CZY MAMY W POLSCE MODĘ NA SĘDZIOWANIE?
Młodzi chłopcy związani z futbolem już nie tylko chcą być jak Robert Lewandowski, coraz częściej marzy im się kariera sędziowska na miarę Szymona Marciniaka. Prowadzą do tego różne drogi, pada stereotyp, że arbiter w Polsce to niespełniony piłkarz, któremu nie poszło na boisku w tej roli. Ale arbitrów wciąż jest za mało, brakuje ich blisko dwa tysiące.
Redakcja
Być jak Szymon Marciniak
Jakież było zdziwienie rodziców dzieci kopiących piłkę w jednej z warszawskich szkółek piłkarskich, kiedy okazało się, że sędzia prowadzący mecz ich pociech jest na co dzień dziennikarzem radiowym TOK FM. Adam Ozga, prezenter informacji, a także gospodarz jednego z programów, mówił nam wtedy, że poprzez tę pasję dotyka zupełnie innego świata, zaznaje relaksu od trudnej, nasączonej stresem codzienności. Było to w 2015 roku, ale młodzi i ambitni arbitrzy nie wyparli jeszcze wtedy mało wysportowanych panów z brzuszkiem, którzy w niedzielne poranki mieli nie tylko kłopot z nadążeniem za akcjami, ale zwyczajnie zionęli nieprzetrawionym alkoholem z imprezy niepiłkarskiej, która rozgrywała się dzień wcześniej. Teraz sytuacja ta jest nie do pomyślenia, bo od tego czasu zmieniło się wiele. Sędziowie przestali być beneficjentami zawodowej kastowości, odbiorcy futbolu w Polsce zaczęli zapominać o wszechobecnej korupcji z przełomu wieków, wreszcie na piłkarskie salony wszedł z przytupem Szymon Marciniak, którego klasa sędziowska i idąca za tym renoma wyszła daleko poza piłkę nożną, sięgnęła wręcz orbit celebryckich w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Najnowsze wydanie tygodnika PN
Nr 50/2024