Przejdź do treści
Dlaczego wokół „Lewego” latem było tak głośno?

Ligi w Europie Bundesliga

Dlaczego wokół „Lewego” latem było tak głośno?

Mimo że lato to zwykle sezon ogórkowy, szum wokół najlepszego polskiego piłkarza był duży, bądź… bardzo duży.



ADAM GODLEWSKI

Najpierw Robert Lewandowski poskarżył się na kolegów, że za słabo angażowali się w walkę o jego zwycięstwo w klasyfikacji strzelców Bundesligi. Potem oliwy do ognia w „Kickerze” dolał jego menedżer Maik Barthel, a nieco później odbywało się zakulisowe poszukiwanie kontaktów z pionem sportowym… Chelsea Londyn. Na koniec zaś RL9 podczas podróży lotniczej Bayernu na letnie tournee dał się sfotografować w samolocie w t-shircie Nike, a zatem swego indywidualnego sponsora, mimo że na taką okoliczność powinien włożyć służbowe wdzianko monachijczyków z trzema paskami…


Jakie były przyczyny zamieszania, które osobiście wywołał i podsycał kapitan naszej reprezentacji? Odpowiedź wydaje się jednoznaczna – opisana inscenizacja miała miejsce po to, aby dać do zrozumienia bawarskiemu pracodawcy, że najbliższy sezon powinien być ostatnim w owocnej dla obu stron współpracy. I wysłać sygnał całemu światu, że nasz rodak dojrzał do przeprowadzki. Inna sprawa, że forma komunikacji mogła wielu zaskoczyć. Wizerunek Lewandowskiego, zarówno w Niemczech, jak i w Polsce był przecież dotąd nieskazitelny. Kariera Roberta rozwija się wspaniale, piłkarz prowadzi się mega profesjonalnie, ma udane małżeństwo, niedawno został szczęśliwym tatą, na dodatek to żona Anna dba o dietę-cud bramkostrzelnego napastnika. Dzięki takiemu zapleczu RL9 gole zdobywa na zawołanie, zaś pieniądze same pchają się do portfela – a przede wszystkim na konto – najlepiej zarabiającego (20 mln euro za sezon, tylko z podstawowego źródła) polskiego sportowca wszech czasów. Czy można chcieć czego więcej w takich okolicznościach? Otóż – można! Jak się okazuje Robertowi, choć głośno tego nie mówi, brakuje trofeów w gablocie, sławy na poziomie globalnym, najlepiej potwierdzonej w plebiscycie o Złotą Piłkę, a także… jeszcze większych apanaży. Można oczywiście w tym momencie pokusić się o postawienie tezy o braku pokory i niezwykłej pazerności nie tylko na sukcesy, z drugiej jednak strony – czy syty sportowiec miałby motywację do dalszego samodoskonalenia? 

(…)

MA PRAWO WYBRZYDZAĆ!

– Robert ma prawo wyrazić swoje zdanie, czy niezadowolenie. A nawet ponarzekać, czy wręcz wybrzydzać, ponieważ wywalczył sobie status największej gwiazdy nie tylko Bayernu Monachium, ale całej Bundesligi – uważa jedyny polski król strzelców mistrzostw świata, Grzegorz Lato. – A nie wolno zapominać, że Bundesliga jest specyficzna, brutalnie weryfikuje mocnych tylko w gębie, zaś Polaków wcale tam nie kochają. Jeśli więc Robert mimo takiego nastawienia, a naprawdę Niemcy zawsze z wyższością patrzyli i odnosili się do naszych piłkarzy, wybił się zdecydowanie na pierwszy plan – ma pełne prawo korzystać z przywilejów. I to bez obaw, że narobi sobie kłopotów, albo coś straci przez wypowiedzi, w których komuś nastąpi na odcisk. Nikt za to nie może sobie pozwolić na lekceważenie jego słów. Ilu jest bowiem piłkarzy, którzy regularnie z roku rok strzelają po 30 goli w Bundeslidze? A skoro zapracował sobie na taką pozycję, może otwarcie mówić również o swoich marzeniach dotyczących kolejnego klubu. Jeśli zresztą Madryt przejadł się już Cristiano Ronaldo, to Lewandowski jest jednym z kilku naprawdę nielicznych piłkarzy na świecie, którzy mają prawo uważać, że byliby w stanie zastąpić Portugalczyka w Realu. Kiedy zresztą miałby to zrobić, jeśli nie w wieku 29 lat? Teraz jest przecież w optymalnym momencie kariery.

Lato oczywiście nie bez kozery przywołał nazwę Królewskich, Madryt to na dziś – ale nie od dziś – jedyny kierunek, który Lewandowski mógłby obrać z Monachium. Nawet kiedy Robert w mediach, czyli oficjalnie grymasił, a zakulisowo jego agenci sondowali, jak wyglądają szanse na poważne rozmowy z Realem i/lub Chelsea jeszcze w bieżącym okienku – co okazało się pod hiszpańskim adresem nierealne – londyńska opcja (choć podobno wybrana na prośbę zawodnika) od początku wydawała się jedynie straszakiem. Bo już następnego dnia, kiedy okazało się, że na Santiago Bernabeu tego lata nie ma kasy/chęci/możliwości, aby wystartować w wyścigu po kartę Lewego, Anglia także miała stracić cały urok, choć akurat w zespole mistrza Premier League Lewandowskiego przyjęto by w otwartymi ramionami. 

(…)


CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (31/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024