Przejdź do treści
Czy dobra gra Slavii może dziwić?

Ligi w Europie Liga Europy

Czy dobra gra Slavii może dziwić?

14 marca 2019 roku po fascynującym boju Slavia Praga pokonała Sevillę 4:3 i awansowała do ćwierćfinału Ligi Europy. Trener Jindrich Trpisovsky, nazywany czeskim Juergenem Kloppem, wtedy przyznał, że czuje się jak w śnie, a dwa lata później czerwono-biali ponownie zameldowali się w czołowej ósemce Ligi Europy. Sen trwa, a dzisiaj może się przedłużyć, bo Czesi są o krok od awansu do półfinału LE.



– Nie mamy się co porównywać do Leicester City, bo liga angielska jest najlepsza na świecie – jak zwykle dyplomatycznie wypowiadał się na początku tego roku Trpisovsky. Lisy uchodziły za faworyta rywalizacji ze Slavią, ale w ciągu dwóch lat najlepsza drużyna naszych południowych sąsiadów zyskała doświadczenie w rozgrywkach międzynarodowych. W sezonie 2018-19 Slavię w Lidze Europy zatrzymała Chelsea, która wtedy triumfowała w rozgrywkach.

Zespół Trpisovskiego zdominował jednak rywalizację na swoim podwórku i poszedł za ciosem na arenie międzynarodowej. Slavia wróciła do Ligi Mistrzów jesienią 2019 i w niej mierzyła się z Borussią Dortmund, Barceloną i Interem Mediolan. Z Katalonii wywiozła bezbramkowy remis i to wcale nie skupiając się na defensywie. Slavia nie boi się stosować pressingu w bojach z potentatami, kreować.

– Nie zamierzamy zmieniać stylu gry, nawet gdy przeciwnikiem jest drużyna klasy Interu. Chcemy się rozwijać – tłumaczył Trpisovsky, który wykonuje fantastyczną robotę. Jego podopieczni cieszą się sporym zainteresowaniem klubów majętniejszych od Slavii, ale czerwono-biali nie dokonują hurtowych wyprzedaży piłkarzy i są zarządzani niemal wzorcowo. To na ten moment niedościgniony wzór dla przedstawicieli Ekstraklasy. We wrześniu ubiegłego roku Slavia przegrała, nieco niefortunnie, dwumecz kwalifikacji Champions League z duńskim Midtjylland. Nikt nie szukał tanich usprawiedliwień, także po porażce 1:3 z Hapoelem Beer Sheva na starcie fazy grupowej Ligi Europy. Piłkarze Trpisovskiego zareagowali na nią pokonaniem na Sinobo Stadium w Pradze Bayeru Leverkusen 1:0. Wzięli też rewanż na Hapoelu, dwukrotnie ograli francuskie OGC Nice i ponownie zameldowali się w fazie pucharowej rozgrywek. Z wylosowania czerwono-białych ucieszyli się zawodnicy Leicester City, czołowa ekipa Premier League. Bezbramkowy remis w stolicy Czech niby postawił ich w dobrym położeniu przed rewanżem, ale w Anglii dostali lekcję od Slavii. Bramki Lukasa Provoda i 19-letniego Senegalczyka, Abdallaha Simy, dały wygraną gościom i niby sensacyjny awans do 1/8 finału. Niby, bo zespół miał na rozkładzie już Zenit Sankt Petersburg, KRC Genk, Sevillę, Bayer Leverkusen czy Nice.

W Leicester Slavia nie odbiegała Lisom w niczym w kwestiach przygotowania fizycznego i intensywności gry. U Tripsovskiego trenuje się jak w zespołach Premier League, co zauważyli skauci z Anglii. Po wyeliminowaniu podopiecznych Brendana Rodgersa Slavia trafiła na Glasgow Rangers, gdzie świetne recenzje zbiera Steven Gerrard. Świeżo upieczony mistrz Szkocji strzela sporo goli, znakomicie gra skrzydłami – po remisie 1:1 czerwono-biali pojechali na Ibrox, a w pierwszej jedenastce Slavii Trpisovsky wystawił sześciu uczestników pamiętnej konfrontacji z Sevillą w stolicy Czech. Już w 14. minucie w głównych rolach wystąpili dwaj z nich, Jan Boril asystował, a pomijany przez selekcjonerów kadry Nigerii, Peter Olayinka, pokonał Alana McGregora. Po przerwie za brutalny faul na golkiperze czerwoną kartkę zobaczył Kemar Roofe, a niedługo po nim przedwcześnie udział w spotkaniu, tym razem za dwa żółtka, zakończył Leon Balogun. Slavia przypieczętowała wygraną trafieniem Nicolae Stanciu, a już po końcowym gwizdku, gdy doszło do przepychanek z Rangersami w tunelu prowadzącym do szatni, pokazała, że tworzy kolektyw.

Czechów oskarżono o rasizm, z czym się nie zgadzali. Zespół z Glasgow być może zamierzał odwrócić uwagę od sportowej porażki pozaboiskową aferą, ale to nie odebrało Slavii miejsca w ćwierćfinale Ligi Europy. Spotkania z Arsenalem to kolejne wyzwanie dla Trpisovskiego. Do przerwy w dwumeczu jest 1:1, ale to właśnie drużyna z Pragi jest w lepszym położeniu – dzisiaj zagra w roli gospodarza, więc nawet bezbramkowy remis da jej awans do najlepszej czwórki Ligi Europy.

– Jak będziemy nadal grali tak dobrze, możemy stracić pół składu. Oby nie za tanio – pół żartem, pół serio mówił na jednej z konferencji opiekun mistrzów Czech. Jego drużynie bacznie przyglądają się angielskie kluby. Nic dziwnego, skoro Tomas Soucek i Vladimir Coufal po przenosinach do West Ham United tak znakomicie poczynają sobie w Premier League. Ten pierwszy rozegrał w angielskiej elicie 29 meczów (9 goli), drugi 25 (stan na 30.3).

Z byłych i obecnych zawodników Slavii korzysta też Jaroslav Silhavy, selekcjoner reprezentacji Czech. Ostatnio wielkie chwile przeżywa 24-letni Lukas Provod, który zdobył bramkę w spotkaniu kadry z Belgią (1:1). Za Soucka zapłacono 16 milionów euro, za Coufala tylko 5, chętny na zakup Provoda musi się liczyć z wydatkiem w granicach 20 milionów. Po ewentualnym wyeliminowaniu z Ligi Europy Arsenalu, czego wykluczać nie można, ceny jeszcze pójdą w górę.

Trener Slavii wcale się tym jednak nie przejmuje. Od szefów otrzymał zaufanie, komfort, nie wchodzą mu na głowę menedżerowie, nie ma chorych układów. W najlepszym klubie Czech wszystko jest poukładane i chyba nie można się dziwić sukcesom. Co by się działo, gdyby polski zespół doszedł w przeciągu trzech sezonów dwukrotnie do ćwierćfinału europejskich pucharów? Nie ma co gdybać, to obecnie niemożliwe.

JAROMIR KRUK

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (14/2021)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 43/2024

Nr 43/2024