Przejdź do treści
Gergel: Polska drugim domem

Polska 1 Liga

Gergel: Polska drugim domem

W 2020 roku nie miał sobie równych na boiskach Fortuna 1 ligi. Zdobył 16 bramek, dzięki czemu ustanowił prywatny rekord. W 2021 roku ma apetyt na więcej.

Roman Gergel, czyli Pierwszoligowiec 2020 Roku wg „Piłki Nożnej”.

Gra pan w Polsce od prawie siedmiu lat, ale wyróżnienia w postaci tytułu Pierwszoligowca Roku jeszcze pan nie miał w kolekcji.
To moja pierwsza nagroda, jestem szczęśliwy, że moja postawa na boiskach zaplecza ekstraklasy została doceniona – mówi Roman Gergel. – Mam nadzieję, że w piłkę jeszcze pogram przez kilka lat i uda mi się powiększyć dosyć skromną kolekcję trofeów.

Przed transferem do Górnika Zabrze grał pan tylko w ojczyźnie. Może pan się pochwalić mistrzostwem Słowacji zdobytym w Żylinie. Jak to się stało, że trafił pan do Polski?
Gdy byłem zawodnikiem Żyliny, przestano na mnie liczyć. Do końca kontraktu zostało mi pół roku. Przeniosłem się do Dunajskiej Stredy, gdzie zacząłem więcej grać. Ten czas bardzo mi pomógł. Dzięki pobytowi w FK DAC udało mi się przenieść do Górnika.

Jak pan wspomina pobyt w Górniku?
Bardzo dobrze. Śledzę wyniki Górnika i kibicuję mu. Po transferze do Polski grałem w każdym meczu, statystyki też miałem dobre. Niestety, spadliśmy z Górnikiem z Ekstraklasy. Ale cóż, to się zdarza w piłce. Nadal jestem w Polsce, która stała się dla mnie drugim domem.

W spadkowym sezonie Górnika zdobył pan 10 goli. Jak to się w ogóle stało, że zabrzanie opuścili Ekstraklasę?
Nie znam konkretnej odpowiedzi. Mieliśmy dobry skład, ale na boisku nam nie wychodziło. Przegraliśmy zbyt wiele spotkań, pogubiliśmy zbyt wiele punktów. To nie był łatwy sezon. Górnik to duża marka i jego spadek dotknął wiele osób.

Górnik błyskawicznie wrócił do Ekstraklasy, ale pan nie doczekał fety związanej z awansem, ponieważ po zaledwie kilku meczach przeniósł się do Bruk-Betu.
W pierwszych sześciu meczach zdobyłem trzy gole. Przed końcem okna transferowego przeszedłem do Niecieczy. Bruk-Bet Termalica występował wówczas w Ekstraklasie. Górnik już beze mnie w składzie wywalczył awans i gra do dzisiaj w najwyższej lidze.

W Niecieczy po raz drugi w polskim etapie kariery poznał pan smak spadku.
Niestety, to nie była dla mnie nowość. Na Słowacji też spadałem z ligi. Dwukrotnie za młodu w Trenczynie oraz na wypożyczeniu w Preszowie. Łącznie przeżyłem więc pięć degradacji. To moja negatywna statystyka.

Na szczęście jest szansa odkuć się awansami. W Górniku dołożył pan cegiełkę, a w Bruk-Becie może dostarczyć taczki cegieł…
Ten sezon jest najlepszy w mojej karierze. To wynik tego, że gramy bardzo dobrze jako zespół. Wszyscy w drużynie realizują założenia w stu procentach. Dlatego nasze wyniki są, jakie są. Rozumiemy, co mamy grać, słuchamy trenera i myślę, że jest on zadowolony z tego, jak wyglądaliśmy jesienią. Przed nami druga połowa sezonu i trzeba się do niej optymalnie przygotować. Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że na lidera każdy zespół będzie szykował się podwójnie mocno. Wiosna nie będzie lekka.

Trener Mariusz Lewandowski to były reprezentant Polski, zdobywca wielu trofeów z Szachtarem Donieck. Jak się z nim współpracuje?
Trener ma ogromne doświadczenie piłkarskie. Grał w wielkim klubie, zdobywał trofea, zna się na piłce. To widać w codziennej pracy. Dostrzega różne szczegóły, wymaga od piłkarzy, aby każde ćwiczenie na treningu było wykonywane na maksa. Nie lubi, kiedy ktoś się oszczędza. Obecny sezon jest dla nas dobry, nie możemy zwalniać tempa.

Lewandowski stwierdził, że na pozycji skrzydłowego doszedł pan do ściany, stąd decyzja o przesunięciu do linii ataku. To była dobra zmiana.
Trener zmienił nasze ustawienie. Nie gramy z klasycznymi skrzydłowymi. Odnalazłem się w nowym systemie. Pozycja napastnika mi pasuje.

Podejrzewam, że gdy spadał pan z Bruk-Betem, wszyscy myśleli, że powrót do Ekstraklasy nastąpi szybko. Tymczasem Słonie już trzeci sezon występują w I lidze. Dlaczego ten sezon jest inny niż poprzednie?
Nasz system gry jest zupełnie inny niż u reszty ligowych rywali. To nasz atut. Przeciwnicy mają problem z bronieniem, ponieważ nie gramy klasycznym 4-4-2. Gramy bardziej ofensywnie i to daje owoce w postaci bramek.

Atutem Bruk-Betu jest wymienność pozycji. Zdarza się, że w trakcie meczów można pana odnaleźć na skrzydle lub w środku pola.
W naszej grze jest dużo rotacji. Czasami schodzę ze swojej pozycji, a na moje miejsce wchodzi pomocnik z rombu, czasem ósemka lub nawet szóstka. To stanowi problem dla przeciwników. W środku zyskujemy przewagę i z tego korzystamy.

Bruk-Bet może patrzeć tylko na siebie, czy jednak trzeba uważać na rywali z peletonu?
Przeciwnicy znają zasadę bij lidera. My musimy jednak patrzeć na siebie. Jeżeli w każdym spotkaniu nie będziemy dawać z siebie wszystkiego, roztrwonimy przewagę i zrobi się problem. Niezwykle ważne będą pierwsze mecze. Dobre wejście w ligę pozwoli na kontynuację jesieni.

Która drużyna będzie głównym przeciwnikiem Bruk-Betu w drodze po awans?
ŁKS to będzie główny przeciwnik do zdobycia mistrzostwa I ligi. Grają dobrą piłkę, mają dobry zespół.

Jesienią wygraliście mecz na szczycie z ŁKS, który jednak został zdziesiątkowany przez koronawirusa. Jak u was przebiegają zmagania z pandemią?
Na razie wszystko u nas OK. Niedawno po raz kolejny robiliśmy testy, wszyscy jesteśmy zdrowi. Liczę, że taka sytuacja utrzyma się przez cały sezon. Co do meczu z ŁKS, wiadomo, że kilku ważnych zawodników nie mogło zagrać. Rezerwowi pokazali jednak jakość i to wcale nie był łatwy dla nas mecz.

Jak panu gra się bez kibiców?
Trudno, bardzo trudno. Wierzę w to, że niedługo kibice powrócą na stadiony, choćby w jakimś procencie, bowiem piłka bez nich to nie to samo. Nie ma chyba piłkarza, który lubi grać przy pustych trybunach.

Jak Słowacja radzi sobie z pandemią?
Na Słowacji sytuacja nie należy do najłatwiejszych. Sklepy poza spożywczymi są pozamykane. Co tydzień ludzie się testują, ale sytuacja nie ulega poprawie. Nie jestem aż tak wkręcony w temat, jednak wiem, że Słowakom jest ciężko.

Wiosną Bruk-Bet czeka seria trudnych wyjazdowych meczów – dwa razy pojedziecie do Łodzi, ale też do Radomia czy Gdyni. Łatwo nie będzie, choć jesienią nie zaznaliście akurat smaku porażki w delegacjach.
Mamy swój system, swoją filozofię gry. Staramy się realizować założenia niezależnie od tego czy gramy u siebie, czy na wyjazdach.

Myśli pan o życiu po karierze?
Mój kontrakt z Bruk-Betem wygasa w czerwcu, ale negocjujemy jego przedłużenie. Mam nadzieję, że jeszcze kilka lat pogram, ale to zależy od zdrowia i formy. Na razie chcę grać. Jak koniec będzie się zbliżał, będę mocniej myślał nad przyszłością. Chciałbym kręcić się koło piłki, ale konkretnego kierunku jeszcze nie znam.

Jest pan pierwszym obcokrajowcem w historii naszego plebiscytu, który wygrał w kategorii Pierwszoligowiec Roku. Wśród nominowanych zabrakło Polaków. Czy to znaczy, że obcokrajowcy są lepsi niż rodzimi gracze w I lidze?
Tak bym na to nie patrzył. Różnica między piłkarzami z zagranicy a Polakami nie jest wielka. Za rok może wygrać Słowak, Polak lub zupełnie ktoś inny. Wszędzie jest tak, że obcokrajowiec musi spełniać określone kryteria, żeby grać w pierwszej jedenastce. W Polsce są jakościowi obcokrajowcy i dosyć regularnie to pokazują.

2020 rok był dla pana rekordowy pod względem trafień. Dzięki temu pojawiła się okazja na tytuł króla strzelców…
W trakcie dotychczasowej kariery jeszcze nie miałem przyjemności założyć korony. Głównym celem Bruk-Betu jest jednak awans. Z tytułu króla strzelców będę się cieszyć, ale to tylko dodatek. Gdy wywalczymy rzut karny, strzelamy na zmianę z Piotrkiem Wlazło – myślę, że nie będziemy zmieniać tego systemu, choć jak rywale za bardzo się do mnie zbliżą, jakoś się z Piotrkiem dogadamy.

Rozmawiał: Kamil SULEJ

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 45/2024

Nr 45/2024