Cztery gole i emocje do końca pod Klimczokiem
To było naprawdę udane rozpoczęcie sobotnich zmagań w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Starcie Podbeskidzia Bielsko-Biała z Lechią Gdańsk trzymało w napięciu do samego końca i zakończyło się remisem (2:2).
Kamil Biliński uratował punkt dla Górali (fot. Jakub Ziemianin / 400mm.pl)
Po znakomitym początku drugiej części sezonu Górale w ostatnim czasie spuścili nieco z tonu. Tylko dwa punkty wywalczone w trzech kolejnych spotkaniach sprawiły, że beniaminek ponownie stał się jednym z głównych kandydatów do spadku.
Jeśli zaś chodzi o Lechię, to ta zaczęła od falstartu, by po „rozmowie motywacyjnej” z kibicami, piłkarze Piotra Stokowca zyskali pewności siebie i pokonali w lidze trzech kolejnych rywali, zbliżając się do podium. Nic więc dziwnego, że przed sobotnim starciem nieco więcej szans na zgarnięcie pełne puli dawano właśnie gościom.
Mecz od początku był dość wyrównany, a na pierwszego gola przy Rychlińskiego trzeba było czekać do 30. minuty. To właśnie wtedy piłkę ręką we własnym polu karnym zagrał Rafał Pietrzak i sędzia wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki był Milan Rundić i Podbeskidzie wyszło na prowadzenie.
Radość gospodarzy nie trwała zbyt długo, ponieważ jeszcze przed przerwą Lechia odpowiedziała. Tuż przez końcem pierwszej części spotkania Flavio Paixao znalazł się w polu karnym Podbeskidzia i oddał strzał. Michal Pesković zdołał obronić, jednak przy dobitce Conrado był już bezradny.
Po zmianie stron goście mogli objąć prowadzenie. W 65. minucie Jan Biegański dośrodkował w pole karne, ale strzał Paixao zatrzymał się na poprzeczce bramki Górali.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze i dokładnie tak było w tym przypadku. Tuż przed końcem zawodów w pole karne gospodarzy powędrowała kolejna wrzutka, jednak tym razem Lechia okazji nie zmarnowała. Wyżej od obrońców wyskoczył Bartosz Kopacz, który pokonał Peskovicia.
Miejscowi kibice mogli być rozczarowani, jednak ich pupile walczyli do samego końca. Kilka chwil po stracie gola, przed polem karnym Lechii znalazł się Kamil Biliński, który miał nieco miejsca i zdecydował się na uderzenie. Przymierzył idealnie i piłka tuż przy słupku wpadła do siatki obok rozpaczliwie interweniującego Kuciaka.
Kolejnych goli w Bielsku-Białej już nie zobaczyliśmy i mecz zakończył się remisem, który z przebiegu zawodów wydaje się być sprawiedliwym rezultatem.
gar, PiłkaNożna.pl