiązań personalnych), czyli Artur Jędrzejczyk, Łukasz Szukała, Kamil Glik – jakość środka defensywy powinna być wyższa niż w przypadku, gdy w centrum obrony ustawiona jest tylko dwójka wyłoniona z tej trójki. Każdy z wymienionych zawodników dobrze radzi sobie przecież w pojedynkach, zapewniają komfort walki w powietrzu, co najmniej dwóch jest też wystarczająco dynamicznych, aby zapewnić właściwą asekurację.

Pewną trudność nastręczałoby jedynie znalezienie wśród prawonożnych stoperów tego, który miałby grać po lewej stronie bloku. Zdaniem szkoleniowców praktykujących taktykę z trzema obrońcami, być może najlepiej do realizacji tej strategii pasowałby lewonożny Wawrzyniak, który grywał przecież w przeszłości jako stoper, ale legionista – o czym było już wyżej – może nie zdążyć z formą po kontuzji. Dlatego za obecnością Glika na lewej stronie trójbloku przemawia po prostu jego największe doświadczenie w realizacji tej koncepcji gry w klubie. Zresztą kolejne ważne pytanie, które musi zostać postawione, brzmi: czy przez pięć dni zgrupowania drużyna jest w stanie przestawić się na zupełnie nową strategię? Cóż, prawda jest taka, że jeśli piłkarze są dobrzy, a na możliwości zawodników ofensywnych nikt w Polsce raczej nie narzeka, to na reprezentacyjnym poziomie powinni przyswoić nową taktykę błyskawicznie. Tym bardziej że w ofensywie ustawienie 1-3-4-3 daje jeszcze więcej korzyści niż w destrukcji.

Zaskoczenie przez zagęszczenie

Przede wszystkim, dzięki zagęszczeniu środka pola, naturalne wydaje się wypracowanie przewagi w centrum boiska, która może okazać się najbardziej istotna dla końcowego wyniku. Oprócz skrzydłowych, w działaniach zaczepnych w tej strategii uczestniczy przecież nie tylko środkowy napastnik, czyli w naszej rzeczywistości Robert Lewandowski, ale i podwieszone pod niego, ustawione nawet bardzo blisko klasycznej dziewiątki aż dwie „dychy”. Czyli taka taktyka powinna przynieść także remedium na najczęściej doskwierający Lewemu w poprzednich meczach – nawet przeciw Czarnogórze, z którą gola zdobył przecież po asyście rywala – brak podań. W końcu co dwie „dychy”, to nie jedna… 

Wskazywanie konkretnych personaliów także i w tym przypadku byłoby nietaktem, zwłaszcza bez znajomości aktualnej formy i stanu zdrowotnego, w jakim kadrowicze stawią się na zgrupowaniu, ale kandydatów na środek i na skrzydła wśród powołanych nie brakuje. Pod Lewandowskim mogą zagrać przecież na przykład Piotr Zieliński z parze z Waldemarem Sobotą albo Kuba Błaszczykowski z Mateuszem Klichem. Na bokach (co prawda idealnymi wykonawcami, wręcz stworzonymi do gry w takim systemie w drugiej linii, wydają się nieobecni niestety Łukasz Piszczek oraz Bartosz Bereszyński, obaj odpowiednio szybcy i zarazem wytrzymali) można wybierać między Kubą, Sobotą, Peszką, choć pewnie przydałby się też ktoś z naturalną lewą nogą. Na przykład Michał Żyro w formie zaprezentowanej w meczu z Jagiellonią (fachowcy, z którymi się konsultowałem, w komplecie wskazywali to nazwisko jako pasujące w kontekście ustawienia 3-4-3).

Panie Waldku, pan się nie boi

Szanowny Waldku, nieważne, czy podzielasz moje zdanie w kwestii oceny szans na awans choćby do strefy barażowej MŚ, czy masz zupełnie inną opinię, zechciej proszę rozważyć nakreśloną sugestię. Wbrew pozorom, to nie jest bez znaczenia, w jakim stylu zakończymy kwalifikacje, nawet przegrane. Warto powalczyć już nie tylko o zachowanie szans do ostatniej kolejki – choć oczywiście pięknie byłoby pojechać na Wembley nie tylko po to, aby nie płacić za walkowera – ale i o jak najwyższe rozstawienie przed losowaniem eliminacji Euro 2016. Punkty z Charkowa mogłyby zatem ważyć bardzo dużo. Tylko czy są w ogóle realne, jeśli zagramy w dotychczasowym stylu, ustawieniu, bez elementu zaskoczenia Ukraińców? Właśnie dlatego uważam, że warto zaryzykować i zrezygnować z wystawiania lewego obrońcy, którego po prostu od dłuższego czasu nie mamy.

Z poważaniem i sportowym pozdrowieniem
ADAM GODLEWSKI

PS

Po meczach w Charkowie i w Londynie największą radość sprawiłoby mi – przepraszam za kolokwializm – odszczekanie tezy o iluzorycznych szansach na awans. Będę za to ściskał kciuki.

 

 

Powyższy list otwarty do Waldemara Fornalika ukazał się w nr 40 tygodnika „Piłka Nożna” z dnia 1 października. Do nabycia w punktach sprzedaży!

 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024